Data: 2011-03-21 09:20:10
Temat: Re: problem poświęcenia i ryzykowania
Od: zażółcony <r...@x...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "darr_d1" <d...@w...pl> napisał w wiadomości
news:05d1dc4c-a196-431a-b80f-1d01846fac44@d28g2000yq
f.googlegroups.com...
On 19 Mar, 11:43, Delfino Delphis <D...@w...op.pl> wrote:
>
> Ale zakładam, że i dla ciebie istnieje jakaś granica i nie będziesz na 50%
> ryzykował życia miliona ludzi, dla ratowania jednego. Jeśli tak, to gdzie
> dla ciebie jest ta granica i dlaczego akurat tam?
>skrajności, na przykład miała zginąć nauczycielka, matka dwójki dzieci
>i przykładna żona, albo prostytutka, narkomanka, itd. Nie wskazanie
>ofiary rodziło za sobą konsekwencję w postaci wyboru dokonanego przez
>oprawcę (zgadnij, kogo on wybierał...).
Tylko po co tworzyć takie chore fantazje ...
Może wystarczy wczuć się w pracę strażaka pracującego
na zgliszczach miasta po trzęsieniu ziemi. Albo lekarza(ordynatora ?),
który kolejkuje ludzi do operacji, mając świadomość, że
dla niektórych każdy dzień zwłoki może oznaczać śmierć.
Ale wszystkich na raz nie zoperuje. Z batem za chirurgami też nie
będzie stał, bo to też droga donikąd. Praca, jak praca.
|