Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.man.poznan.pl!news.ipartners.pl!newsfeed.gazeta.pl!news.onet.pl!not-for-mai
l
From: "Jacek" <j...@w...pl>
Newsgroups: pl.soc.rodzina
Subject: Re: problemy z dorastajacymi dziećmi
Date: Wed, 18 Sep 2002 00:09:28 +0200
Organization: news.onet.pl
Lines: 135
Sender: q...@p...onet.pl@pb103.wroclaw.sdi.tpnet.pl
Message-ID: <am8978$h48$1@news.onet.pl>
References: <alf3ev$n8u$1@news.tpi.pl> <alfblc$qlc$1@news.tpi.pl>
<alfd6g$a0s$1@news.onet.pl> <alfn05$si0$1@news.onet.pl>
<alfqa0$5f1$1@news.onet.pl> <alfvda$fk7$1@news.onet.pl>
<alg5mr$t5c$1@news.onet.pl> <3...@u...edu.pl>
<alho4c$fda$1@okapi.ict.pwr.wroc.pl> <alhou9$3ph$1@news.onet.pl>
<alj9i3$7vd$1@news.onet.pl> <alkd0f$6ue$1@news.onet.pl>
<allu73$9nm$1@news.onet.pl> <almrhk$vso$1@absinth.dialog.net.pl>
<aln82h$8i2$1@okapi.ict.pwr.wroc.pl> <aln9bg$645$1@news.onet.pl>
<alq3vm$565$1@okapi.ict.pwr.wroc.pl> <alq6pu$agt$1@news.onet.pl>
<als8hb$ro$1@okapi.ict.pwr.wroc.pl> <alsdv9$roe$1@absinth.dialog.net.pl>
<alsjbt$f8s$1@okapi.ict.pwr.wroc.pl> <alsufv$ehq$1@absinth.dialog.net.pl>
<am7u6d$iiq$1@okapi.ict.pwr.wroc.pl>
Reply-To: "Jacek" <j...@w...pl>
NNTP-Posting-Host: pb103.wroclaw.sdi.tpnet.pl
X-Trace: news.onet.pl 1032300584 17544 213.25.232.103 (17 Sep 2002 22:09:44 GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 17 Sep 2002 22:09:44 GMT
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 5.50.4522.1200
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V5.50.4522.1200
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.rodzina:21468
Ukryj nagłówki
"kolorowa" <v...@i...pl> wrote in message
news:am7u6d$iiq$1@okapi.ict.pwr.wroc.pl...
> uważam,że tylko jednomyślność daje szanse
> > powodzenia... dziecko wtedy nie kombinuje:-) jak sie u mamy nie uda to u
> > taty napewno i odwrotnie...
>
> Jeśli chodzi o kombinowanie, to chyba nie doceniasz dzieci;))) Mój tato
był
> w sprawie jednomyślności rodziców właśnie bardzo zasadniczy. Miało to dla
> nas (mojego brata i mnie) pewien duży plus. Ponieważ mimo stwarzania
pozorów
> doskonale orientowaliśmy się w odmienności poglądów naszych rodziców,
> byliśmy w stanie przewidzieć większość ich reakcji na nasze prośby i
> odpowiednio do tego wybieraliśmy osobę, która wyda korzystną dla nas
> decyzję. Ze świadomością, że ta druga na pewno tej decyzji nie zmieni;-))
> Jest też pewien minus. Należy się z możliwością oduczenia
> odruchu sprzeciwu u dziecka i pewnego rodzaju potulnością. Dziecko nie
> będzie kwestionować żadnych poleceń, bo przecież nauczone jest, że nie
> kwestionuje się poleceń
> dorosłych - nawet tych najbardziej absurdalnych. Idealna ofiara dla
> dorosłych zboczeńców, jeśli na nich trafi.
Czy oni wieczorami ze sobą nie rozmawiali , na pewno tak było, może śwadomie
udawali, że nie wiedzą co powiedziało drugie. My często tak robimy, człowiek
ma ochętę troche porozpiesczać
nasze okruszki a tak łatwiej.
Podobnie z informowaniem nas przez dzieci o swoich wyczynach,
czasem proszą by nie mówic mamie czy Tacie, tak naprawdę to wszytko soebie
przekazujemy
a potem to drugie doczhodzi do tej informacji ponownie.
