Data: 2003-12-10 13:54:09
Temat: Re: przykład diety przeciw cellulitowej
Od: Evunia <e...@u...net.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Wed, 10 Dec 2003 14:01:38 +0100, na pl.misc.dieta, Krystyna*Opty*
napisał(a):
>> Nigdy nie byłam wegetarianką, ale szanuję poglądy tej grupy.
> Czy to znaczy, że mięsojady na taki sam szacunek nie zasługują?
Ależ nie, zasługują, jak najbardziej. Mam nadzieję, że nigdzie nie
zasugerowałam nawet, że jest inaczej, Jeśli tak, to ogromnie przepraszam.
Ja sama jestem mięsojadem i cała moja rodzina taka jest i mnóstwo moich
znajomych (znakomita większość), i bardzo wiele spośród tych osób bardzo
szanuję.
> No to czas najwyższy "oczyścić swoje sumienie" i skończyć z jedzeniem mięsa
> i wszystkiego co pochodzi od zwierząt ;(
> Może wtedy nie będziesz tak cierpieć psychicznie, wegetarianie chętnie Ci
> pomogą.
Ale ja nie cierpię z tego powodu psychicznie. Jem mięso, bo bardzo mi ono
smakuje, oczywiście, po odpowiedniej obróbce. Gdybym miała jeść mięso
surowe, ociekające krwią, za żadne pieniądze bym go nie tknęła. Podobnie,
jak nie byłabym w stanie zabić zwierzaka, żeby go zjeść. Co innego jest
kupić gotowy schab (i wszystko inne) i zrobić schabowe, a co innego
własnoręcznie zabić świnię, wypatroszyć ją i co tam trzeba jeszcze, by ten
schab dostać. Uczestniczenie w całym obrządku zabijania tego zwierzaka
wydaje mi się straszne. Być może straszne jest też to, że jem mięso, mimo,
wszystko. Ale jem ! Dziś robiłam żeberka wieprzowe na obiad. Były pyszne.
Gdybym miała je wypruć sama z tego zwierzęcia, ani bym chciała o nich
pomyśleć. Zakłamanie jakieś ? Fałszywość ? Podłość ? Nie wiem. Jednak tak
jest. Na codzień nie rozważam tematu "jeśc mięso, czy nie". Czasami, tak.
Ale tylko czasami, choćby przy okazji takiej, jak tutaj. I jestem pewna, że
gro ludzi zrezygnowałoby z mięsa, gdyby musiało je zdobyć własnoręcznie,
bez możliwości kupienia gotowego.
> To głupie ptaszysko prawdopodobnie czekało na okruchy chlebka, albo ziarno,
> którym je czasami karmiłaś, po prostu pamiętało i czekało na łatwy kąsek,
> zamiast trudzić się i szukać dżdżiwnic własnym dziobem... ;)
Możliwe. Nie wydaje mi się, żeby ta kura miała więcej cech "ludzkich", niż
inne kury ;) Jednak była dla mnie ważna i wyjątkowa, niezależnie od
motywów, jakie nią kierowały w jej przywiązaniu do mnie ;)
> Jest takie powiedzenie: Im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej kocham
> zwierzęta. Niestety, wielu wrażliwców temu urokowi ulega...
Ja nie ulegam. Mogę sobie kochać zwierzęta, ale i tak uważam, że dla
człowieka najważniejszy pozostanie człowiek. Jestem przeciwna poglądom, że
pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Tak, jak napisałaś o kurze, że
miała interes w tym, by trzymać się blisko mnie, tak samo, moim zdaniem,
pies trzyma się blisko ludzi, bo ma w tym swój interes. Żadne zwierzę nie
zastąpi człowiekowi kontaktu z drugim człowiekiem. Pechem niektórych ludzi
jest to, że nie mają w swoim otoczeniu osoby, z którą chcialiby/umieliby
być blisko i swoje potrzeby przyjaźni, zaufania, akceptacji itd przenoszą
na zwierzęta, co IMO jest bez sensu. Aczkolwiek, jeśli ma podziałać to na
nich pozytywnie, będąc swego rodzaju terapią, to ok, ich sprawa.
> No straszne...
> Oni?
Oni, moja ukochana Babcia i Dziadek ;)
I tylko ze względu na fakt, że "oni" byli mi tacy bliscy, powinni byli
pozwolić tej kurze żyć aż do naturalnego zgonu. By oszczędzić dzieciakowi
rozpaczy. Nie zapominaj, że dzieci niektóre sprawy rozumieją/postrzegają
inaczej, niż dorośli. A przynajmniej mogli mi nie mówić, że ją zjedli :D
> A czy zdajesz sobie sprawę ile takich istnień musiało do tej chwili
> zginąć abyś Ty zaistniała, jako człowiek i miała dzisiaj tę wrażliwą
> świadomość??? Ty i Twoi wszyscy przodkowie mają na swym "sumieniu" życie
> całego nieskończonego oceanu istnień.
Jasne, że tak. A czy ja powiedziałam gdzieś, żem ja jest janioł z nieba
żywy ?! Eh, Krystyno ;) Jam jest puch marny, grzesznik i zwykły człowiek. I
jak to człowiek, poza układem trawiennym, mam także coś, co nazywa się
uczuciami, sumieniem, wyobraźnią. Potrafię tęsknić za ideami ! To nic, że
części z nich nie zrealizuję, ale one we mnie są. Nie będę więc chodziła
bezmyślnie li tylko w poszukiwaniu pożywienia, ale będę też myślała,
kochała, nienawidziła, marzyła, roztrząsała dylematy moralne itp itd.
Jednym z takich dylematów _bywa_ dla mnie sprawa stosunku do świata i
siebie różnych ludzi, a w tym wegetarian, mięsojadów, wariatów (i innych)
;)
> Mało tego, przy uprawianiu
> wegetariańskiego pożywienia także ginie nieskończona ilość istnień, wszak
> istoty mniejsze od uroczej kurki Zielononóżki, czy myszki - to też istoty
> które chcą żyć, tyle że trochę mniejsza skala, to może i mniej przemawia do
> wyobraźni... Taka jest natura - jeden organizm żywi się drugim organizmem.
No, cóż. Ja sama bezlitośnie chlastam komary i inne takie ;/
Chyba jeszcze daleko mi do osiągnięcia szczytów rozwoju duchowego. Buu.
A i tak uważam, że moja kurka była fofana i nie było jej pożerać !
Eh, przepraszam, że się tak rozpisałam ;)
Zaraz wybywam z domu, to już mnie nie będzie kusiło, coby smarnąć coś
jeszcze ;)
--
Eva Sheers
|