| « poprzedni wątek | następny wątek » |
61. Data: 2014-12-20 18:46:47
Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'Dnia Sat, 20 Dec 2014 05:13:43 +0100, Chiron napisał(a):
> Użytkownik "XL" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:1q77xdbdx74gi.b31ygt5tpnla$.dlg@40tude.net...
>> Dnia Fri, 19 Dec 2014 22:45:21 +0100, Chiron napisał(a):
>>
>>> Naprawdę znasz kogoś takiego, kto potrafi zaopiekować się psem, potrafi
>>> wyczuć jego potrzeby- i ma patologiczne relacje z innymi ludxmi?
>>
>> Oczywiście, ja znam, mam taką panią naprzeciwko - totalnie porąbana
>> istota.
>> Kiedyś nawet to opisałam:
>> http://pl.hum.poezja.narkive.com/8nC7Tyzv/psia-ma
>
> Hmm, no ok. Tu rzeczywiście coś poszło nie tak. IMO- to taka ucieczka od
> ludzi, lęk przed związkami. Choć psychicznie taka gotowość (na związek)
> istnieje (a raczej istniałaby, gdyb y nie ten stały lęk). To mechanizm
> wyparcia, ucieczki.
Nic z tych rzeczy, uwierz. To po prostu kalectwo emocjonalne. Ta konkretna
osoba jest prawnikiem, wykształcona kobi9eta - miała męża, którym też
opiekowała sie jak psem, tzn kiedy robił to, co chciala. W sumie on nawet
był jak pies - zalezny od niej, chory=bezbronny (usunięta część mózgu)...
> Myślę jednak, że taka osoba- jak podejmie decyzję- to
> może mieć całkiem udane związki z ludźmi.
Całe życie jej się to nie udało. Nawet nas, najbliższych sąsiadów sobie
zraziła, pomimo że wychodzilismy naprzeciw z gestami pomocy itp.
> Oczywiście- takie "podjęcie
> decyzji" to nie tylko jednorazowy akt woli. To cały, skomplikowany i być
> może długotrwały proces psychologiczny.
>
> A w drugą stronę? Osoba, która nie potrafi się zaopiekować zwierzęciem- nie
> będzie też potrafiła człowiekiem.
Nie ma takiej prawidłowości wg mnie. Np ktoś, kto jest _naprawdę_
odpowiedzialny, być może nie zajmie się zwierzęciem właśnie z powodu bycia
odpowiedzialnym, mając poczucie własnej niedoskonałości - ale to samo
poczucie odpowiedzialności każe mu się zmobilizować, kiedy chodzić będzie o
człowieka.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
62. Data: 2014-12-20 18:47:51
Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'W dniu 2014-12-19 23:32, Qrczak pisze:
> Dnia 2014-12-19 23:19, obywatel FEniks uprzejmie donosi:
>> W dniu 2014-12-19 22:55, Qrczak pisze:
>>> Dnia 2014-12-19 22:44, obywatel FEniks uprzejmie donosi:
>>>> W dniu 2014-12-19 22:14, FEniks pisze:
>>>>> W dniu 2014-12-19 21:56, Qrczak pisze:
>>>>>
>>>>>> I właśnie to mnie też zafrapowało. Pytali dzieci, dzieci po
>>>>>> dziecięcemu
>>>>>> odpowiedziały (tu pominę nasuwające się od razu przykłady
>>>>>> skandalicznego
>>>>>> zaniedbania dzieci), ale urosły i dorosły. I kiedyś coś dojrzały. I
>>>>>> ten
>>>>>> moment mnie interesuje: kiedy dziecko może stwierdzić "nie kochała
>>>>>> mnie".
>>>>>
>>>>> Nie wiem. Może wtedy, kiedy jakoś zdefiniuje sobie, co to znaczy
>>>>> kochać,
>>>>> zwłaszcza własne dziecko. Czyli na przykład wtedy, kiedy samo ma
>>>>> dziecko.
