Data: 2009-07-29 21:41:19
Temat: Re: rola ojca
Od: "Chiron" <e...@o...eu>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "medea" <e...@p...fm> napisał w wiadomości
news:h4qfdm$q81$1@nemesis.news.neostrada.pl...
> Chiron pisze:
>
>> Przecież Ci odpowiedziałem. Mogę tylko przekopiować z odpowiedzi
>> wcześniejszej. Po co ją wycięłaś?
>
> No tak, na moje pytanie "co z tymi dziećmi, których rodzice nie będą
> wiedzieli?", odpowiedziałeś, że rodzic zawsze wie, co najlepsze dla jego
> dziecka. I tak możemy się kręcić w kółko.
Napisałem, że to jest ZASADA. I że nie istnieje idealne rozwiązanie prawne.
Łamiąc tę zasadę przysparzamy więcej zła, niż bezwzględnie jej
przestrzegając.
>> Nie jest możliwe. Zapomnij. No, owszem- jak masz np zaświadczenie
>> lekarskie. Jednak- i tak przychodzą nauczyciele i uczą tego, co w
>
> Nie mówię o nauczaniu indywidualnym, tylko o kształceniu domowym przez
> rodzica. Toczyła się tu kiedyś dyskusja na ten temat i wielka orędowniczka
> domowej edukacji, XL, dowodziła, że jest ona możliwa i że ona zastosuje ją
> w odniesieniu do swoich wnuków. Nie chce mi się teraz szukać odpowiednich
> przepisów prawnych, bo mnie to osobiście nie interesuje.
>
>> Pokaż proszę, w którym miejscu to ja nazwałem dzieci bez wykształcenia
>> debilami.
>
> Proszę, np. tutaj:
>
> >> Sytuacja, w której do przymusowej, państwowej szkoły wysyła się
> wszystkich- uniemożliwia to nieraz (dosłownie!) naukę zdolniejszym- bo są
> terroryzowani przez "bezmózgich debili".<<
Nie nazwałem więc bezmózgimi debilami dzieci bez wykształcenia. Nie wiem,
jak Ci to z tej wypowiedzi wynika? Bezmózgi debil to znaczy dokładnie to,
czym jest. Jeśli puścić go do szkoły z dziećmi normalnymi- to efekt jaki
jest- każdy widzi:-(. Zauważ, że ma takie samo wykształcenie, jak dzieci-
które terroryzuje. I takich należy izolować od reszty.
>> Skoro tak uważasz, to powiedz swojemu.
>
> Powiem na pewno, kiedy uznam, że do tego dorośnie. Przypuszczalnie zrobię
> to szybciej, niż dotrą do niej owi wolontariusze.
>
> Wiesz, przypomniało mi się, że jako dziewczynka poprosiłam panią w kiosku
> o chusteczkę zapachową. Ona na to, że nie ma. A ja upierałam się, że widzę
> taką chusteczkę na wystawie. Były to prezerwatywy, które były pakowane
> podobnie do tych chusteczek (nie wiem, czy ktoś pamięta jeszcze takie
> chusteczki). Pani w kiosku zaczęła się głupio uśmiechać, a ja nie
> wiedziałam, o co chodzi.
> Jeśli mnie córka zapyta, co jest w tych pudełeczkach z gołymi paniami,
> które widać w każdym sklepie, to jej po prostu odpowiem. Uważam, że lepiej
> jest, kiedy dziecko zna realia.
OK- ja też. Jednak nie życzę sobie, żeby ktoś ten moment (powiedzenia
dziecku) wybierał za mnie- i poza mną. Ba! Bardzo mnie to irytuje. Jeśli bym
doszedł do wniosku, że moje dziecko raczej nie powinno wiedzieć- to muszę
mieć do tego niezbywalne prawo.
>> Tak. Czemu nie? Co lepsze
>
> Ja jestem zwolenniczką prac dla dobra publicznego w takich sytuacjach.
>
Też dobre. Jednak szczególnie (kilka razy o tym czytałem- jak to było
zorganizowane w Niemczech w latach 50/60 ubiegłego wieku) działa to na ludzi
bogatych. Ot- młody biznesmen narozrabiał- to musi kopać doły, a tu jego
pracownicy jadą do pracy...To bywało bardzo skuteczne. Jednak- pisałem o
blokersach. Na nich to raczej nie zadziała.
serdecznie pozdrawiam
Chiron
|