Data: 2004-10-17 08:45:00
Temat: Re: mam doła jak nie wiem
Od: "ulast" <u...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "tweety" <x...@o...pl> napisał w wiadomości
news:1d72.0000052a.417172ca@newsgate.onet.pl...
> Witam;
> potrzebuję sie wygadać, mogę??
> Chyba muszę.
> Mam powoli wszystkiego dość, życia, szukania pracy, liczenia
pieniędzy, dzieci,
> męża, psa, siebie i wogole wszystkiego. Wiem jutro będzie nowy
dzień,ale będzie
> on taki sam. Powoli brak mi sił na normalne życie, zżerają mnie
wyrzuty
> sumienie, że zwolniono mnie z pracy po urodzeniu Krzysia i przez
to nasz
> standard życiowy zmalał i to znacznie. Staram się oszczędzać,
nie brakuje nam
> jeszcze na chleb ale mnie brakuje sił na codzienną walkę z
rzeczywistością.
> Dzieci dorostają mają własne zdanie a ja nie mam siły kłócić się
z 7-latką o
> byle "pierdołę", nie mam już siły ćwiczyć z moim dzieckiem, nic
mnie nie ciszy,
> bo co ma mnie cieszyć?? może to ta pogoda za oknem?? może to ta
jesien, ale ja
> juz powoli nie mogę...
Tak..tak...tak...
Rozumiem Cię.
Sprzątanie można sobie odpuścić, ale dzieciaczki...którym od lat
tłumaczę, że.....(tu wpisz co uważasz)...
one przytakną mi a później robią swoje :-)
Najbardziej wkurza mnie, kiedy mój trzynastolatek mówi "bo Radek
(kuzyn) ma to czy tamto, a my dlaczego nie mamy?"
I nie chodzi o to ,że nie mamy (mają) tylko o to, że uczyłam
dzieci, ze sprawy materialne to i owszem, ale najważniejsze są
inne rzeczy (duchowe).
Na temat finansów rodzinnych też rozmawiamy, chciał mieć rolki-
dostał rolki, zalegali mój i męża komputer, mąż złożył im
następny. Oddałam im mój, szybszy z lepszym monitorem (mi do pracy
akurat nie sa potrzebne extra procesory i inne),ale i tak
dzieciaki będą przychodzić do nas do pokoju, bo u nas lepiej.
Zastanawia mnie taki brak zainteresowań (u starszego) czymkolwiek.
Dopadła go moda na "komórkę".."blogi"...:-/...
telefon dostał od babci, my z mężem oświadczyliśmy, że w domu są
ważniejsze wydatki niż komórka dla trzynastolatka, babcia dała.
Mąż mówi, że to moja wina (wczoraj o tym rozmawialiśmy)...bo
otaczałam starszego syna za dużą opieką,dlatego syn nie potrafi
sobie teraz sam zorganizować czasu.
Owszem...chodziłam na codzienne spacery, uczyłm liter pisanych na
śniegu, opowiadałam legendy o zamku (niedaleko takowy stoi),
robiłam ozdoby choinkowe i malowałam pisanki razem z dzieciakami,
w wolne dni czytałam bajki, albo organizowałam konkurs na rysunek.
Ale ja uważam, że tak właśnie należy bawić się z dziećmi...
Później to wszystko robiły dzieciaki już w przedszkolu.
Jak był starszy chciał chodzić na karatę, wyraziłam zgodę
(hmm..słomiany zapał)...teraz chce motorynkę, bo kuzyni mają....i
on z nimi chce jeździć (kategoryczny mój i męża sprzeciw)...i
znowu obraza majestatu :-/
Nie wiem czy to taki wiek dziecięcych buntowników (od rana Michał
wstaje obrażony, jak ma odrobic lekcje i spakować tornister- tfu
plecak :-), jest obrażony....ech)
Oczywiście opisałam te gorszed dni, bo czasem bywa lepiej.
No nie wiem czy takim wywodem cokolwiek Cię pocieszyłam, ale nie
jesteś sama ze swoją rodzinką ;-)
Również dziękuję za wysłuchanie.
Pozdrawiam
Ula (ulast) ważąca sos na obiad...
www.ulast.prv.pl
|