>>>>>
>>>>> Ale w takiej sytuacji raczej tak nie stwierdzi, bo stwierdzenie "nie
>>>>> kochała mnie" jest bardzo ograniczone.
>>>>
>>>> A ta wypowiedź (z linka) to w ogóle jest kuriozum:
>>>>
>>>> "Moja mama mnie nie kochała, ale będąc fantastycznym, porządnym,
>>>> uczciwym, odpowiedzialnym, sensownym i rozsądnym człowiekiem była też i
>>>> wyśmienitym rodzicem. Czasem się pewnie kochać nie da, ale zdrowy i
>>>> przyzwoity człowiek takie "życiowe zadanie", jakim jest wychowanie
>>>> dziecka spełni jak tylko może najlepiej i może się zdarzyć, że lepiej
>>>> niż ci pełni wielkich uczuć. (bi_scotti)"
>>>
>>> Kuriozum bo?
>>
>> Bo na jakiej podstawie on definitywnie stwierdził, że matka go nie
>> kochała, jednocześnie przy tym uważając, że była wyśmienitym rodzicem?
>> I kim są "ci pełni wielkich uczuć"?
>>
>> Tą ścieżką możemy dojść do wniosku, że miłość rodzicielska to tylko
>> jakaś głupia egzaltacja.
>> A IMO postawa miłości to także - a nawet przede wszystkim - to, co
>> prezentowała jego matka.
>
> To nie musi być jakaś głupia egzaltacja. To może być tylko zwykłe
> wyrachowanie.
Wszystko jedno, w każdym razie coś, co autor tego liściku określił jako
"pełnię wielkich uczuć". Nie wiadomo, o co mu/jej właściwie chodziło,
ale możliwe, że o uzewnętrznianie tych uczuć przez rodzica, czyli
czułość. Wygląda na to, że w ten sposób zdefiniował sobie miłość
rodzicielską. Dziwne, bo to tak, jakby zdefiniował ją sobie poprzez ten
brak/niedostatek, a nie przez to, co rzeczywiście otrzym(yw)ał i uważa
za wyśmienite. Dlatego uznałam to za kuriozalne albo po prostu fałszywe.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
63. Data: 2014-12-20 18:50:10
Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'W dniu 2014-12-20 15:47, Chiron pisze:
>
> Użytkownik "Qrczak" <q...@q...pl> napisał w wiadomości
> news:54958229$0$21552$65785112@news.neostrada.pl...
>> Dnia 2014-12-20 14:16, obywatel Chiron uprzejmie donosi:
>>> Użytkownik "Qrczak" <q...@q...pl> napisał w wiadomości
>>> news:549542a8$0$21551$65785112@news.neostrada.pl...
>>>> Dnia 2014-12-20 01:04, obywatel Ghost uprzejmie donosi:
>>>>> Użytkownik "Qrczak" napisał w wiadomości grup
>>>>> dyskusyjnych:5494ae30$0$21547$6...@n...neostrad
a.pl...
>>>>>
>>>>>> > Widzę jeden kłopot w całej tej dyskusji, nie uściślenie pojęć. Bez
>>>>>> > tego
>>>>>> > to można w nieskończoność po manowcach logiki żeglować.
>>>>>
>>>>>> Konkret jest prosty: matka nie kocha dziecka.
>>>>>
>>>>> No ale ile matek tyle kochań. I nie-kochań.
>>>>
>>>> Kura mać. W sumie racja.
>>>>
>>>> Ale...
>>>>
>>>>> Kiedy i gdzie zaczyna się
>>>>> nie-kochanie, a kiedy jest to kochanie tylko zakłócone np. jakimiś
>>>>> problemami z innych obszarów życia?
>>>>
>>>> Kiedy dziecko czuje to niekochanie?
>>>
>>> Odpowiem p oraz 3- IMO ostatni (mam nadzieję:-) )
>>>
>>>
>>> n i e c z u j e.
