Data: 2004-06-07 22:48:59
Temat: Re: siła przyzwyczajenia
Od: "Gucio" <g...@b...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Natalia" <k...@p...do_not_type_it.onet.pl> napisał w
wiadomości news:ca17lp$n6$1@news.onet.pl...
> to zmywanie to taki "pozorny" podział dla mnie
> niby jest oki, facet też coś robi, czyli zmywa
> (już lepiej niż nic, zgadza się!)
Ha! Ale często ten facet zapierdala 8-12 godzin na dobę, żeby było co do
tego garka włożyć.
> ale to kobieta się nastoi przy garach
> naobiera różnych warzyw
Ja jak mogę, to pomagam, np. ostatnio, jak robiliśmy zapiekanki, to siekałem
cebulkę i pieczarki na tarce.
Po prostu ja w kuchni mogę otrzymywać konkretne, proste, mechaniczne
czynności, np. pokroić, posmarować, a najlepiej - posiekać - coś, czego nie
można "popsuć" ;-)
> a tak w sumie, to czemu mam JA ustępować? ;))
Bo ktoś musi :-)
Jego sposób myślenia jest bliższy temu stereotypowemu :)
To trzeba będzie jednak szukać kompromisu.
> próbuję i staram sie cały czas
> właśnie dlatego, że nie muszę codziennie po 8 - 10 godzin siedzieć w pracy
Sądzę, że nie sprawiedliwie byłoby, gdyby mężczyzna i chodził do pracy, i
gotował. Kobieta również. Chyba, że praca na np. 1/2 etatu, to jeszcze.
Tylko kobiety zazwyczaj lepiej gotują :-) A mężczyźni więcej zarabiają
(chociaż u mnie w domu jest odwrotnie, ale ogół taki się wydaje).
> eksperymentowałam z chińskm żarciem, nauczyłam się od podstaw robić
karkówkę
> z orzechami po chińsku i kurczaka w brokułach ;) (bez pomocy żadnego
knorra)
oraz
> ale już np. nie widzę siebie robiącej pierogi, kluski parowe, knedle, i
inne
A po co Tobie takie potrawy? U mnie w domu zawsze przeplatały się schabowe,
kotlety z kurczaka, gołąbki (gotowe), pierogi (gotowe), zupki (te
łatwiejsze, z koncentratów).
Czasem zdarzyły się jakieś mięsa, gotowane, potem pieczone itp. ale to
zazwyczaj na weekend.
Naprawdę nie wiem, po co Ci umiejętność robienia pierogów od podstaw!
> ja właśnie mówię o sytuacji w której ja pracuję w stałych godzinach poza
> domem ;)
No to wtedy nie powinnaś "padając na pysk" stawać do garów.
A Twoja pensja powinna starczyć na panią do sprzątania i gotowania i to jest
według mnie najrozsądniejsze rozwiązanie, jeśli naprawdę nie chcesz gotować.
> (wiem, wiem, duża część kobiet tak właśnie żyje, i nie widzą w tym nic
> dziwnego)
U mnie mama sprząta, idzie ok. 11-12 do pracy, wychodzi o 17 i ma wolne.
Tata idzie na 7 nakarmić dziadka, o 8 otwiera sklep, jak przychodzi mama, to
załatwia różne sprawy, o 18 zamyka sklep, idzie do dziadka i po 19 jest w
domu. Wcześniej w czasie "załatwia..." gotował obiad.
> jeśli zaś miałabym być kurą domową
> nie robiącą zawodowo nic, to owszem, gotowałabym ;)
Musisz się tylko zastanowić, czy takie zajęcie by Ci odpowiadało.
Jeśli jesteś wykwalifikowanym specjalistą np. lekarzem, to zdecydowanie
lepiej iść do pracy i zarabiać np. 100 zł na godzinę i zatrudnić panią za 10
zł za godzinę, niż samemu wykonywać pracę o niższej wartości rynkowej,
męcząc się przy tym, nie sądzisz? I masz 90 zł do ręki, np. na zaproszenie
mężusia do restauracji :-)
> myślałam o stołówce ;)
> to wyjście "przejściowe"
Moja stołówka jest nieczynna w sobotę i w niedzielę - i tu pojawia się
problem :) Nie wiem, jak u Was.
> skończy się chodzenie na stołówkę i i tak zostanie stary kłopot, kto
ugotuje
> obiad ;)
Ale dlaczego ma się skończyć? Na stołówce za obiad z zupą płacę 4,50, to
chyba tanio? I są całkiem przyzwoite (pierogi i kluski też ;-))).
> całkiem dużo ;)
A to źle, czy dobrze? :)
> (idę zaprawić tę zupę)
Zaczynam się robić głodny ;-))
Gucio
|