Data: 2002-07-19 07:15:20
Temat: Re: lojalność wobec partnera
Od: "Hanka Skwarczyńska" <a...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik <A...@w...pl> napisał w wiadomości
news:ah4jsh$s3n$1@news.tpi.pl...
> [...]czyżby znów polowanie na tesciowe? Ja
> odebrałam fakt wciskania Hani siatki jako gest podyktowany
troską nie tylko
> o synka, o nich oboje, jako akt życzliwości i miłości ze
strony kobiety
> troszczącej się o dwójkę swoich dzieci, w sposób w jaki
potrafi to
> przekazać. Naprawdę jest to wyrachowana kobieta robiąca krecią
robotę pod
> Hanią, rodem z koronkowych opowiesci Agaty Christie?
Auć! :) Nie, przecież wielokrotnie pisałam, że moja "teściowa"
to fajna kobieta (jak na teściową ;). Tyle że z gatunku
"wciskaczy" - chyba wszystkie matki tak mają, tylko niektóre
bardziej. A w pewnej chwili skala tego "wsparcia" przekroczyła
naszą wytrzymałość. A właściwie głównie wytrzymałość TŻ. I
nastapiło to mniej więcej w okolicach momentu, kiedy mu
zapowiedziałam, że od dziś to on wyrzuca do kosza zepsute
jedzenie z lodówki (np. surowe mięso, którego nie zdążyłam
przygotować, bo teściowa zaopatrzyła nas w kotlety na tydzień).
Informację, że takie dokarmianie nas przez teściową sprawia mi
przykrość, bo odbiera mi jedną z nielicznych możliwości okazania
uczucia TŻ przez przygotowanie mu czegoś pysznego, pozostawiłam
dla siebie, bo nie chciałam być małostkowa. Mam wyjaśniać dalej?
A ta konkretna sytuacja z tekstem "bierz, póki on nie widzi"
zabolała mnie nie z powodu przypuszczeń, że teściowa chce nas
skłócić, bo - jak już pisałam - to osoba, którą trudno
podejrzewać o złe intentcje. Sprawił mi przykrość fakt, że ktoś
(tu - teściowa) nie widzi nic złego w świadomym zrobieniu przeze
mnie czegoś, co zdenerwuje TŻ; jasne, że to niby nic wielkiego,
z domu by mnie przecież z tego powodu nie wyrzucił, ale byłoby
mu przykro, że postapiłam niezgodnie z - ostatecznie wspólnie
przez nas - ustalonymi zasadami. Wydaje mi się, że z punktu
widzenia teściowej mogło to wyglądać tak: TŻ siatki nie weźmie i
jeszcze nakrzyczy; jeśli ja ją wezmę, to może i nakrzyczy na
mnie, ale na pewno mniej (fakt :) i ostatecznie nieszczęsne
kotlety zostaną zjedzone. Korzyść potrójna - mamy pełne brzuchy,
nie musimy stać przy garach i nie będzie Trzeciej Wojny
Rodzinnej. Wszystko gra, nie?
Otóż nie wszystko, bo moim zdaniem takie drobiazgi się kumulują
i w końcu zaczynają mieć spore znaczenie. No i wydawało mi się,
że coś z teściową ustaliliśmy, a tu okazuje się, że - delikatnie
mówiąc - ona się specjalnie tymi ustaleniami nie przejmuje.
Pozdrawiam
Hanka chyba nie aż tak niewdzięczna, jak mogłoby się zdawać
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
a...@w...pl
|