>>>
>>> Jeśli ma predyspozycje- może skłonności- do refleksyjności- to przyjdzie
>>> czas, że p o c z u j e, że coś nie tak. Wtedy- być może- zacznie szukać
>>> pomocy. Rozpocznie swój rozwój duchowy- zmiany. I dopiero w tym momencie
>>> znajduje się na d r o d z e, którą może dojść do pewnego etapu rozwoju
>>> duchowego, kiedy to do niej z całą mocą dotrze (że nie była kochana).
>>> Jest to cały, skomplikowany proces. Ty wciąż pytasz, jak długo to trwa?
>>> Czyli- u rzadko kogo do tego dochodzi- to raz. A dwa- kiedy? W książce
>>> "Alicja w Krainie Czarów" Alicja pyta swojego przewodnika- Kota z
>>> Cheshire- którędy dojść do tego pięknego ogrodu? Kot pokazuje jedną
>>> drogę- i co ją spotka na tej drodze. Potem pokazuje przeciwną drogę-
>>> omawiając, co z kolei na tej ją spotka. Obie drogi prowadzą do pięknego
>>> ogrodu. Gdy zniecierpliwiona Alicja pyta, którą drogą dojdzie szybciej-
>>> Kot odpowiada:
>>>
>>> TO ZALEŻY TYLKO OD TEGO, JAK BARDZO CHCESZ TAM DOJŚĆ
>>
>> Fajnie, że znów o tym piszesz, to nie muszę szukać, gdzie odpowiedzieć.
>>
>> Zakładając, że już dotrze do tego miejsca, czy poinformowanie matki,
>> że się dotarło ma sens?
>> I drugie pytanie: czy oczekiwać, że matka potwierdzi tę refleksję czy
>> raczej nie warto tego potwierdzenia usłyszeć?
> Po co człowiek rozpoczyna rozwój duchowy? Czy po to, żeby zobaczyć, jak
> świat go krzywdził- i teraz móc wszystkim dokopać? Jeśli człowiek
> zrozumie, że nie był kochany- a także zrozumie, że jego mama też nie
> była kochana i że to się tak ciągnie..a poza tym- skoro się nie było
> kochanym- to i samemu robi się krzywdę innym. To przecież szereg bardzo
> skomplikowanych procesów- któych najważniejszym celem jest p r z e b a
> c z e n i e. Sobie. I innym. Tego nie da się zamknąć w kilku zdaniach.
> No ale skoro szło się drogą rozwoju osobistego samemu, bez mamusi- no to
> należy przypuszczać, że my jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Mama- tam gdzie
> była. Praktycznie więc na 100% nie potwierdzi, zracjonalizuje,
> zaprzeczy, wyprze, obwini, etc- a cała "dyskusja" skończy się po prostu
> kłótnią- zapewne kolejną. Można jedynie starać się- na ile jest się w
> danym momencie w stanie- budować z mamą relacje na nowo. Relacje 2
> dorosłych osób. Nie podchodzić do mamy z pozycji dziecka- bo dziecko nic
> nie może zrobić w relacjach z matką. Dziecko może mamie co najwyżej
> wykrzyczeć, jaka z niej niedobra mamusia.
> Tyle, że za tym wszystkim nierzadko kryją się lata całe...no i
> oczywiście być może mama nigdy nie zauważy, że to jej dziecko jest już
> zupełnie kim innym. Tyle, że to jej kłopot
I tu się w pełni z Tobą zgadzam.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
64. Data: 2014-12-20 18:50:44
Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'Dnia Sat, 20 Dec 2014 14:20:44 +0100, Chiron napisał(a):
> Ot- nie
> dziwię się np młodej mamie, dbającej o kliniczną wręcz czystość w domu, że
> broni się jak może, żeby jej nikt nie przyrowadzał do domu sierściucha.
