Data: 2001-05-08 14:01:43
Temat: Re: moralnosc a korzystanie z prostytutek.
Od: "Melisa" <m...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Gosia" <g...@p...onet.pl> napisała:
> > > A może krzywdzi i poniża najbardziej właśnie samą siebie?
> >
> > Hmm... to jest b. czesty argument przeciwniczek legalizacji prostytucji
i
> > prostytucji w ogole. A mi sie b. niepodoba taka wszechwiedza -
>
> Napisałam to w formie pytania, ponieważ nie wiem jak z tym jest - a nie
wiem
> właśnie dlatego że wszechwiedząca to nie jestem.
Hmm... no niech bedzie, ze nie bylo w tym zadnej oceny, a tylko i wylacznie
pytanie. Zastanawiac sie zawsze mozna...
> (..) Nie poniżam i nie piętnuję nikogo! Jeżeli
> jej z tym dobrze, to jest jej sprawa, ile razy jeszcze mam to podkreślić?
Przyznam, ze moje wrazenia sa inne, moze teraz po tych dyskusjach
wypowiadasz sie hmm... bardziej ostroznie, ale wroc do swoich pierwszych
postow - byly zupelnie inne, i ja tam widzialam potepienie i oceny.
> Daleko mi do pogardy wobec kogokolwiek. I do oceniania też - nie jestem
> Panem Bogiem aby rozliczać ludzi z ich grzechów.
No wlasnie - niby nie potepiasz, a tu za chwile walniesz ocenami typu
"grzech" czy "znalezienie normalnej/lepszej pracy". No, ale to nie moj
problem, jesli nie widzisz jak oceniasz.
> > > Według mnie taki zawód nie jest żadnym powodem do dumy.
> >
> > Od potepienia do dumy daleka droga, a posrodku mnostwo innych odczuc.
Nie
> > jest tak, ze albo jest sie upokorzonym swoim zawodem albo jest sie
dumnym.
>
> Dlaczego niby nie?
Chodzilo mi o to, ze nie ma dwoch skrajnosci - pomiedzy dumą a upokorzeniem
jest wiele innych odczuc na temat swojej pracy. Jesli ktos nie jest dumnym
nie znaczy ze automatycznie jest upokorzony. Tylko tyle chcialam
powiedziec.
> Nie jesteś dumna ze swojej pracy?
Nie, poniewaz w chwili obecnej nie jestem w stanie pracowac.
> Bo ja z mojej jestem. I wyobrażam sobie, że są zawody których nie
mogłabym
> wykonywać ponieważ czułabym się upokorzona (np omawiany).
I nie ma takich, ktorymi ani bys sie nie szczycila ani nie byla upokorzona?
> (..)Jak na razie to Ty mnie bardziej potępiasz za moje poglądy niż ja te
> prostytutki.
Jesli sie tak czujesz to moze cos w tym jest... w sumie tak, moze to jest
tak jak z nietolerancja nietolerancji? ;) Moze i potepiam potepiajacych,
moze...
> Moze dla Ciebie np calodzienne mycie klatek schodowych za pensje
> > ktora prostytutka dostaje w jeden dzien byloby ta "lepsza praca",
>
> Gdybym miała wybierać to zdecydowanie tak. Nie wszystko można przeliczyć
na
> pieniądze zarobione w jeden dzień.
Oczywiscie. Napisalam przeciez tylko tyle, ze nie dla kazdej osoby taka
sama praca bedzie uznana za "lepsza".
> (..) Dlaczego jedne osoby wkładają mnóstwo trudu w to aby zdobyć
wykształcenie,
> zdobyć właśnie te odpowiednie kwalifikacje, ciężko pracują na swoją
> przyszłość, podczas gdy inne idą na łatwiznę? Czy nie mam prawa do tego
aby
> bardziej poważać osoby które dają z siebie więcej? Nie pogardzać,
szkalować
> prostytutek, tak jak Ty to nieprawidłowo odbierasz, tylko po prostu
szanować
> bardziej inne zawody i ludzi, którzy wkładają więcej wysiłku, nie idą po
> najmniejszej linii oporu?
