Data: 2005-02-23 16:22:36
Temat: Re: napiszcie coś :(
Od: "Nixe" <nixe@fałpe.peel>
Pokaż wszystkie nagłówki
Iwon(k)a pisze:
Nixe:
>> A kto mówi o wylewaniu łez? Chodziło tylko o wykazanie zrozumienia,
>> rozmowę, pocieszenie, uspokojenie. A NIE wymówki z zupełnie innego
>> powodu.
> wylewanie lez bylo "przenosnia", mozesz sobie tam
> podstawic to co teraz napisalas jesli lepiej to do
> ciebie przemowi.
Dobrze, podstawię sobie zamiast wylewania łez to, co wyżej napisałam. Zatem
Twoje słowa brzmiałby wtedy:
"Trudno powiedzieć, czy "oleję", ale na pewno nie wykażę zrozumienia, nie
pocieszę, nie uspokoję, nie porozmawiam wraz z nim na temat obrazka w
internecie, kiedy np. naprawiam ząb" Abstrahując od tego, że ten ząb
wsadziłaś tu zupełnie od czapy (bo mąż "pogubionej" nijak nie zajmował się
czymś równie ważnym i absorbującym), to czy faktycznie przyznałabyś się do
takiej reakcji?
>>>>>>>> Tym bardziej dziwi mnie, że zachowanie "pogubionej" w takiej
>>>>>>>> sytuacji określasz mianem "lekceważeniem uczuć męża".
>>>>>>> to sie dziw.
>>>>>> To jest argument?
>>>>> zawsze jakis, jesli nie rozumiesz innych.
>>>> Ba, żebyś choć podała te_inne_argumenty, to można byłoby się
>>>> pokusić o ich (nie)zrozumienie.
>>> dla mnie "ingorowanie" jest argumentem.
>> ?? Ignorowanie - czego? kogo? jest argumentem?
> to moze zacytuje moj post, bo widac ze zapomnialas
> "zupelnie lekcewazysz odczucia swojego meza."
I gdzie w tym zdaniu jest argument przemawiający za tym, że "pogubiona"
faktycznie lekceważy uczucia męża? Zapętliłaś się już tak, że w ogóle nie
można Cię zrozumieć. Przeczytaj sobie jeszcze raz powyższy dialog, którego
celowo nie wycinam, żeby łatwo było wykazać niespójność Twoich wypowiedzi.
>>>> Przeczytaj jeszcze raz, co napisałam. Nie sugeruję, że w sytuacji
>>>> "pogubionej" zachowałabyś się jak dziecko, ale, że mogą być inne
>>>> sytuacje, w których tak właśnie byś zareagowała. I tego Ci nie
>>>> życzę.
>>> i powiem tak, zachowam sie jak dorosly w takiej sytuacji.
>> Tzn. w jakiej?
> tzn w takiej jaka sama ty zdefiniowalas.
Czyli w sytuacji, w której mogłabyś zareagować jak dziecko, Ty zachowasz się
jak dorosły? Skąd to wiesz już teraz, z góry?
>> Czy chcesz powiedzieć, że z góry wiesz, iż nigdy nie będzie w Twoim
>> życiu sytuacji, która być może Cię przerośnie i nie będziesz w
>> stanie zachować się wtedy racjonalnie?
> nie chodzi mi o zachowanie recjonalne/irracjonalne, ale
> o zachowanie czym wyroznia sie zachowanie dziecka
> od doroslego.
No więc jeszcze raz:
"Czy chcesz powiedzieć, że z góry wiesz, iż nigdy nie będzie w Twoim życiu
sytuacji, która być może Cię przerośnie i nie będziesz w stanie zachować się
wtedy jak dorosła?"
> dziecko jest psychicznie "uzaleznione"
> od doroslejgo opiekuna, dorosly niekoniecznie.
A co ma do tego uzależnienie?
Szok to szok i zdarza się zarówno małym, jak i dużym.
I nie każdy dorosły potrafi poradzić z nim sobie sam, co w żaden sposób nie
dyskredytuje jego dorosłości, dojrzałości, samodzielności.