> Tyle, że nie wynika z tego, że ona nie lubi zwierząt- choć tak pewno sama
> twierdzi
100/100 :-)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
65. Data: 2014-12-20 18:51:42
Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'Dnia Sat, 20 Dec 2014 14:20:44 +0100, Chiron napisał(a):
> Ot- nie
> dziwię się np młodej mamie, dbającej o kliniczną wręcz czystość w domu, że
> broni się jak może, żeby jej nikt nie przyrowadzał do domu sierściucha.
> Tyle, że nie wynika z tego, że ona nie lubi zwierząt- choć tak pewno sama
> twierdzi
Ona po prostu nie lubi zwierząt _w domu_. No ale przecież jest dosyć ludzi
dobrej woli, którzy (jak tutaj) zarzucą jej bezduszność...
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
66. Data: 2014-12-20 18:57:56
Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'W dniu 2014-12-20 05:24, Chiron pisze:
>
> Użytkownik "Qrczak" <q...@q...pl> napisał w wiadomości
> news:5494a51f$0$2163$65785112@news.neostrada.pl...
>>>> FEniks pisze:
>>>>> W dniu 2014-12-19 21:56, Qrczak pisze:
>>>>
>>>>>> I właśnie to mnie też zafrapowało. Pytali dzieci, dzieci po
>>>>>> dziecięcemu
>>>>>> odpowiedziały (tu pominę nasuwające się od razu przykłady
>>>>>> skandalicznego
>>>>>> zaniedbania dzieci), ale urosły i dorosły. I kiedyś coś dojrzały.
>>>>>> I ten
>>>>>> moment mnie interesuje: kiedy dziecko może stwierdzić "nie kochała
>>>>>> mnie".
>>>>
>>>>> Nie wiem. Może wtedy, kiedy jakoś zdefiniuje sobie, co to znaczy
>>>>> kochać,
>>>>> zwłaszcza własne dziecko. Czyli na przykład wtedy, kiedy samo ma
>>>>> dziecko.
>>>>
>>>> Moja córka Kasia napisała mi, że chciałaby przeżyć coś co się nazywa
>>>> szczęście rodzinne po tym jak spotkała się z bezgranicznym szacunkiem
>>>> i zaufaniem z mojej strony.
>>>>
>>>> Rodzic, który nie szanuje i nie ufa dziecku nie kocha dziecka. i to sa
>>>> warunki konieczne miłości; bez nich nie ma miłości.
>>>
>>> To rzeczywiście nic dodać, nic ująć. Tyle, że na ile szczere były Twoje
>>> działania- odbije się to na związku córki. Obserwuj.
>>
>> Dziękuję, że dzięki Tobie objawiła się miłość prawdziwa.
>> PS. Może dobrze i że masz synów.
>>
>
> Rodzic, który szanuje i ufa dziecku a także wybacza mu jego przewiny i
> akceptuje go takim, jakie jest, dbając o szczerość ich wzajemnych
> relacji- kocha dziecko..
>
> Zmieniłem wypowiedź Leotara- uważam, że oddaje ona istotę miłości.
> Odpowiedź wcześniejsza (moja) dana Leotarowi zawierała akceptację
> definicji i...niewiarę w to, że jest ona wypełniona szczerą treścią (ze
> względu na osobę). Kolejna rzecz- dla mnie bardzo ważna- można coś
> definiować za (miłością jest to, tamto, owo). Mozna coś definiować na
> nie (miełością nie jest to, nie jest tamto). Tak zrobił Leotar-
> zdefiniował ją na nie. To jeszcze bardziej mnie uczyniło sceptycznym. Tu
> krótkie wyjaśnienie- w zasadzie na osobny wątek:-)
>
> ludzie sięs ami programują- tym, co mówią, myślą, jakie mają
> wyobrażenia o sobie, świecie, etc. Definiowanie czegoś silnie nas
> programuje. Jeśli definiuje się miłość na "nie"- to ja jestem sceptyczny
> wobec tego, kto ją tak definiuje.
