Data: 2003-02-27 22:07:40
Temat: Re: samotnosc
Od: "Kropeczka" <U...@p...xo.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "tycztom" <t...@N...pw.edu.pl> napisał w wiadomości
news:b3m1bj$uct$1@ochlapek.sierp.net...
> > wiem, ze warto. wiem, bo na tym polega życie. ja to wiem. Ale co z tego,
> > że ja to wiem, skoro nie potrafię się z tym pogodzic?? z tym, że wlasnie
> > za kazdym razem gdzieś tam zostaje jakas cząstka mnie, ktora już nigdy
nie
> > wroci. Ja nie lubię nie miec prawa veta, ja wlasnie chcę protestowac.
>
> Kropeczko Droga, jak zavetujesz odejście partnera do kochanki, do innej,
> albo to, że przyjaciel tak naprawdę jest wredny, że rodzice są
apodyktyczni,
> sąsiedzi wyrachowani, czas upływa, (to tylko przykłady)?
no ja wiem, że nie mogę zavetować... ja się powinnam z tym pogodzić, w końcu
to życie... i zasadniczo to ja jestem z tym pogodzona, chyba że przychodzi
taki dzień jak dziś, gdy siadam przed monitorem i wypłakuję na grupie swe
żale. I wtedy nie mogę się pogodzić, po prostu.
Zegar "tyka" -
> minuta za minutą, możemy być jak dobry wieszcz - uzdrawiać swoją "pieśnią"
i
> tak "młodzi gwniewni" gdy nadejdzie pora rozstania, ale to i tak nie
zmienia
> faktu, że jakaś cząstka nas ginie (bezpowrotnie). Rozumiem to, że chcesz
> kochać, marzyć, realizować całą sobą (bez fałszu, dystansu, intryg itp.).
> To, naprawdę, robi wrażenie (to jest po prostu ludzkie), ale wg mnie
musisz
> liczyć się ze "skutkami ubocznymi" :((
wiem, wiem. i wiem, że bez tych skutków ubocznych to nie byłoby to samo, w
końcu coś za coś. wielka miłość idzie w parze z wielkim cierpieniem,
nieprawdaż? im mniej nam zależy, tym mniej cierpimy. i wiem też, że to
cierpienie czasem pozwala poczuć życie tak do końca. tylko nie zawsze mnie
się to podoba :|
> Całe życie miałem żal do świata, za to, że jest jaki jest, dopóki nie
> zmieniłem tego świata obok. W pewnym momencie zrozumiałem, że to nie tylko
> ja mam się dopasować, ale muszę również dopasować swój świat do siebie
(coś
> na styl filtru selektywnego). Jak pomyślałem tak zrobiłem... Pomogło.
> Może otaczasz się nie tymi ludźmi co trzeba? (a to jest. b ważne, bo
> 'usenetowy behawioryzm' podpowiada mi, że jesteś b. wrażliwą Kobietą)
Nie to nie jest tak, że mam i miałam zawsze żal do świata. Czasem mnie tak
nachodzi i już. A co do ludzi, to wiesz, ja mam mało takich żywych ludzi
wokół siebie. Ale zawsze ich było mało ;) A ci, którzy są, to są OK, tak mi
się wydaje. Jedyne, co mi się wydaje to to, że zakochuję się w niewłaściwych
facetach ;)
> To jest b. ciekawy temat. To zależy? Swojego czasu (jeden, jedyny raz w
> życiu) byłem z Kobietą która wyczuwała mnie 'w całości'. To było
> niesamowite. Ja również wiedziałem kiedy jest jej źle, kiedy myśli o mnie,
> kiedy ma na mnie 'ochotę' itd. To był najcudowniejszy związek w moim
życiu -
> naprawdę związek 'z kosmosu' - na całkowicie innej płaszczyźnie (nasze
dusze
> się dogadały). Przykład: popsuł mi się monitor, zagotowałem się, bo to
było
> tydzień po naprawie - telefon "Jezu na co tak się złościsz!? Czytałam
> włąśnie książkę i o mało nie spadłam z fotela!".
> Wracając do tematu: ta Kobieta poznałaby bez trudu. Z taką Kobietą
> "dystansowe pogrywki", to tylko strata czasu. Ta Kobieta nie weszłaby w
coś
> takiego - za dobra intuicja, żeby 'wdepnąć' w 'wygodnictwo'. Nic więcej
nie
> powiem :)
:) chciałabym kogoś takiego spotkać.
> Stare powiedzonko "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma" :)
no niestety, niestety...
> (nie ufaj mediom i uważaj żeby nie 'wdępnąć' w iluzję - podczas swojego
27-o
> letniego życia spotkałem jedną Kobietę z którą możnaby rozmawiać w tych
> kategoriach... nie wiem, może nie miałem szczęścia, ale wydaje mi się, że
to
> o czym rozmawiamy - szczerość, cierpienie - żadnej kokieterii, żadych
> 'dystansów' itd. to nie jest na masową skalę, niestety :( )
wiem, że to nie jest na masową skalę. I właśnie dlatego wiem, że lepiej by
to było ukryć i schować i zapomnieć. Bo łatwiej i wygodniej. Ale ja chyba
tak nie potrafię...
> Musisz coś wybrać. Mogę coś doradzić? Wybierz to przy czym obstajesz: ma
to
> swój urok i pasuje do Ciebie :)
dzięki :)
Ale widzisz, mam wrażenie, że wychodzę na tym jak nie przymierzając Zabłocki
na mydle ;)
bo co ja mam? no wlasnie :|
> (a jak nie wyjdzie - pisz np. do mnie - będziemy 'płakać', a co tam..
lepszy
> szczery płacz niż najweselsze zakłamanie).
o widzisz, a ja czasem nie do konca jestem o tym przekonana...
czasem chciałabym własnie nie ryczeć jak idiotka i nie rozczulać się, tylko
iść twardo zawsze przez życie i już. i nigdy, ale to nigdy już nie ryczeć i
nigdy, ale to nigdy nie dopuścić do tego, żeby ktoś mnie zranił...
> Chociaż, tak jak napisałem, coraz częściej "dopada" mnie dystans..., to
> doskonale rozumiem to o czym piszesz - sam taki byłem/jestem.
Tak, ten dystans powoli się we mnie też krystalizuje, niestety.
Moja skorupka robi się coraz twardsza. Ale mam jeszcze siłę na protest, jak
widać. Tylko co będzie jak mi jej już zabraknie?
Kropeczka
|