Data: 2002-12-01 12:17:38
Temat: Re: trudna decyzja ...
Od: "Pyzol" <p...@s...ca>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Jerzy" > Tylko...powtorze tutaj za Lucyna: "ciekawe czy tak spokojniutko
bys pisala
> bedac w jej sytuacji...iiitam oddam se do adopcji niech kto inny nauczy
sie
> je kochac" ciekawe po ilu latach jesli w ogole nauczylabys sie zyc ze
> swiadomoscia, ze gdzies tam jest twoje dziecko i moze dzieje mu sie
krzywda
> bo akurat nie trafilo w tych dwoje rodzicow najlepiej.
Nie jest to sytuacja, ktora sama sie zrobila. Powstala na skutek wadliwych
wyborow. Nie ma co tutaj "gdybac". Kazdy dorosly czlowiek wie, ze
uprawianie seksu moze doprowadzic do ciazy, tak wiec NIE UPRAWIA sie seksu z
kims, o kim sie doskonale wie,ze nie zalozy sie z nim rodziny.
Czy dziecku bedzie sie dziala krzywda czy nie - nie wiadomo. Zdaje sie,ze o
adpocje wystepuja ludzie, ktorzy chca miec dziecko, a nie namawiaja do
aborcji, a poronienie jest dla nich tragedia, a nie fartownym rozwiazniem
nieprzyjemnego problemu ( jak to zgrabnie ujal Adam) Tak czy siak, jacy
beda ci rodzice - nie wiemy. Ale beda. Oboje. Natomiast decyzja wychowania
dziecka samotnie, w dodatku z calkowitym pozbawieniem go ojca - to juz
krzywda ewidentna. Jesli sie dziecko k o c h a, to zapewnia sie mu
maksymalnie dobre warunki, a nie przywoluje do zycia w z mety gorszych niz
powinno miec.
A moze to dziecko byloby zapalnikiem do obecnego zwiazku Lucyny, tego co to
sie podobno "wypalil"? To tez jest niezle wyjscie. Wiele zwiazkow pojawienie
sie dziecka o z y w i a, nabieraja one sensu i zycie sie zmienia. A ze
ojciec nie biologiczny? Ojcem jest ten, kto wychowuje, troszczy sie, kocha,a
nie dostawca spermy.
Tak czy siak - jesli Lucyna zdecydowala sie to dziecko urodzic, musi obecnie
przede wszystkim zadba co maksymalnie dobre warunki dla dziecka - a nie dla
siebie, kochanka czy kogokolwiek innego. Siebie to juz wszyscy
uszczesliwiali nawzajem, nie dbajac o konsekwencje, moze by tak z ponoszenia
odpowiedzialnosci wylaczyc czlowieka, ktory zadnego wplywu na to czy sie
pojawi nie mial. Zadnego wyboru. Jakos mam glebokie przekonanie, ze on
wybralby pelna, kochajaca i pragnaca go rodzine. M a ktos watpliwosci?
Zdaje sie, ze jest mozliwosc zachowania kontaktu z dzieckiem adoptowanym,
nie ma co zakladac,ze dziecku bedzie sie dziala krzywda. Krzywda juz sie
stala - i nie jacys obcy ludzie ja spowodowali.
Kaska
|