W ogóle powiedziałabym, że im bardziej precyzyjne zdefiniowanie miłości
rodzicielskiej, tym większe zagrożenie, że się tej definicji wymkniemy.
Albo rodzice/matka się jej wymkną. I wtedy łatwo przyjdzie powiedzieć -
o! nie kochała mnie!
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
67. Data: 2014-12-20 19:12:26
Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Użytkownik "XL" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
news:12rma6nlxb6cd$.11c3fjoghqwxb$.dlg@40tude.net...
> Dnia Sat, 20 Dec 2014 05:13:43 +0100, Chiron napisał(a):
>
>> Użytkownik "XL" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
>> news:1q77xdbdx74gi.b31ygt5tpnla$.dlg@40tude.net...
>>> Dnia Fri, 19 Dec 2014 22:45:21 +0100, Chiron napisał(a):
>>>
>>>> Naprawdę znasz kogoś takiego, kto potrafi zaopiekować się psem, potrafi
>>>> wyczuć jego potrzeby- i ma patologiczne relacje z innymi ludxmi?
>>>
>>> Oczywiście, ja znam, mam taką panią naprzeciwko - totalnie porąbana
>>> istota.
>>> Kiedyś nawet to opisałam:
>>> http://pl.hum.poezja.narkive.com/8nC7Tyzv/psia-ma
>>
>> Hmm, no ok. Tu rzeczywiście coś poszło nie tak. IMO- to taka ucieczka od
>> ludzi, lęk przed związkami. Choć psychicznie taka gotowość (na związek)
>> istnieje (a raczej istniałaby, gdyb y nie ten stały lęk). To mechanizm
>> wyparcia, ucieczki.
>
> Nic z tych rzeczy, uwierz. To po prostu kalectwo emocjonalne. Ta konkretna
> osoba jest prawnikiem, wykształcona kobi9eta - miała męża, którym też
> opiekowała sie jak psem, tzn kiedy robił to, co chciala. W sumie on nawet
> był jak pies - zalezny od niej, chory=bezbronny (usunięta część mózgu)...
Ano włąśnie...jak psem opiekuje się jak furby'm- to z pewnością nie ma z nim
dobrych relacji. Sam wiziałem nie raz właścicieli psów chwalących się, jaki
to jego pies posłuchany- a traktują go jak rzecz. Ten człowiek natomiast
miałdobre relacje ze swoim psem:
http://www.filmweb.pl/film/Mój+przyjaciel+Hachiko-20
09-449935
oglądałaś?
>
>> Myślę jednak, że taka osoba- jak podejmie decyzję- to
>> może mieć całkiem udane związki z ludźmi.
>
> Całe życie jej się to nie udało. Nawet nas, najbliższych sąsiadów sobie
> zraziła, pomimo że wychodzilismy naprzeciw z gestami pomocy itp.
>
>> Oczywiście- takie "podjęcie
>> decyzji" to nie tylko jednorazowy akt woli. To cały, skomplikowany i być
>> może długotrwały proces psychologiczny.
>>
>> A w drugą stronę? Osoba, która nie potrafi się zaopiekować zwierzęciem-
>> nie
>> będzie też potrafiła człowiekiem.
>
> Nie ma takiej prawidłowości wg mnie. Np ktoś, kto jest _naprawdę_
> odpowiedzialny, być może nie zajmie się zwierzęciem właśnie z powodu bycia
> odpowiedzialnym, mając poczucie własnej niedoskonałości - ale to samo
> poczucie odpowiedzialności każe mu się zmobilizować, kiedy chodzić będzie
> o
> człowieka.
