Data: 2010-07-14 16:49:34
Temat: Re: widzenie Buddy/pragnienie
Od: "AW" <o...@h...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
> "Before closing my eyes and moving towards the vision of the Buddha" -
> tak napisa� w li�cie Mnich przed samospaleniem w zwi�zku z
> prze�ladowaniami religii buddyjskiej i promowaniem katolicyzmu przez
> w�adze po�udniowego Wietnamu, co by�o prawdopodobnie
zwi�zane z ch�ci�
> przypodobania si� przez te w�adze Jack'owi Kennedy'emu, katolikowi.
>
> Mama przeczyta�a mi kazanie o znakach nietrwa�o�ci.
>
> Jestem niszczony. Gdy id�, czuj� to, gdy rozmawiam, czuj�
to. Przez
> promieniowanie. To jest bolesne. Czy Buddy nie widzimy? Pytam, bo
> chcia�em odej�� od niszczenia przez nauk� Buddy.
Pozornie wyda�a mi si�
> bardzo podobna do moich spostrzeşe�. Cia�o mówi Budda nie jest
ja.
> �wiadomo�� nie jest ja. Postrzeşenia i tak dalej nie
s� ja. Podlegaj�
> chorobie - przez któr� Budda rozumie nietrwa�o��,
zmian�. Ulegaj�
> niszczeniu, tak? Nie mog� promieniowania zatrzyma�. Nie
mog� zatrzyma�
> niszczenia �wiadomo�ci i samego mnie. Co mog�
zrobi�? Mog� - zdaniem
> nauczyciela - nie przywi�zywa� si�. Ale do czego
si� nie przywi�zywa�?
> Wszystko przecieş jest nietrwa�e, wi�c nie powinienem si�
przywi�zywa�
> do niczego. Ale co to znaczy "nie przywi�zywa� si�"? Czy
teraz jestem
> przywi�zany, pisz�c, do klawiatury i Waszej uwagi? Mam si�
zupe�nie
> schowa� pod ziemi�? Wtedy teş b�d�
przywi�zany. A moşe wizja Buddy -
> widzenie Buddy - o którym mówi� mnisi ze wschodu, jest? Moşe to jest
> Budda? Moşe widzimy Budd�? Jakşe podobne to wyraşenie do wyraşenia
> chrze�cija�skiego "widzenie Boga". Mówi si� o
uszcz��liwiaj�cym po
> �mierci widzeniu Boga. Mnich, który zaprotestowa� w Wietnamie
poprzez
> samobójstwo, napisa� list, w którym pisa� o "widzeniu Buddy",
ktĂłrego za
> chwil� dost�pi.
>
>
> "Pragnienie, ktĂłre wiedzie od narodzin do narodzin". Skoro Ĺźadnej duszy
> i ja nie ma wed�ug tego cz�owieka, to nie moşe tu chodzi�
o odradzanie
> si� w sensie umys�u, który z tego cia�a w chwili
�mierci przechodzi do
> drugiego w chwili pocz�cia. Czyli B. najprawdopodobniej chodzi o to, co
> wiemy, co wiemy dzi� teş z nauki: pragnienie z��czenia
prowadzi do
> pocz�cia i narodzenia si� nowego şycia. Chodzi tu prawdopodobnie
tylko o
> to. O normaln� prokreacj�, o to şe cz�owiek si�
odradza. Je�li on na
> przyk�ad mówi�, şe w medytacji podczas o�wiecenia
zobaczy� poprzednie
> şywoty, to raczej ja to interpretuj� tak, şe zobaczy� şycia
innych istot
> i ludzi i zrozumia�, şe na ponadosobistym poziomie to jest teş on,
cho�
> to niby byli inni ludzie.
Język powstał abyśmy mogli wykonywać konkretne czynności, ułatwiające nam
przetrwanie w otaczającym nas fizycznym środowisku. Jest więc bardzo konkretny.
Sprawy metafizyczne, wychodzące poza wymiar dostępnych naszym zmysłom
lokalnych konkretów nie posiadają dlatego w języku jednoznacznych odpowiedników.
W odniesieniu do tych rzeczy, słowa są zbyt 'dosłowne'. Powinniśmy umieć
rozumieć je symbolicznie, jako analogie, podobieństwa... Abstrakcja wymaga
oderwania od konkretu.
Niestety, język jest jaki jest. Stanowi dla nas jedyną metodę komunikowania
się. Budda czy Chrystus też podlegali jego ograniczeniom, próbując komunikować
abstrakcyjne treści językiem potocznym, dostępnym masom. Dlatego bardzo łatwo
jest ich nie rozumieć, błędnie interpretować lub przeinaczać ...a szczególnie
przy braku chęci ich zrozumienia.
==========================================
Człowiek posługuje się własnymi pojęciami. Lepi z nich swoje wyobrażenia o
świecie i myli je ze światem. Pojęcia mają zastosowanie jedynie lokalne i
tymczasowe. I choć są pod tym względem praktycznie przydatne, to jednak okazują
się bezużyteczne dla zrozumienia Nieskończoności. Po pierwsze, nikt nie posiada
mózgu ani procesora o wystarczającej mocy obliczeniowej, aby określić najszerszy
wymiar poprzez analizę empirycznych faktów. Po drugie, Nieskończoność zawiera
w sobie wszelkie możliwe tezy oraz antytezy. A więc, będąc nieskończonością
sprowadza się do zera.
Odnośnie Nieskończoności, każda teza jest jednocześnie prawdziwa oraz
nieprawdziwa. Dostajesz tu zeza, z punktu widzenia konwencjonalnej logiki. Aby
zrozumieć najszerszy wymiar wszechbytu należy więc zrezygnować z
koncepcjonalnych ujęć i doświadczyć go jako doznanie samo w sobie.
Dlatego Budda mówi ci, że nie ma ciała, nie ma ducha i nie ma świadomości. Nie
ma też ciebie, ani nie ma Boga. Chodzi po prostu o to, abyś wyzbył się pojęć.
Pojęcia ograniczają cię do bardzo wąskiej gamy doznań, zgodnych z tym, co z nich
wynika. Zaś to co JEST, JEST, bez względu na okowy pojęć w ramach których
usilujesz to ująć.
Budda wie, że dla ciebie świadomość to POJĘCIE o świadomości, Bóg to POJECIE o
Bogu, ciało to POJĘCIE o ciele, zaś ty sam to POJECIE o samym sobie. Dlatego
mówi ci, że tych rzeczy nie ma. Gdy pozbędziesz się pojęć o tych rzeczach,
wtórnie kwalifikujących je, neutralizujących i ograniczających, wówczas będziesz
mógł doznać ich esencjonalnych jakości i poznać je jako takie.
Moim skromnym zdaniem, Budda nie niszczy twojej świadomości, lecz destyluje ją i
naprowadza ją na właściwą modalność.
AW
**************************
...mind over matter
content over form
gist over glitter
exception over norm...
**************************
http://cmncore.org/pol/Lista1.htm
.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|