Data: 2004-11-08 21:21:15
Temat: Re: pies w domu vs syn - OT
Od: Old Rena <g...@p...onet.peel>
Pokaż wszystkie nagłówki
P. T. Nela Młynarska sobie pisze a muzom:
> A tak serio, to uważam, że nie w tym rzecz, aby nagle 25 letka wyrzucić
> na bruk,
> tylko dać mu takie podwaliny, aby osiągając pełnolentość myślał już o
> samodzielności. A to zaczyna się budować od najmłodszych lat.
No tak. Przygotowujemy dzieci do życia tak jak umiemy najlepiej. Od
najmłodszych lat. To dla mnie oczywiste. Jeśli jeszcze w wychowanie do
samodzielności wciągniemy inne instytucje społeczne poza rodziną, mamy
większe szanse, żeby dziecko nie "myślało" o samodzielności, lecz traktowało
ją jako naturalny stan w jego życiu.
[ciach]
> A poza tym, nie sądzę, aby moje dzieci chciały siedzieć ze mną "na
> kupie" do wieku 25 lat.
Tego nie wiesz :) Moze dobrze im będzie w atmosferze demokracji, wzajemnego
poszanowania i niezależności... w jednej wielopokoleniowej rodzinie. Może
Wam sprowadzą współmałżonków i potomstwo do domu...
> Oni już teraz mają tyle własnych koncepcji. Własnych widzimisię.
I będą mieli następne; odmienne od dotychczasowych, być może.
>Ja będę się dla nich
> stawała coraz mniej atrakcyjna.
Jako opiekunka i dostarczycielka rozrywki, z pewnością. Jako partnerka do
rozmów, chodząca mądrość życiowa - niekoniecznie.
> Styl życia w naszym domu będzie im się wydawał coraz
> mniej atrakcyjny.
Aż tak konserwatywny jest? Czy też już zauważasz, jak bardzo Wasze dzieci są
różne od Was? Wydaje mi się, że nie ma potrzeby wiązać odchodzenia dzieci z
gniazda z jego (nie)atrakcyjnością. Być może to tylko kwestia nazewnictwa.
> A o ile mam obowiązek na nie łożyć, o tyle nie mam
> obowiązku dostosowywać stylu życia w moim domu, do niezadowolego 20 latka.
Wiesz, wydaje mi się, że lekkie modyfikacje byłabyś skłonna wprowadzić.
Podobnie jak nieco się dostosowujesz do ludzi Ciebie otaczających; do ludzi,
z którymi się liczysz. Za lekką modyfikację nie uważam pozbycie się
źwierzątek domowych przez ich miłośnika. Natomiast uważam takie
postępowanie, by źwierzątka nie czyniły szkód (fizycznych i na psychice)
osobie która ich nie znosi.
W tym wątku - wydaje mi się, bo całego nie przeczytałam - zostały poruszone
dwie istotne sprawy. Kiedy dorosłe metrykalnie dzieci mają prawo do
współrządzenia w rodzinie (przy założeniu, ze ciągle mieszkają z rodzicami)?
Drugą kwestią jest umiejętność porozumiewania się członków rodziny w ważnych
dla nich kwestiach (o tym w pl.rec.rodzina pewnie dużo się dyskutowało).
Właściwie widzę i trzeci problem - ile prawa dają rodzicom dorastające
dzieci do tego, żeby byli tacy, jacy są, z ich potrzebami, nawykami...
Znalazłoby się jeszcze trochę... sprawa egoizmu, na ten przykład...
> I jeśli okaże się, że w ostatnim akapicie się myliłam i że moje dzieci
> nie zechcą rozszerzać
> horyzontów już nie pod moim skrzydłem - to będzie wielka porażka mojego
> życia.
Eeee tam, poczujesz swoją moc matczyną. ;)
Pozdrawiam,
--
Old Rena
[Renata Gierbisz]
|