Nie czy się zajmie. Czy jest w stanie się zająć. Może się nie zajmie, bo np
ma alergię. Kwestia-czy gdyby się zajął- zrobiłby to właściwie. Pies jest
szczery- nie potrafi udawać. Jak będzie po prostu wytresowany- to będzzie
bać się swojego pana i dlaego go będzie słuchać. Jeśli będzie kochać- to
będzie to okazywał w sposób jawny:-)
--
Chiron
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
68. Data: 2014-12-20 19:13:20
Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Użytkownik "FEniks" <x...@p...fm> napisał w wiadomości
news:m74co2$fug$1@news.icm.edu.pl...
>
>>>>>>> I właśnie to mnie też zafrapowało. Pytali dzieci, dzieci po
>>>>>>> dziecięcemu
>>>>>>> odpowiedziały (tu pominę nasuwające się od razu przykłady
>>>>>>> skandalicznego
>>>>>>> zaniedbania dzieci), ale urosły i dorosły. I kiedyś coś dojrzały. I
>>>>>>> ten
>>>>>>> moment mnie interesuje: kiedy dziecko może stwierdzić "nie kochała
>>>>>>> mnie".
>>>>>>
>>>>>> Nie wiem. Może wtedy, kiedy jakoś zdefiniuje sobie, co to znaczy
>>>>>> kochać,
>>>>>> zwłaszcza własne dziecko. Czyli na przykład wtedy, kiedy samo ma
>>>>>> dziecko.
>>>>>>
>>>>>> Ale w takiej sytuacji raczej tak nie stwierdzi, bo stwierdzenie "nie
>>>>>> kochała mnie" jest bardzo ograniczone.
>>>>>
>>>>> A ta wypowiedź (z linka) to w ogóle jest kuriozum:
>>>>>
>>>>> "Moja mama mnie nie kochała, ale będąc fantastycznym, porządnym,
>>>>> uczciwym, odpowiedzialnym, sensownym i rozsądnym człowiekiem była też
>>>>> i
>>>>> wyśmienitym rodzicem. Czasem się pewnie kochać nie da, ale zdrowy i
>>>>> przyzwoity człowiek takie "życiowe zadanie", jakim jest wychowanie
>>>>> dziecka spełni jak tylko może najlepiej i może się zdarzyć, że lepiej
>>>>> niż ci pełni wielkich uczuć. (bi_scotti)"
>>>>
>>>> Kuriozum bo?
>>>
>>> Bo na jakiej podstawie on definitywnie stwierdził, że matka go nie
>>> kochała, jednocześnie przy tym uważając, że była wyśmienitym rodzicem?
>>> I kim są "ci pełni wielkich uczuć"?
>>>
>>> Tą ścieżką możemy dojść do wniosku, że miłość rodzicielska to tylko
>>> jakaś głupia egzaltacja.
>>> A IMO postawa miłości to także - a nawet przede wszystkim - to, co
>>> prezentowała jego matka.
>>
>> To nie musi być jakaś głupia egzaltacja. To może być tylko zwykłe
>> wyrachowanie.
>
> Wszystko jedno, w każdym razie coś, co autor tego liściku określił jako
> "pełnię wielkich uczuć". Nie wiadomo, o co mu/jej właściwie chodziło, ale
> możliwe, że o uzewnętrznianie tych uczuć przez rodzica, czyli czułość.
> Wygląda na to, że w ten sposób zdefiniował sobie miłość rodzicielską.
> Dziwne, bo to tak, jakby zdefiniował ją sobie poprzez ten
> brak/niedostatek, a nie przez to, co rzeczywiście otrzym(yw)ał i uważa za
> wyśmienite. Dlatego uznałam to za kuriozalne albo po prostu fałszywe.
>
100/100
:-)
--
Chiron
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
69. Data: 2014-12-20 19:29:16
Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Użytkownik "FEniks" <x...@p...fm> napisał w wiadomości
news:m74dav$32a$1@news.icm.edu.pl...
>W dniu 2014-12-20 05:24, Chiron pisze:
>>
>> Użytkownik "Qrczak" <q...@q...pl> napisał w wiadomości
>> news:5494a51f$0$2163$65785112@news.neostrada.pl...
