Data: 2003-06-18 11:52:10
Temat: Re: [z cyklu: oczekiwania względem TŻ] chandra
Od: "puchaty" <p...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
boniedydy wrote:
>> Słusznie. Czasami młotek możę być jedyną radą na to, by rozstać się
>> ze starym,
>> zawodnym urządzeniem i dać sobie miejsce na nowy.
>
> Hmmm... Pisałam raczej o sytuacji, kiedy się ma tylko jeden zegarek do
> dyspozycji; potem może nastąpić ewentualnie nastepne wzegarkowienie
> zegarka.
Imo do dyspozycji ma się miejsce. I wybór, czym te miejsce
zazegarkowić.
>
>> To posłużę się cytatem z Przebudzenia A. de Mello:
>> "Naprawdę, nie moja to sprawa, że śpisz. I jeśli nawet będę niekiedy
>> mówił "obudź się", to bynajmniej nie po to, by przerwać twój sen.
>> Moją sprawą jest robić jedynie to, co powinienem. Tańczyć swój
>> taniec. Jeśli potraficie uzyskać
>> coś dla siebie z tych moich rozważań, to bardzo dobrze; jeśli nie,
>> tym gorzej
>> dla was! Jak powiadają Arabowie: "Natura deszczu jest zawsze taka
>> sama, pozwala rosnąć zarówno cierniom na bagnach, jak i kwiatom w
>> ogrodach".
>
> ;) Cenię de Mello, ale Kriszna jest dla mnie większym autorytetem :)))
> Oczywiście nie ten niebieski z Towrzystwa Świadomości Kriszny czy jak
> to się tam nazywa.
>
>> O widzisz! Tutaj zauważasz, że jest to _proces_: drogi się
>> rozchodzą, bo jedno
>> nie nadąża.
>> Na samym początku swojego posta natomiast (w podp. a) odnosisz się do
>> "rozwoju" w formie dokonanej. Jesteś już wielkim joginem/jivan-muktą
>> ...
>
> Nie nie, coś tu jest nie tak. Pisałam na początku postu, że nie
> wierzę w zmianę głęboko zakorzenionych oczekiwań poprzez
> przemyślenia.
Od czegoś trzeba zacząć. Skoro wszyscy skupiamy się na umyśle niech
bedą tym owe "przemyślenia".
Im szybciej tym lepiej by nie dopuszczać do zdarzeń eschatologicznych.
> Medytacją można wykorzenic wiele neiwłasciwych rzeczy,
> jednak nie widziałam jeszcze nikogo, kto by medytował (ale też nie
> widziałam żadnych prawdziwych mistrzów duchowych), a z kogo by nie
> wyłaziły różne ludzkie namiętności i przywiązania. Natomiast,
> puchaty, nie wszyscy są tak maksymalistyczni i czywiście, że np.
> justsingle może chcieć rozpocząć proces zmiany swoich oczekiwań,
> jednak nie wiadomo, czy jeszcze po tej zmianie mąż będzie za nia
> nadażał. Przytłaczająca większość ludzi woli jakoś próbować dogadywać
> sie z partnerem, zeby spełniać wzajemnie osiągalne maksimum swoich
> oczekiwań. Wszystko powyzsze piszę zakładając, że kilkugodzinny jej
> płacz nie wynikał z zachcianki, która bez problemu można zmienić,
> tylko z czegoś znacznie glębszego.
Mam dokładnie takie samo wrażenie. W niej siedzi coś dużo głębiej.
(Nikt by się nie przejął w takim stopniu tym winem przy zdrowych relacjach.)
Dlatego uważam, że powinna sięgnąć głębiej, niż tylko koncentrować się na
stosunku męża do niej samej.
A co do zdania ostatniego "która bez problemu można zmienić"
posłużę się jeszcze cytatem z Przebudzenia:
"Psychologowie twierdzą, że ludzie chorzy w istocie rzeczy nie chcą
naprawdę wyzdrowieć. W chorobie jest im dobrze. Oczekują ulgi, ale
nie powrotu do zdrowia. Leczenie bowiem jest bolesne i wymaga
wyrzeczeń."
Pewnie, że boli, nie ma totamto ;-)
>>> Nie wszystko zalezy od nas,
>>
>> A co od nas nie zależy?
>> Nasze relacje z innymi, nasz stosunek do związku?
>
> Np. rozwój duchowy innych ludzi.
I niech idą w pokoju!
No jeszcze by tego brakowało, by swój rozwój
uzależniać od rozwoju innych! :-)
Też się zastanawiam, do czego to wszystko mnie doprowadzi.
A może Sowa pewnego dnia powie - nie rozumiem Ciebie - idź precz!
Ale UFAM, że tak nie będzie, a jeśli nawet, to będziemy na to gotowi.
>>> Ale też nie pomozesz nikomu, kto nie będzie gotowy :)
>>
>> I wzajemnie :-)
>
> Tzn. sugerujesz, żeby Ci nie pomagać w niepomaganiu, bo jeszcze nie
> jesteś na to gotowy? :))
Wręcz przeciwnie :-).
puchaty
|