Path: news-archive.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!news2.icm.edu.pl!new
s.onet.pl!not-for-mail
From: Shrek <j...@p...onet.pl>
Newsgroups: pl.rec.kuchnia
Subject: Re: używanie przypraw
Date: Wed, 31 Dec 2003 00:14:31 +0100
Organization: news.onet.pl
Lines: 42
Sender: j...@p...onet.pl@131.116.58.161
Message-ID: <bst0so$8sb$1@news.onet.pl>
References: <5...@4...com>
<1072815642.1790.13.camel@cosmos>
<v...@4...com>
NNTP-Posting-Host: 131.116.58.161
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=us-ascii; format=flowed
Content-Transfer-Encoding: 7bit
X-Trace: news.onet.pl 1072826072 9099 131.116.58.161 (30 Dec 2003 23:14:32 GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 30 Dec 2003 23:14:32 GMT
User-Agent: Mozilla/5.0 (Windows; U; Windows NT 5.0; en-US; rv:1.4) Gecko/20030624
Netscape/7.1 (ax)
X-Accept-Language: en-us, en
In-Reply-To: <v...@4...com>
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.rec.kuchnia:184922
Ukryj nagłówki
>
> W porzadku, zle sie wyrazilem. Chodzilo mi o to, ze jadac na poludnie
> (Egipt, Indie, itd) Europejczyk naraza sie na klopoty gastryczne
> zwiazane wlasnie z amebami. Nie wiem czy to jest niedostosowanie do
> tamtejszych gatunkow czy co, ale zjawisko istnieje. Tak czy siak tym
> przykladem chcialem pokazac, ze pytanie wcale nie bylo takie glupie.
> Dodatkowym przykladem potwierdzajacym to moze byc zroznicowanie
> tolerancji na produkty zbozowe (pszenica). Na Bliskim Wschodzie, gdzie
> zboza uprawia sie najdluzej tolerancja jest wieksza niz w Europie.
>
Do wszystkiego jak widac mozna dorobic teorie jaka sie chce.
Wascine wywody sa nie do rzeczy, bowiem pytanie nie dotyczylo ameb, czy
innych mikrobow, tylko przypraw. Nikt tu nie kaze jesc pytajacej tych
zyjatek.
Gdyby przyjac wascine wywody za dobra monete i kontynulujac rozwazania w
tym duchu, moznaby wysnuc wniosek, ze podrozojac nalezy jesc wszedzie
schabowego i bigos, jako zabezpieczenie przed tego rodzaju
przypadlosciami, co jest raczej jednak oczywistym nonsensem (no mozna
jeszcze wogole nie podrozowac).
Otoz pomijajac fakt, ze takowe rozumowanie cofa nas kulinarnie do czasow
"bryzola z pieczarkami o odpowiedniej gramaturze", tudziez menu
weselnego do ktorego Maklowiczowi brakowalo tylko rewolweru (a ja musze
je znosic za kazda wizyta u mojej kochanej skadinad tesciowej), to musze
autorytatywnie stwierdzic, ze podrozujac calkiem sporo, zawsze staralem
sie jesc lokalne jedzenie i strulem sie tylko jeden jedyny raz
(salmonella zreszta) w Nairobi, jedzac potrawe bynajmniej nie
lokalna.... Po prostu ktos nie umyl rak...
Konkludujac nieco moze przydlugi wywod:
Szanowna kolezanko: wszystko jest dla ludzi i jesli sie sporzywa dary
boze z umiarem, to pomijajac alergie i tego typu indywidualne sprawy nie
zwiazane raczej z pochodzeniem jedzonka, nic Ci nie bedzie grozilo.
A najlepsza gwaracja, zeby Ci sie nic nie stalo jest regularne bawienie
sie w szopa pracza nie tylko raczek, ale i wszystkiego tego co sie sporzywa.
Pozdr.,
Shrek
|