Data: 2005-12-04 18:05:32
Temat: Re: zabawne (limity)
Od: Sabina Redlarska <sa-re.wyrzuc.to.co.uwazasz:)@epf.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Sun, 4 Dec 2005 17:53:48 +0100, Mrówka napisał(a):
> Mnie to jakoś nie bawi,widać mam kiepskie poczucie humoru :/
Przyznam, ze czarno bo czarno ale rozesmialam sie jak mi to mama
powiedziala. Moglam sobie na to pozwolic, bo na szczescie mama chodzi
rownolegle do pewnego lekarza pierwszego kontaktu, ktory w kardiologii sie
ksztalcil, tylko z jakiegos powodu nie zdobyl specjalizacji, ale zdaje sie
ze jest w tym dobry i wydaje sie, ze - rzadkosc - zalezy mu na zdrowiu
pacjentow.
Wizyta u kardiologa byla traktowana jako formalnosc i porownanie z tym, co
mowil drugi lekarz.
Ale co na to moga powiedziec ludzie, ktorzy nie maja takiego komfortu jak
moja mama... chyba masz racje, to nie jest smieszne.
Ciekawa jestem jak to jest w sytuacji limitowej - czy po prostu do
wyczerpania limitu pacjenci sa przyjmowani jak leci a potem ciach i do
konca roku nikt, czy ktos (kto?) decyduje, ze jeden pacjent bedzie jeszcze
przyjety (bo bardziej potrzebuje) a inny nie?
--
Sabina
|