Data: 2006-05-02 22:57:51
Temat: Re: witam
Od: "cbnet" <c...@n...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Amnesiak:
> Nie akceptując *istnienia* tego, co mi się nie podoba, staję się
> nietolerancyjny. Mz w tym przypadku pojęcia "aprobaty" i "akceptacji"
> można traktować jak synonimy (łac. acceptatio - przyjmować,
> approbatus - zatwierdzać).
Nie masz racji.
Brak aprobaty to jeszcze nie nietolerancja, ale brak akceptacji - jak
najbardziej.
Lepiej przemysl to jeszcze.
Moze na przykladach?
Oto kilka z nich:
1) nie aprobuje wad innych ludzi, ale akceptuje je => tolerancja,
2) nie aprobuje aborcji, lecz akceptuje ja => tolerancja,
3) nie aprobuje, lecz w ograniczonym zakresie akceptuje homoseksualizm
=> tolerancja w pelnym znaczeniu tego slowa, o ile nie akceptuje takich
przejawow homoseksualizmu, ktore uwazam za szkodliwe dla mnie/mego
otoczenia/spolecznie.
> ... nie jest to 'obojętność wobec własnych przekonań'
Pewien szczegolny "dystans wobec wlasnych przekonan" mozna
potraktowac jako synonim "obojetnosci...".
--
Czarek
|