> Sądzę, że jednomyślność (czy też raczej jej namiastka) nie jest żadnym
> warunkiem powodzenia w wychowywaniu. Wydaje mi się nawet, że możliwość
> obserwowania rodziców, którzy na pewne tematy mają odmienne zdania, w
> trakcie dyskusji - jest czymś dużo bardziej korzystnym. Dziecko widzi, że
> różnica poglądów oraz miłość i szacunek nie wykluczają się
> wzajemnie. Że owo mówienie jednym głosem nie jest najwyższym priorytetem
> stawianym ponad sprawiedliwością czy prawdą.
Nie mówimy o różnicy poglądów na świat, pisalaśmy o zgodności wobec tego co
poczynają nasze pociechy.
Oczywiście łatwo mi sobie wyobrazić fakt, że dziecko pyta nas o jakąś naszą
opinię i wtedy mamy własne zdanie:
Jak podoba Ci sie moja fryzura?
Co myslisz o tym filmie?
Do jakiej szkoly mam pójść?
Natomiast te jednomyslne to:
Czy mogę z nim jechać na dyskotekę ?
Czy mam już iśc spać?
Czy muszę dzis pomóc babci ?
> Ale co to ma do rzeczy? Czy zaufanie i szacunek jest równoznaczne z
> poddaniem się woli partnera? Kompromis...przecież ten kompromis trzeba
> wypracować. Moment poznania się - nie rozumiem: czy chcesz przez to
> powiedzieć, że przychodzi taki moment, w którym już dokładnie się
> poznaliśmy, kiedy idealnie znamy nawzajem swoje poglądy na wszystkie
sprawy
> i jesteśmy w stanie przewidzieć każdą reakcję? Przecież człowiek tak
> naprawdę rzadko bywa pewien swoich reakcji, siebie zna tylko na tyle, na
ile
> sam
> się sprawdził. Czy mam rozumieć, że jego partner powinien znać go lepiej
niż
> on sam siebie?
Nie musi go znać wystarczy że go ufa i rozumie co do niego mówi.
> W wychowywaniu dzieci co dzień pojawiają się problemy, których nie byliśmy
w
> stanie przewidzieć, a które rozwiązywać trzeba na bieżąco. Odzywają się
> nawyki odziedziczone po rodzicach, których
> się w ogóle nie spodziewaliśmy, bo przecież obiecywaliśmy sobie, że my tak
> nigdy... A Ty chcesz, żeby wszystko było obgadane przed???
I własnie po to mamy siebie aby razem, po złozeniu naszych wspólnych
doświadczeń
podjąć wspolną decyzję.
> No, dobrze...My tu sobie tak teoretyzujemy, a czy w rzeczywistości
istnieje
> taka para?;-)) Co to ma
> wszystko dograne i dogadane? Zaznaczam, że nie chodzi o przykład związku,
w
> którym używa się "kobiecych sztuczek". Przecież w takim dogłębnie
dogadanym
> związku wszelkie manipulacje są zbędne;-))
Tak my taką parą jesteśmy.
> > > Jeśli decyzja może poczekać, to oczywiście - rozmowa. Bywa jednak, że
> > > decyzję trzeba podjąć natychmiast i nie ma czasu na dyskusje.
To, które to musi zrobić, a drugie nie może krytkowac jej przy dzieciach.
> > Jak nie ma czasu ? mowa o braku czasu dla rodziny to już klapa na całej
> > lini...
Rzadko są takie sytuacje, a wtedy zwykle sprawy są błahe.
> No tak: ja o chlebie, a Sandra znowu coś między wierszami o niebie;-))
Piszę
> wyraźnie o SYTUACJI, gdy potrzebne jest natychmiastowe
> podjęcie decyzji. Wyobraź sobie... albo nie, po prostu przyjmij - szybciej
> będzie - że przydarzają się ludziom takie sytuacje, kiedy nie ma czasu do
> namysłu. I nie ma to nic wspólnego z tym, czy się ma czas dla rodziny czy
> się go nie ma.
Jakoś nie pamietam takiej domowej sytuacji.
> Tak, tak, jak dziewczynie się dziecko rzuca pod samochód, to faktycznie
może
> sobie porozmawiać z mężem na osobności;-)))
zawołać Supermena radzę
> No, popatrz:-))) Ileż trudnych pytań muszą sobie zadać osoby związane z
> kimś, kto jest odmiennego wyznania? Czemu służy ich związek? Po cholerę
się
> wiązali?;-)))
Żeby im było łatwiej- co dwie głowy to nie jedna
Jacek
|