Data: 2009-07-31 07:46:44
Temat: Re: rola ojca
Od: "Qrczak" <q...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W Usenecie Chiron <e...@o...eu> tak oto plecie:
>
>>>>> pierwsza część odpowiedzi- staram się pokazać, że musi być
>>>>> wychowane w miłości:
>>>>> Do wychowania człowieka, który bedzie potrafił kochać, dawać miłość- a
>>>>> co za tym idzie- mieć asertywne relacje z innymi ludźmi niezbędne jest
>>>>> wychowanie w miłości. OK- mogę się zgodzić, że brak tej miłości można
>>>>> nadrobić później poprzez drogę rozwoju osobistego, jednak tacy ludzie
>>>>> to
>>>>> raczej wyjątki. Generalizując: jak ktoś nie był w dzieciństwie
>>>>> kochany- no to skąd ma umieć kochać?
>>>>> a tu część druga- staram się prześledzićsytuację braku ojca:
>>>>> Kolejna kwestia- brak jednego rodzica. Zostańmy przy tej szczególnej
>>>>> relacji: córka- ojciec. Zakładając, że ojciec był, ale wcześnie
>>>>> umarł, i
>>>>> tworzył z matką wspaniały związek- i tak matka ma zadanie nie lada,
>>>>> żeby
>>>>> zastąpić w jakiś sposób wzorzec ojca- za który ta córka
>>>>> najpewniej wyda się za mąż.
>>>>> Czyli: jest to możliwe, ale- jak napisałem: matka ma zadanie nie lada.
>>>>> Jeśli - oprócz braku ojca (lub przy patologicznym wzorcu i
>>>>> relacjach)- jeszcze matka nie umie nawiązać prawidłowych (czyli:
>>>>> szczerych, przepełnionych prawdą, miłością i wsparciem oraz
>>>>> wybaczeniem i akceptacją) relacji z córką- ta będzie niechybnie
>>>>> mieć ogromne problemy z relacjami z innymi ludźmi. Co może
>>>>> nastąpić? Dalej- No a tu- powyżej, jeśli matka nie da rady.
>>>>> Czyli: może samotna matka wychować córkę (o czym piszę dalej)-
>>>>> przekazując jej np wzorzec zmarłego ojca i kochając, ale ma naprawdę
>>>>> zadanie nie lada trudne.
>>>> IMO za bardzo skupiasz się na szczególności roli ojca. Owszem - jest
>>>> bardzo ważna, ale w tym przypadku "nawaliła" matka. I to wcale
>>>> niekoniecznie dlatego, że załamana utratą męża (śmierć), wściekła i
>>>> zawiedziona (rozwód - odejście męża) czy uszczęśliwiona pozbyciem
>>>> się go (rozwód - jej odejście). Czasem po prostu kobieta, choćby się
>>>> wydawało, że stworzona do okazywania i uczenia innych miłości, nie
>>>> potrafi sobie z tym zadaniem poradzić. Czasem nawet i w normalnej,
>>>> jakoś funkcjonującej rodzinie "pełnej".
>>> Pełna rodzina może być też patologiczna. Jak sama nie dostała
>>> miłości- to nie będzie jej umiała dać. Bo jej nie ma.
>> Tylko taki wariant zakłada, że coraz więcej osób przestanie otrzymywać i
>> dawać miłość (załóżmy, iż jest to typ A).
>> Bo w przypadku, kiedy związek stworzą osoba typu A z osobą wychowaną w
>> miłości (typ B), to typ A przekaże swoje "deficyty" potomstwu bardziej
>> niźli typ B. [Taak... wszystko się w przyrodzie degeneruje. Tak powstają
>> nowe - lepsze - gatunki]
> Czy nie obserwujesz tego wokół? Zakłamane "związki partnerskie", w
> których 40 latek i 35 latka zastanawiają się, czy już mogą sobie
> pozwolić na dziecko. Albo para gówniarzy, totalnie nieodpowiedzialnych
> - powołujących na świat potomstwo- za które nie potrafią wziąć
> odpowiedzialności. Etc, itd, itp:-(
No i w ten sposób wiemy, jak skończymy jako gatunek.
Qra, podsumowując
|