>>>> Przyszła do niego z problemem. Pierwsza. A on to zlekceważył, nawet
>>>> nie wysłuchał, a za to wytknął jej pod nos zepsuty podgrzewacz.
>>> z tego co wiem, to wysluchal,
>> Raczej usłyszał. Siłą rzeczy, bo uszu sobie watą nie zatkał :->
> za malo ci, ze wysluchal co miala do powiedzenia?
Gdzie wyczytałaś, że_wysłuchał_? Pytam poważnie, bo ja przejrzałam cały wątek
i nie ma o tym mowy. Proszę o cytat.
>> A mnie chodziło o "wysłuchanie". Czyli_skupienie uwagi_na tym, co
>> ktoś mówi.
> skad wiesz, ze sie nie skupil? bo nie skomentowal tego???
A skąd Ty w takim razie wiesz, że się skupił?
>>> tylko tyle, ze nie zareagowal "jak nalezy".
>> A Ty uważasz, że jego reakcja była do końca w porządku?
> do konca to ty i ja nie wiemy, bo mamy realcje
> tylko pogubionej.
Tyle tylko, że ta jedyna relacja jakoś nie przeszkodziła Ci, by z góry ocenić
autorkę wątku i to ocenić w sposób negatywny.
> uwazam, iz zostal zaskoczony w czasie waznej dla niego
> pracy
ROTFL!
JAKIEJ ważnej dla niego pracy. Gdzieś to w ogóle wyczytała?
Idąc tym tokiem myślenia można powiedzieć, że cokolwiek by robił (leżał, mył
naczynia, obcinał paznokcie, myślał, stał w kolejce), to byłaby to ważna
praca, którą ona śmiała przerwać przychodząc ze swoim problemem. Ale nawet
gdyby tak było, to chyba lepiej brzmiałoby z jego ust "Poczekaj moment,
jestem teraz zajęty, za chwilę pogadamy, bo nie chcę teraz przerywać" niż
wymówki.
>> Poczytałam. Nie znalazłam żadnej informacji, by mąż jej wysłuchał.
> a ja wyczytalam, iz ja wysluchal.
Jak wyżej - poproszę o cytat.
>> Nie pisałam o bieganiu z_każdym_problemem. Napisałam wyraźnie
>> "wyobraź sobie, że masz naprawdę duży problem". NAPRAWDĘ DUŻY.
> skup sie wiec ty, i zrozum, iz "naprawde duzy" problem
> dla dziecka bedzie "mniej" duzy dla doroslego, i
> w tej kategorii rozwazam postepowanie pogubionej.
Przepraszam, ale dla JAKIEGO DZIECKA? Rozmawiamy teraz o nas, dorosłych i
prosiłam Cię, byś wyobraziła sobie swój, dorosły problem. Ważny dla Ciebie.
Tak, jak problem "pogubionej" był ważny dla niej.
> jesli dla niej ten problem byl na tyle duzy, zeby
> szukac jedynego ukojenia w tz, ktory ma wtedy rzucic
> co robi, jest dla mnie "dziecinne".
A Ty ze wszystkim radzisz sobie zupełnie sama.
Zawsze? W każdej sytuacji? To tylko pogratulować.
Jeśli tak, to nie dziwię się, że nie jesteś w stanie zrozumieć sytuacji
"pogubionej".
Ale to wcale nie znaczy, że wolno Ci tę sytuację oceniać w sposób taki, jak
to
zrobiłaś.
> a jesli mam NAPRAWDE DUZE problemy, to NIE ZAWSZE
> biegam do kogokolwiek. rozumiesz juz teraz.
A gdzie ja pisałam o bieganiu ZAWSZE?
> nie _kazdy_ MALY, i nie _kazdy_ DUZY i nie _kazdy_
> NAPRAWDE DUZY sklania mnie do szukania pomocy u innych.
A gdzie pisałam o KAŻDYM problemie.
Wiesz co - teraz przeszłaś samą siebie. Zwróciłam Ci poprzednio uwagę, żebyś
nie wyczytywała tego, co nie zostało napisane, a Ty popełniłaś właśnie
dokładnie ten sam błąd i w tej samej sytuacji.