Prawo masz, nikt Ci nie zabroni. Tylko nie wiem dlaczego sadzisz, ze dla
wszystkich kobiet prostytucja to pojscie na latwizne i wkladaja w to
najmniej wysilku. Powiem tak, jak dla mnie to o wiele ciezszym zadaniem
jest samodzielne utrzymywanie sie od najmlodszych lat niz np "zdobywanie
odpowiednich kwalifikacji" siedzac u mamusi i studiujac. Przeciez wielu
studentow ma wlasnie prostsze zycie - nie musza zarabiac na chleb,
mieszkanie i jako takie utrzymanie, maja sie 'tylko' wyuczyc i zaliczac.
Potem maja zupelnie inne perspektywy niz ktos kto musial np od 17 roku
zycia sam sie zywic etc. Naprawde sadzisz, ze ci co moga siedziec u mamusi
wkladaja tak wiecej wysilku i ida po trudniejszej linii niz osoby zdane
tylko na siebie, a niejednokrotnie muszace utrzymac rodzicow czy
rodzenstwo? Bo chyba nie sadzisz, ze bycie prostytutka to zachcianka
coreczek z dobrych i bogatych domow, gdzie taka corka moglaby sobie
studiowac coby miec dobry start.
> > Ja sie nie przyczepie, tylko zapytam - a co by bylo gdyby ktos z Twoich
> > bliskich (czy z rodziny czy tez znajomych) pracowalby w taki sposob
(..)
> Oczywiście że nie odsunęłabym się, ale na pewno próbowałabym rozmawiać z
nią
> o tym, może udałoby się wspólnie wymyśleć coś innego.
Tzn "lepszego"? A gdyby ona miala inny system wartosci i dla niej "lepsze"
nie znaczyloby inne niz prostytucja?
> Skoro schodzimy na taki poziom dyskusji, to też zadam podobne pytanie:
gdyby
> np Twoja córka (odpukać) obrała taką drogę życiową, to mogłabyś tak
> spokojnie na to patrzeć? Pogłaskałabyś ją (..)
Nie. Ale probowalabym zrozumiec i zaakceptowac, nie nawracac za wszelka
cene na "wlasciwa" droge. A jesli w ogole mialabym dzieci to b. staralabym
sie dac im mozliwosc "podnoszenia wyksztalcenia" i "pracowania na
przyszlosc". Nie kazdy wie jak wiele to znaczy.
> (..) zaraz pewnie powiesz ze miałam na
> myśli że wszystkie są leniwe, albo że teraz tak trudno znaleźć pracę
> więc to je usprawiedliwia.
Nie rob ze mnie az tak ograniczonej dyskutantki ;)
>A w ten sposób przecież tak łatwo za kilka
> szybkich numerków skosić niezłą kasę.
To b. przykre, ze wypowiadasz sie o tym co ja powiem w taki sposob. NIGDY
nie napisalabym nic takiego.
> > (..) Nikomu nie narzucam, ze ma kochac prostytucje,
>
> Ale narzucasz mi swój sposób myślenia wcale nie mniej agresywnie niż
podobno
> ja Tobie i innym.
Jesli tak to widzisz to zupelnie niewlasciwie odbierasz sens moich
wypowiedzi.
> (..) Nie potępiam i nie gardzę tymi kobietami, zrozum to wreszcie. To
sprawa ich
> sumienia i ich moralności.
Co z tego, ze napiszesz, ze nie potepiasz skoro to potepienie wyziera z
kazdego sformulowania... No, ale coz, moze ja to widze w innym swietle...
> > > (..) kłócę się z Ninką, która tego nie rozumie.
> >
> > Oj rozumie bardzo dobrze, w koncu sama od paru latek uprawia ten seks z
> > kims kogo kocha i kto ja kocha.
>
> Nie interesuje mnie z kim Ninka uprawia seks.
Przeciez sama pytalas ja o ten seks...
