Data: 2002-10-23 09:53:11
Temat: Re: zdrada - jeszcze raz Beata
Od: g...@e...pl (Grzegorz Nowaczyk)
Pokaż wszystkie nagłówki
agi ( fghfgh ) wystukal:
> > łatwiej byłoby nam to znieść jeśli potrafilibyśmy się przyznać do
> > popełnionych błędów a nie obarczali winą tylko stronę przeciwną
>
> Hm... a co z tymi, którzy obarczaja cala wina siebie?
> Mam wrazenie, ze wyolbrzymiajac jeden problem zapominasz o innej
> skrajnosci. To równie czeste odczucie w przypadku osób zdradzonych,
> równie rujnujace dla zwiazku i czlowieka.
Czy tak naprawde jest wazne, kto w czym zawinil? W mojej sytuacji mamy z
zona swiadomosc, ze zaniedbania i wzajemne zale sa po obu stronach - tu nie
ma chyba co dyskutowac. (Oczywiscie moze byc przypadek, ze w domu sielanka,
kochane dzieci, dobrzy dla siebie malzonkowie i nagle ktores zboczy z tej
sciezki i zdradzi - zauroczenie lub cus innego. Wtedy zal zdradzonej osoby
jest zrozumialy). I nie mam ochoty wytykac, ze zostalem zdradzony - chodzi
o to co dalej? Czy swiadomosc/pewnosc tego czyja jest wina otwiera przed
nami jakies dodatkowe/nowe mozliwosci? Czy to pozwoli ukoic bol zdradzonej
osobie, ze ma swiadomosc, ze to nie z jej winy? Czy spotęguje ból swiadomosc
ze to tylko moja wina? Czy w końcu uswiadomienie sobie, ze kazdy czegos
zaniedbal/niedopilnowal zmienia cos? Niewydaje mi się! Niechcialbym aby
Sandra odebrala to jako atak na jej poglady, ale nie wydaje mi sie, zeby
'łatwiej byłoby nam to znieść'. Niewatpliwie uswiadomienie sobie bledow daje
nam nauke na przyszlosc ale nie ulatwia przezycia zdrady!
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.soc.rodzina
|