>>> a jesli biegne w trakcie pracy danej osoby,
>> Czy "pogubiona" przyszła do męża w trakcie jego pracy?
> a nie? mam wrazenie, iz wtedy zajmowal sie zepsutym
> sprzetem.
Łomatko! I to jest naprawdę AŻ TAKA praca, w której za Chiny nie można
przeszkodzić i przyjść ze swoim problemem? Jakby kroił marchewkę, to też
pewnie nie mogłaby mu przerwać :->
>>> zeby tylko mi lzy z policzkow obetrzec, bo sie obrazka
>>> przetsraszylam.
>> A tu prośba kolejna - nie dyskredytuj uczuć innych osób, nawet jeśli
>> wydają Ci się śmieszne.
> ale moge je skomentowac?
Owszem, tylko po co?
Żeby stracić szacunek?
>> Ty się być może obrazka nie wystraszysz, ale są inne rzeczy, które
>> mogłyby wywołać u Ciebie szok.
> na pewno. i co w zwiazku z tym? mam miec pretensje, ze
> u innych nie wywolaly?
?????
>>> to poczytaj posty pogubionej.
>> Poczytałam.
>> Znikąd nie wynika, by żądała od kogokolwiek, by rzucał to, co robi i
>> biegł jej na pomoc.
> a dla mnie wynika. co wiecej chce to uzyskac nawet
> na necie.
Kolejne nadinterpretacje. Tym razem już naprawdę śmieszne.
> jesli napisze tutaj jej maz, i w swoich slowach
> opisze ta sytuacje wtedy ci odpowiem. jesli Ty
> umiesz juz odpowiedziec, gratuluje wyobrazni tylko.
A dlaczego nieobecność męża w tym wątku i brak jego wypowiedzi jakoś nie
przeszkodziły Ci, by
osądzić "pogubioną"?
>>> dla mnie brak reakcji=/= brak szacunku.
>> Czyli jednak lekceważy? No proszę. Szkoda tylko, że tak późno to
>> zauważyłaś.
> :))) fajnie umiesz czytac. nic takiego nie napisalam ;)))))
Faktycznie, z pośpiechu źle zinterpretowałam znaczek =/=.
Zatem pytanie nadal jest bez odpowiedzi. Tym bardziej, że reakcja męża była,
jak najbardziej. Tyle tylko, że w formie wymówek na temat podgrzewacza, a
więc mało adekwatna do problemu "pogubionej".
>>>>> ale to co sie stalo przedtem ma ogromne znaczenie w tym jak
>>>>> sie zachowlala ona, czy tez tz.
>>>> A jakie to ma teraz znaczenie? Dziewczyna wpadła w szok.
>>>> Każdemu może się zdarzyć, tyle, że z zupełnie innego powodu.
>>> dla mnie powod szoku ma ogromne znaczenie.
>> I co w związku z tym?
> bardzo duzo.
Ale CO konkretnie? Do czego jest Ci potrzebny ten powód szoku?
>> Oceniasz, który powód jest wg Ciebie ważny, a który nie i dopiero
>> wtedy reagujesz?
> tak.
No to teraz mnie po prostu rozwaliłaś :-O
Czyli szukać u Ciebie pomocy mogą tylko te osoby, których problemy_TY_uznasz
za ważne wg własnych kryteriów? Jestem naprawdę w szoku (ale nie przejmuj
się - dam sobie z tym radę sama ;-)
>> A może warto uwierzyć, że jeśli ktoś się naprawdę przestraszył,
>> spanikował, przestał myśleć racjonalnie, to widocznie_dla niego_taki
>> powód był wystarczająco ważny, żeby mu dech zaparło.
> mozna wierzyc, ale jesli sie taki powod uwaza za blahy, nie
> mozna udawac rownie przestraszonego.
A kto pisał o konieczności udawania równie przestraszonego??
Czy tylko taką reakcję przewidujesz?
> przynajmniej ja nie umiem udawac uczuc.
I nikt tego od Ciebie nie wymaga. Naprawdę do tej pory uważałaś, że jeśli
ktoś w szoku przychodzi do Ciebie z problemem, to należy podzielić jego
strach i bać się razem z nim?
--
PozdrawiaM
|