> > (..) Ale ja w jego poscie widzialam raczej prosbe o poparcie i pomoc w
> > pozbyciu sie rozterek ;)
>
> Mojego poparcia nie zyska :-)
A mojego nie zyskalby nikt, niezaleznie od tego czy dotyczyloby korzystania
czy nie korzystania z platnego seksu. Uznaje, ze to sprawa czyichs wyborow
i nie powinnam w zaden sposob na nie wplywac.
> > > Ten może nie, ale w innym odniosłam wrażenie że jesteś raczej
> 'wyzwoloną'
> > > kobietą.
> > Niech by nawet tak bylo, i coz z tego wynika?
>
> A co ma z tego wynikać?
> Jeśli masz partnera któremu do odpowiada, to wszystko w
> porządku.
Przepraszam, ale ktoremu CO odpowiada...?
Ech, ciezko sie z Toba rozmawia - z powodu jaki juz przedstawilam. Sprobuje
jeszcze raz krok po kroku: napisalas, ze popieram Wieska w pomysle
skorzystania z prostytutki, ja na to przytoczylam post, w ktorym pisalam
mu, ze jesli ma opory moralne to niech nie korzysta. I spytalam czy ten
post wyglada na zachecajacy do korzystania. Ty na to, ze ten nie ale
wygladam na osobe wyzwolona. Wiec ja sie pytam czy to oznacza, ze
kogokolwiek zachecam do platnego seksu???
Czy gdziekolwiek w ktoryms momencie zachecalam do korzystania? Jesli masz
watpliwosci to powiem, ze NIE i nie rozumiem dlaczego to, ze okreslilas
mnie jako wyzwolona ma swiadczyc, ze namawiam kogos do prostytucji. Stad
moje pytanie "co z tego wynika" (z tego, czyli z bycia osoba "wyzwolona").
A Ty mi wyjezdzasz z moim partnerem... Przeciez ja pytalam o zaleznosci
miedzy "wyzwoleniem" a namawianiem do prostytucji, a nie o to co Ty myslisz
o moim rzekomym wyzwoleniu. To jest wlasnie ta trudnosc w rozmowie, o
ktorej pisalam.
> (..) zauważyłam że w tych dyskusjach trzeba bardzo uważać na słowa.
Oczywiscie, bo tutaj sa SAME slowa i tylko na nich mozna sie opierac.
Tak łatwo
> wypowiedzieć zdanie które ktoś opatrznie zrozumie i potem są same
> nieporozumienia.
To tez prawda, jestes na dobrej drodze do nauczenia sie sztuki dyskusji :))
Przyznam Ci, ze mnie takie rozmowy wiele nauczyly, zreszta mam nadzieje, ze
nadal sie ucze :)
> Ja nigdy bym tego nie zrobila, choc mozna moje poglady uznac
> > za "wyzwolone". I przyznam, ze Twoje posadzenie bylo krzywdzace.
>
> Dlaczego krzywdzące???
> Skoro pojęcie 'wyzwolona' nie jest wg Ciebie pejoratywne i nawet sama się
> tak określasz, to dlaczego
> czujesz się skrzywdzona przeze mnie?
Ojej, nie pisze, ze okreslenie jako "wyzwolona" bylo krzywdzace, ale
pisanie, ze namawiam kogos do korzystania z platnych pań :)
> Wyglada to
> > jakbys nie nadazala za tokiem calej argumentacji i skupiala sie tylko
na
> > ostatnim zdaniu,
>
> Zauważ, że zrobiłaś dokładnie to samo w naszej rozmowie parę linijek
wyżej.
Tzn co zrobilam? Wycielam kawalek Twojego tekstu? Ale mi nie chodzi o
wycinanie, tylko hmm... o podazanie za tokiem rozmowy, o to, ze kolejne
zdania wynikaja z poprzednich - mozesz sobie wycinac co chcesz, byleby w
Twojej glowie bylo poukladane co z czego wynika :)
To na razie tyle, czesc :)
Melisa
|