Data: 2002-05-22 10:36:32
Temat: Re: żal
Od: "Maja Krężel" <o...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"amber"napisała
> I owszem rozwiazanie przyjdzie samo, jak otworzy swoje SERCE , a nie oczy.
> No, ale z tym chyba nie ma problemu.
Amber, czy sugerujesz, że wystarczy kochać, a reszta sama się ułoży? Nie
wierzę w to. Tym bardziej, że "Żona" kocha swego męża, a on ma to po prostu
gdzieś. Wymaga od niej cudów na kiju (choćby to "rozkochaj mnie w sobie"), a
on co? Paniczyk jakiś, hrabiątko? On narozrabiał, a ona ma to SAMA naprawiać?
Wybacz Amber, ale nie mam ochoty pisać więcej, co ja o kimś takim myślę, bo
mnie jasna cholera bierze. I dlatego sugeruję tylko, by "Żona" (jeśli źle się
czuje w tej całej sytuacji) przejrzała w końcu na oczy i albo powiedziała
facetowi, co o tym wszystkim myśli, albo po prostu go olała. Bo o kogo tu
walczyć? O kogoś, kto raz zdradził, cztery lata później bez pardonu odchodzi
z domu (troje dzieci!), a teraz prosto w oczy mówi, że kocha inną i bez
przerwy to podkresla?? No o co tu na Boga walczyć? I jak długo?To już nie
jest ratowanie małżeństwa, a poniżanie siebie samej na całej linii (że nie
wyrażę się bardziej dobitnie). Co taka kobieta przekaże swoim dzieciom? Że
facet może szaleć, zdradzać, szastać uczuciami, a powinnością żony jest
wybaczać bez końca i trwać przy nim aż do śmierci?
--
Pozdrawiam
Maja
|