>>>>> FEniks pisze:
>>>>>> W dniu 2014-12-19 21:56, Qrczak pisze:
>>>>>
>>>>>>> I właśnie to mnie też zafrapowało. Pytali dzieci, dzieci po
>>>>>>> dziecięcemu
>>>>>>> odpowiedziały (tu pominę nasuwające się od razu przykłady
>>>>>>> skandalicznego
>>>>>>> zaniedbania dzieci), ale urosły i dorosły. I kiedyś coś dojrzały.
>>>>>>> I ten
>>>>>>> moment mnie interesuje: kiedy dziecko może stwierdzić "nie kochała
>>>>>>> mnie".
>>>>>
>>>>>> Nie wiem. Może wtedy, kiedy jakoś zdefiniuje sobie, co to znaczy
>>>>>> kochać,
>>>>>> zwłaszcza własne dziecko. Czyli na przykład wtedy, kiedy samo ma
>>>>>> dziecko.
>>>>>
>>>>> Moja córka Kasia napisała mi, że chciałaby przeżyć coś co się nazywa
>>>>> szczęście rodzinne po tym jak spotkała się z bezgranicznym szacunkiem
>>>>> i zaufaniem z mojej strony.
>>>>>
>>>>> Rodzic, który nie szanuje i nie ufa dziecku nie kocha dziecka. i to sa
>>>>> warunki konieczne miłości; bez nich nie ma miłości.
>>>>
>>>> To rzeczywiście nic dodać, nic ująć. Tyle, że na ile szczere były Twoje
>>>> działania- odbije się to na związku córki. Obserwuj.
>>>
>>> Dziękuję, że dzięki Tobie objawiła się miłość prawdziwa.
>>> PS. Może dobrze i że masz synów.
>>>
>>
>> Rodzic, który szanuje i ufa dziecku a także wybacza mu jego przewiny i
>> akceptuje go takim, jakie jest, dbając o szczerość ich wzajemnych
>> relacji- kocha dziecko..
>>
>> Zmieniłem wypowiedź Leotara- uważam, że oddaje ona istotę miłości.
>> Odpowiedź wcześniejsza (moja) dana Leotarowi zawierała akceptację
>> definicji i...niewiarę w to, że jest ona wypełniona szczerą treścią (ze
>> względu na osobę). Kolejna rzecz- dla mnie bardzo ważna- można coś
>> definiować za (miłością jest to, tamto, owo). Mozna coś definiować na
>> nie (miełością nie jest to, nie jest tamto). Tak zrobił Leotar-
>> zdefiniował ją na nie. To jeszcze bardziej mnie uczyniło sceptycznym. Tu
>> krótkie wyjaśnienie- w zasadzie na osobny wątek:-)
>>
>> ludzie sięs ami programują- tym, co mówią, myślą, jakie mają
>> wyobrażenia o sobie, świecie, etc. Definiowanie czegoś silnie nas
>> programuje. Jeśli definiuje się miłość na "nie"- to ja jestem sceptyczny
>> wobec tego, kto ją tak definiuje.
>
> W ogóle powiedziałabym, że im bardziej precyzyjne zdefiniowanie miłości
> rodzicielskiej, tym większe zagrożenie, że się tej definicji wymkniemy.
> Albo rodzice/matka się jej wymkną. I wtedy łatwo przyjdzie powiedzieć - o!
> nie kochała mnie!
>
Jeśli będziemy pamiętać, że to tylko słowa- które w mnie jlub bardziej
nieudolny sposób próbują określić pewną rzeczywistość- to ok. Osoba, któa
czuje będzie czuć swą więź z matką- i będzie po prostu wiedzieć, czy jest
(byłą) kochana, czy nie. Takie rzeczy, jak doszukiwanie się zgodności
miłości z definicją może popełnić tylko osoba, która była karmiona jakąś
podróbą miłości.
