Data: 2002-10-08 04:14:04
Temat: Re: przesadzam??
Od: "Małgorzata Majkowska" <m...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Nader sympatyczna osoba znana ogółowi jako "Jacek" <j...@w...pl> wyraziła
swe zdanie:...
> Kiedy jednak wypoczywa, śpi, jest po prostu pod obserwacją,
Tak się z głupia frant zapytam Jacku - kto obserwuje dziecko? Jeśli na 50-ro
dzieci są 3 pielęgniarki to trudno, żeby ktoś zajmował się jednym jedynym, a
reszta leżała odłogiem :-P Hmm... Wiesz jakoś nie zauważyłam, żeby jakieś
dziecko było szczególnie obserwowane. No chyba, że przez rodziców innych
dzieci. Wystarczy mi fakt, że miesięczny chłopczyk o mały włos nie udławił
się własnymi rzygami (wrażliwszych przepraszam za dosłowność) bo pies z
kulawą nogą go nie obserwował, mimo, że malec miał duszności i zachłystowe
zapalenie płuc. Skąd to wiem? Z obserwacji rzecz jasna :-)
> trzeba mysleć o
> sobie o innych dzieciach o męzu czy o zonie.
Właśnie - trzeba myśleć o mężu czy o żonie i szybkiej produkcji następnych
dzieci, a najlepiej takich, które nie będą miały szczęścia trafić do
szpitala i być "obserwowane". :-)))
Wiesz - sądzę, że większość rodziców tutaj się wypowiadających to nie
notoryczni histerycy i przewrażliwieni hipohondrycy. Sądzę, że mają poważne
powody obawiać się "polskiej chorej służby zdrowia" bo mieli nieprzyjemność
się z nią zetknąć. A gadki szmatki o starych dobrych komunistycznych czasach
mają się do dzisiejszej rzeczywistości jak pięść do nosa. Tu nie chodzi o
warowanie przy dziecku bo mu jest to potrzebne do szczęścia. Tu chodzi o
opiekę i codzienną pielęgnację dziecka. Sądzisz, że jeśli maluch będzie
chciał pić czy jeść to ktoś mu natychmiast poda butelkę czy talerzyk? Będzie
nadzierał dzióbek póki nie nadejdzie godzina karmienia, a pani pielęgniarka
nie będzie akuratnie zajęta w zabiegowym czy na izdebce. Myślisz że jak
zarzyga sobie pościel czy zapaskudzi prześcieradło to ktoś w te pędy
przyleci mu ją zmieniać? Jakoś nie wierzę w bajki o garbatym aniołku. Na
Niekłańskiej miałam rzygającą córeczkę z wirusową biegunką. Na szczęście był
z nią tata. No owszem była obserwowana - w trakcie "obchodu" czyli 2 x
dziennie. W Bielańskim niemowlętom trzeba osobiście robić jedzenie. Jak się
nie zrobi to będzie głodne :-) Trzeba mieć własne butelki, własną mieszankę,
własny podgrzewacz itp. A do dyspozycji ma się kranówę, zaskorupiały od
brudu czajnik i kuchnię pełną karaluchów. Totalny odlot:-) Ze starszymi
dzieciakami jest mniejszy problem. Ale pani wydająca jedzenie miała czarne
pazury i gmyrała nimi w garach. Taką łapą chlast kotleta na talerz ...
Miodzio. Istna restauracja pięciogwiazdkowa :-) Na szczęście dzieciaki są
bardziej wytrzymałe i mniej wrażliwe od nas i nie mają odruchu wymiotnego
przy takich widokach. A może są po prostu głodne? W każdym razie przeżywają.
Na takie drobiazgi jak gronkowiec złocisty w przewodzie pokarmowym, albo
żółtaczka czy inne świństwo przecież nikt nie zwraca uwagi :-) Dłobnostka
:-P A przy okazji - nie generalizuję. Ale z 4 placówek w których byłam z
dziećmi jedynie 2 powinny mieć jakie takie prawo funkcjonować.
--
Małgorzata
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^
http://www.btsnet.com.pl/majkowscy/
"Carum est, quod rarum est"
|