Data: 2004-07-10 07:49:45
Temat: Re: moja kolej :(
Od: "Margola Sularczyk" <malgos@spamu_nie_kochamy.panda.bg.univ.gda.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "MOLNARka" <M...@M...pl> napisał w wiadomości
news:cco67b$697$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Użytkownik "Margola Sularczyk"
<malgos@spamu_nie_kochamy.panda.bg.univ.gda.pl> napisał
>
> > Kłuje w oczy?
>
> Po kryzysie ???
> Nie ... po prostu jest mało wiarygodne (IMO oczywiście ... ja nie wierzę,
ze się można
> pozbierać po kryzysie).
I tym razem nie napiszę, że poczekamy zobaczymy, bo nie życzę :) Wszystko
zależy od woli przezwyciężenia kryzysu - obopólnej, choć zazwyczaj jest tak,
że na początku jedna strona chce bardziej, a druga tkwi jeszcze w
przeszłości i ją rozpatruje pod kątem przyszłości - to mogą być złe
doświadczenia, które legły u podstaw kryzysu, to mogą być dobre odczucia
związane z nową znajomością - jeśli taka się pojawiła - cokolwiek. I jeśli
nie wyjdzie się poza ten etap, to rzeczywiście, nie można się pozbierać.
Tu na szczęście mocno teoretyzuję, bo i kryzys w moim związku nie był tak
głęboki. I ledwie pojawiły się symptomy, wskazujące na rozluźnienie więzi,
obydwoje wzięliśmy się do roboty.
I jeszcze jedno: kluczem jest wzajemne PRZEBACZENIE. Pzrebaczenie wszystkich
przewinień (zaniedbań, bo głównie do tego się sprowadza istota kryzysów),
mniejszych i większych. Nie patrzeć na partnera "obecnie" pzrez pryzmat
tego, ajki był fatalny w przeszłości, ale patrzyć na fatalnego partnera w
przeszłości przez pryzmat tego, jak stara się obecnie i jak mu zależy.
Reasumując: myśleć pozytywnie.
> Margola ... z całym szacunkiem ... to poczekaj chwilę z tymi deklaracjami
jak już go
> przejdziesz i pożyjecie trochę.
E, dlaczego? Mówimy o tu i teraz. Na tu i teraz tak jest. Na przyszłość też
rokuje nieźle. I skoro to może pokaza ć autorce wątku, że MOŻNA przejść
przez ten etap bólu i zranionych emocji i jesczze z niegpo zacząć
odbudowywać, to dlaczego mam jej tego nie napisać?
> 'Kocham' - ok ... ale 'jestem kochana', 'chcemy być razem' ???
> Możemy być 100% pewni tylko swoich uczuć i myśli.
Ale to JEST moje odczucie, ze jestem kochana i że obydwoje chcemy byc razem.
No to mam mu zaprzeczać czy jak? Oczywiscie życie może pokazać jeszcze wiele
swoich twarzy, ale mam z tego powodu załamać się już dziś i defetystycznie
twierdzić, że wszystko i tak będzie do dupy, bo ktoś się zagubił i pewnie
bedzie powtarzał błędy? Martwić się będę, jeśli powtórzy, na razie się
cieszę.
Tym tokiem myśląc - czy młode małżeństwa cieszące się swoim ślubem też
powinny milczeć o tym, że są szczęśliwe, bo poczekamy, co im życie
przyniesie? Czyli można powiedzieć - chcieliśmy być razem. kochaliśmy -
dopiero po śmierci jednego z małżonków?
A przezwyciężanie kryzysu to trochę tak, jak na nowo potwierdzenie slubu.
Zgrzeszyłem, popełniłem błąd, ale chcę być z Toba, chcę to naprawić. I co -
taka deklarcja mniej jest warta, bo nie jest już przysięgą wyklepaną przed
księdzem? Dla mnie o tyle bardziej wartosciowa, że ktoś już wie, co go w
zwiazku czeka, nie idzie w niznane tylko chce wrócić na swój szlak, bo mu na
nim dobrze, bo wiedzie w dobrym celu. A nie mam powodoów, by przypisywac
niewłasciwe, złe intencje.
Ja może inaczej myslę,bo ja jestem chrześcijanka i ostatnio naczytałam się
rekolekcji o przebaczaniu i wziełam sobie do serca rady mądrych księżulków
:)
> > Ktoś będzie chciał mnie
> > uszczypnąć?
>
> Ja, ja, wybierz mnie :-)
Tobie też wybaczę, a co mi tam ;)
Kto w drugi policzek?
Margola
|