Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.man.poznan.pl!news.astercity.net!news.ipartners.pl!news1.ebone.net!news.ebo
ne.net!news.tele.dk!small.news.tele.dk!130.133.1.3!fu-berlin.de!uni-berlin.de!g
lubsche.ukbf.fu-berlin.DE!not-for-mail
From: Waldemar Krzok <w...@z...fu-berlin.de>
Newsgroups: pl.rec.kuchnia
Subject: Re: kurze opowieści
Date: Mon, 05 Nov 2001 14:39:43 +0100
Organization: Freie Universitaet Berlin
Lines: 88
Message-ID: <3...@z...fu-berlin.de>
References: <9s63o8$7tl$1@news.tpi.pl>
NNTP-Posting-Host: glubsche.ukbf.fu-berlin.de (160.45.180.154)
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=iso-8859-2
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: fu-berlin.de 1004967427 34934788 160.45.180.154 (16 17 19)
X-Mailer: Mozilla 4.78 [en] (Win98; U)
X-Accept-Language: de,en,pl,cs,ru
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.rec.kuchnia:78671
Ukryj nagłówki
Bardzo malownicza opowieść. W szególności uroniłem łezkę na tego
biednego kurczaka, który skończył ach za wcześnie swoją podróż po
ziemskim padole i nie dane mu było wyjść na pulardę.
Bendziem komentować, więc nie wyrzynam wszystkiego.
[ciach]
> 1. piwo
> 2. paczkę krakersów
> 3. paczkę ryżu w woreczkach
> 4. paczkę mrożonych warzyw
> 5. ścierwo kurczaka
> 6. butelkę pepsi-coli
w miarę prawidłowa kombinacja, choć wziąłbym 6 * 1, zamiast 1 * 6
> Z pewną taką nonszalancją wyjąłem wszsytko z lodówki, co nie jest specjalnie
> trudne, bo z reguły jest w niej tylko piwo. Nauczony poprzednim
> doświadczeniem nie wkładam już mięsa i mrożonek do zamrażalnika, jeżeli są
> przeznaczone do konsumpcji tego samego dnia - ostatnim razem czekałem ze 4h
> aż kurczak przestanie przypominać fragment mamuta wykopanego na Syberii.
prawidłowo. Zwłoki polodowcowe nie są odpowiednim składnikiem
pokarmowym.
> Z pewną taką nawet zaciekłością poszatkowałem mięsko na kawałeczki :-E
> Następnie wrzucilem ryż do gara, bo woda już bulgotała. Przykrywka - na
> garnek, patelnia - na ogień, margaryna - na patelnię.
tu zauważam pojawianie się problemów. Zamiast margaryny olej. Znaczy nie
olej to, tylko olej do patelni.
> Szczątki kurczaka zostały posypane obficie curry, pieprzem, solą, czerwoną
> papryką i wylądowały na patelni. Uratowałem też kuchenkę przed zalaniem, bo
błąd 2. Ścierwa lepiej nie solić, bo się zlewa bidulka. Można
potraktować toto sosem sojowym, a solić dopiero po zrumienieniu.
> woda razem z ryżem starała się opuścić garnek przed czasem (15 minut).
> No dobra, kurczaczek wesoło się prażył, skwierczał, zmienił nawet kolor na
> biały co zawsze mnie szalenie dziwi, bo raczej mięsko przybiera barwę
> brązowiutką - przynajmniej tak jest u Mamusi. Moje kurczaczki _zawsze_ są
> białe. Pewnie dlatego, że z miasta.
nie, drobia tak mają. Ale potem są brązowe.
> Rzut oka na zegarek i powziąłem decyzję o dorzuceniu na patelnię z
> przyrumienionym (ale wciąż nie brązowym) kurczakiem zielska (warzyw).
> Generalnie uważam, że zielsko jedzą wyłącznie króliki, ale w drodze
> wyjątku...
ach, parę witamin zawsze można zjeść, najwyżej poprawi się piwkiem.
> Kolorowe warzywka bardzo ładnie zmieszały się z mięskiem, a lód, którym były
> posklejane zaczął tajać. Troche mnie ten lód martwił, ale w końcu to tylko
> woda. Zakryłem to wszystko pokrywką, żeby sie podusiło (he he, zna się tę
> terminologię).
> Po paru minutach ugotowany ryz w woreczku wylądował w sitku i rozpocząłem
> mozolną walkę z wytworem nowoczesnej chemii. Worek dzielnie nie poddawał się
> nożowi i widelcowi. W palce nie mogłem go chwycić, bo cholerstwo gorące jak
> diabli. W końcu - zwycięstwo! Ryż ląduje z rozdartym workiem w zlewie.
olej te worki. Wynalazek diabła/wszyskich świętych (tych co garnków nie
lepią).
> Odpłakuję stratę tej marnej garstki, która popłynęła do ścieków i stamtąd do
> morza. Resztę (większą na szczęście) dorzucam na patelnię, na której _dusi
> się_ kurczak z warzywkami. Marzy mi się ryż smażony jak u chińczyków...
a to inksza parafia. Musisz go usmażyć, a nie wrzucać do gotujących się
badziewi. Najlepiej luzem, jak nie masz woka.
> Zaczynam jednak obserwować niepokojące zjawisko - ryż zamiast się
> przysmażać, zaczyna się przypalać! Sytuację chcę uratować przez dołożenie
> tłuszczu, ale efekt jest zerowy. Wywalam wszystko na talerz. Część
> drogocennego ryżu przykleiła się na stałe do dna patelni. Trudno. Won do
> zlewu.
no jakaś dodupiczna patelnia.
> W sumie na talerzu jest cała fura żarcia, której nie jestem w stanie pożreć
> na raz. Wygląda zachęcająco, także w końcu nadszedł czas na
> OBIAD
> Życzy Pan sobie coś do picia? Colę? Proszę bardzo. Tu obiadek pyszny i
> gazetka.
> Przez chwilę delektuję się zapachem dobiegającym znad talerza - rewelacja. A
> jak smak? Pierwszy kęs ląduje na języku.
> O, czyżby wystąpiła u mnie utrata smaku? Kolejny kęs i... znowu nic. BO TO
> NIE MIAŁO SMAKU!!! Całe godziny przygotowań, nerwy, brudne gary, inwestycja
> w przyprawy, a ten cholerny ryż z kurczakiem i warzywami jest zwyczajnie bez
> smaku! Skandal po prostu.
a dodaj trochę lubczyka no i sosu sojowego. W końcu ten benzoesan sodu
do czegoś jest!
No i trochę więcej soli. Jak widzę, dodałeś za mało. No i chyba te
jarzyny na śmierć ugotowałeś, jak ci ciapciatowo wyszło.
Waldek
|