--
Chiron
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
70. Data: 2014-12-20 19:31:55
Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'Dnia 2014-12-20 18:47, obywatel FEniks uprzejmie donosi:
> W dniu 2014-12-19 23:32, Qrczak pisze:
>> Dnia 2014-12-19 23:19, obywatel FEniks uprzejmie donosi:
>>> W dniu 2014-12-19 22:55, Qrczak pisze:
>>>> Dnia 2014-12-19 22:44, obywatel FEniks uprzejmie donosi:
>>>>> W dniu 2014-12-19 22:14, FEniks pisze:
>>>>>> W dniu 2014-12-19 21:56, Qrczak pisze:
>>>>>>
>>>>>>> I właśnie to mnie też zafrapowało. Pytali dzieci, dzieci po
>>>>>>> dziecięcemu
>>>>>>> odpowiedziały (tu pominę nasuwające się od razu przykłady
>>>>>>> skandalicznego
>>>>>>> zaniedbania dzieci), ale urosły i dorosły. I kiedyś coś dojrzały. I
>>>>>>> ten
>>>>>>> moment mnie interesuje: kiedy dziecko może stwierdzić "nie kochała
>>>>>>> mnie".
>>>>>>
>>>>>> Nie wiem. Może wtedy, kiedy jakoś zdefiniuje sobie, co to znaczy
>>>>>> kochać,
>>>>>> zwłaszcza własne dziecko. Czyli na przykład wtedy, kiedy samo ma
>>>>>> dziecko.
>>>>>>
>>>>>> Ale w takiej sytuacji raczej tak nie stwierdzi, bo stwierdzenie "nie
>>>>>> kochała mnie" jest bardzo ograniczone.
>>>>>
>>>>> A ta wypowiedź (z linka) to w ogóle jest kuriozum:
>>>>>
>>>>> "Moja mama mnie nie kochała, ale będąc fantastycznym, porządnym,
>>>>> uczciwym, odpowiedzialnym, sensownym i rozsądnym człowiekiem była
>>>>> też i
>>>>> wyśmienitym rodzicem. Czasem się pewnie kochać nie da, ale zdrowy i
>>>>> przyzwoity człowiek takie "życiowe zadanie", jakim jest wychowanie
>>>>> dziecka spełni jak tylko może najlepiej i może się zdarzyć, że lepiej
>>>>> niż ci pełni wielkich uczuć. (bi_scotti)"
>>>>
>>>> Kuriozum bo?
>>>
>>> Bo na jakiej podstawie on definitywnie stwierdził, że matka go nie
>>> kochała, jednocześnie przy tym uważając, że była wyśmienitym rodzicem?
>>> I kim są "ci pełni wielkich uczuć"?
>>>
>>> Tą ścieżką możemy dojść do wniosku, że miłość rodzicielska to tylko
>>> jakaś głupia egzaltacja.
>>> A IMO postawa miłości to także - a nawet przede wszystkim - to, co
>>> prezentowała jego matka.
>>
>> To nie musi być jakaś głupia egzaltacja. To może być tylko zwykłe
>> wyrachowanie.
>
> Wszystko jedno, w każdym razie coś, co autor tego liściku określił jako
> "pełnię wielkich uczuć". Nie wiadomo, o co mu/jej właściwie chodziło,
> ale możliwe, że o uzewnętrznianie tych uczuć przez rodzica, czyli
> czułość. Wygląda na to, że w ten sposób zdefiniował sobie miłość
> rodzicielską. Dziwne, bo to tak, jakby zdefiniował ją sobie poprzez ten
> brak/niedostatek, a nie przez to, co rzeczywiście otrzym(yw)ał i uważa
> za wyśmienite. Dlatego uznałam to za kuriozalne albo po prostu fałszywe.
Zasłyszane. Matka do córki: nie musisz mnie kochać, ale powinnaś mnie
szanować.
Q
--
Ja tam nie jestem socjopatą. Umiem doskonale udawać, że lubię ludzi.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |