Data: 2006-06-27 11:17:47
Temat: Re: partnerka
Od: "Redart" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "matt" <no@dres> napisał w wiadomości
news:lvSdneWjddkZGD3ZnZ2dnUVZ_ridnZ2d@giganews.com..
.
> To jedna z opcji (a moze jedyna). Oto lekkie rozjasnienie sytuacji. Byly
> zwiazki, wszystkie rozpadly sie, czemu? Bo MAMIE nie pasowali chlopcy,
> wiec
> ona sie odcinala, wiec oni odchodzili.
> Gwoli wtracenia, zastanawiajace jest iz ona twierdzi ze to ONA sie z nimi
> rozstawala, mowiac to tlamsi w sobie prawde. Po co?
> Ale! przyszedl czas ze zrozumiala, lek (lek? - to nastepne pytanie)przed
> mamusia przygasl. Miala 'powazna' dyskusje z mama, cala seria wyznan,
> wyrzeczen i zalow. Takze, wyznala jemu iz mamusia to i tamto, wiec ... oni
> pakowali zabawki i najzwyklej sie wynosili. Heh, sielanka trwala 2
> tygodnie. On jednak czul, ze na jej buzi jest maska, byla zbyt sztuczna,
> wiecie nie bylo tej iskry, podniecenia, checi po prostu bycia razem.
> Oklamala znowu, ... poszla do mamy.
No dobra. A można by bardziej w otwarte karty ?
Co Tobie do tej kobiety ?
Jesteś jej facetem, czy relacjonujesz żale kolegi ? A może sobie to wszystko
wymyśliłeś ?
Założę, że jednak to pierwsze, a wiec jesteś jej chłopakiem.
To teraz patrz, co sam piszesz:
"Pytanie bedzie proste, czy psychologia/psychiatria mowi w takich
przypadkach o jakis chorobach psychicznych? Moze jest chora, moze gniezdzi
w sobie jakis gniew albo bol, jak do takiej osoby podejsc? Jak jej pomoc?"
- wyrażasz CHĘĆ POMOCY
"Ja bym zekl, ze jej wieksza ambicja od pracy jest jej mama. Nastepny fakt
dla uwaznych czytelnikow - ona i jej mama pracuja razem.
hehehe"
- wyrażasz POGARDĘ.
Sprawa wygląda wiec tak: NIE RADZISZ SOBIE z tym związkiem. Są trzy
problemy:
Ty, ona i wasz zwiazek. To co możesz zmienić, to Ty i wasz zwiazek. Ty zaś
starasz się zmienić ją. "Chęć pomocy" to typowa, bardzo częsta pułapka.
Bardzo wiele związków zaczyna się od "jestem chora, zaopiekuj się mną"
"tak, jestem silny, wyleczę Cię".
Pozorne dopasowanie z czasem może przeistoczyć się w koszmar, bo okazuje się
że "chora" wcale nie chce, by ją ktoś "wyleczył" (więcej: ona wcale nie
uważa,
że jest chora bo ... wcale nie jest), ale by się "opiekował". Natomiast
"lekarz" przeciwnie: jest nastawiony ambicjonalnie "wyleczę Cię raz na
zawsze, wyciągnę z piekła do raju". I robi się kicha, bo "wcale nie chora"
nie zmienia się specjalnie, czym utwierdza "lekarza" w przekonaniu, że
ciągle jest jednak chora i jest przyczyną ogromnej frustracji biedaka,
nie dając mu żadnej nadziei na satysfakcję ...
Rozwiązanie sytuacji polegać może na tym, że oboje dojrzeją do tego, by
tę grę prowadzić bardziej świadomie. Kiedy "lekarz" zmieni postawę
bardziej na "pielęgniarza", czym da swojej partnerce bardzo silny, pozytywny
sygnał AKCEPTACJI (Twoja "choroba" to dla mnie chleb powszedni, nie
przeszkadza
mi aż tak bardzo, radzęsobie z Tym) połączony z ustanowieniem GRANIC
(pielęgniarz nie leczy, tylko wykonuje polecenia lekarza, które ten
wcześniej
np. w porozumieniu z pacjentem poczynił).
"Nie chora" zaś musi zrozumieć, że "pielęgniarz" ma ambicje lekarskie
i czasami zbyt poważnie traktuje jej "choroby", powinna więc aranżować
sytuacje, w których "następuje trwała poprawa, panie lekarzu, dziękuję".
Czyli daje swojemu partnerowi bardzo silny, pozytywny sygnał ENTUZJAZMU
w odpowiedzi na jego zainteresowanie. I powinna zrozumieć, że pewnych
gier nie powinna prowadzić, w szególności tych, w których funkcjonuje
jej matka (czyli musi świadomie wyznaczyć sobie GRANICE).
Jeśli jednak "lekarz" będzie jedynie zainteresowany wynajdowaniem kolejnych
"POWAŻNYCH chorób" (patrz swoje własne słowa, które zacytowałem wyżej),
to będzie po prostu dupa. I lepiej, żeby stamtąd zwiał. A przede wszystkim
by się zastanowił, czy to przypadkiem choroby nie są tym, co najbardziej
kocha w kobietach ;) !
Pozdrówka od byłego "lekarza" !
|