« poprzedni wątek | następny wątek » |
51. Data: 2002-10-14 05:27:08
Temat: Re: zdrada - jeszcze raz BeataSandra wystukala
> > Milosc tak szybko nie chce odejsc - a nie chce krzywdzic tej 'trzeciej'
>
> tak właśnie jest z tymi co nie potrafią mimo wszystko krzywdzić jednak od
> życia nie można uciec , życie to chwila należy z niego brać co najlepsze
i
> dawać w równej mierze
Wiem, ze trzeba brac, ale mam sie zwiazac z kimś na sile? Szukac ukojenia w
ramionach innej? Ktora kobieta chcialaby byc ta trzecia?
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.soc.rodzina
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
52. Data: 2002-10-14 07:32:34
Temat: Re: zdrada - jeszcze raz Beata
> :-))) i doprowadziłeś do tego ,że sama sie zapultałam, osobiście
pewnie
> wyszłoby to inaczej
>
Wniosek (oj zapultany!!!) -
"Zdradzający" - Nie zdradza
"Zdradzany" - Czuje się zdradzany
A więc zdrada odbywa się w umyśle 'zdradzanego' - i jako taka może nie
mieć żadnego odbicia w rzeczywistości - powiem więcej może nie mieć
nic wspólnego z czymkolwiek DEFINICJA zdrady jest definicją wewnętrzną
i nie ma żadnej możliwości jej weryfikacji. To można zmienić
(wyleczyć) tylko metodą psychiatrii (klinicznej?)
Pozdrawiam
Qwax
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
53. Data: 2002-10-14 07:52:17
Temat: Odp: zdrada - jeszcze raz Beata
Użytkownik Grzegorz Nowaczyk <g...@e...pl> w wiadomości do
grup dyskusyjnych
napisał:003901c27342$3f8a01c0$4...@A...EUROPOLMEB
LE.PL...
> Wiem, ze trzeba brac, ale mam sie zwiazac z kimś na sile?
a kto mówi, że na siłe :-) ale nie daj się zwariować chorej
miłości...myślisz,że druga strona sie przejmuje, że siedzisz w kącie i
ryczysz, że serduszko pika w rytmie cza cza :-) świetnie może w tym momencie
się bawić i przeżywać nowe wzloty... więc warte jest umartwianie sie?
Szukac ukojenia w
> ramionach innej?
no nie jakiego ukojenia, ochłoń poszukaj jakiegoś celu np. jakiś urlopik w
ciepłym kraju / super wpływa na takie dopadłości, ciepły klimat , gorące
rytmy, zapomina sie o pewnych swoich dolegliwościach / :-)
Ktora kobieta chcialaby byc ta trzecia?
a co ? miałeś zamiar powiedzieć na pierwszej randce ,czy jakimś spotkaniu ,
jestem biedny, porzucony żuczek a Ty będziesz ta trzecia ?
Wylecz swoje serce, szukaj sposobu na wyleczenie a nie myśl o kimś kto w
danej chwili kiedy Ty siedzisz i rozpaczasz przytula sie do innego i szepta
mu jak go bardzo kocha. Obudź sie , to tylko życie ...
Sandra
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
54. Data: 2002-10-14 08:00:12
Temat: Odp: zdrada - jeszcze raz Beata
Użytkownik Qwax <...@...Q> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:1...@2...17.138.62...
>
> > :-))) i doprowadziłeś do tego ,że sama sie zapultałam, osobiście
> pewnie
> > wyszłoby to inaczej
> >
> Wniosek (oj zapultany!!!) -
> "Zdradzający" - Nie zdradza
no tak jeśli brać pod uwagę, że to tylko przespanie sie z nie swoim/ swoją
TŻ to nie zdrada :-)
> "Zdradzany" - Czuje się zdradzany
tak jest :-) jeśli sam nie zdradza :-)
> A więc zdrada odbywa się w umyśle 'zdradzanego' - i jako taka może nie
> mieć żadnego odbicia w rzeczywistości - powiem więcej może nie mieć
> nic wspólnego z czymkolwiek DEFINICJA zdrady jest definicją wewnętrzną
> i nie ma żadnej możliwości jej weryfikacji.
super Definicja dla zdradzającego
To można zmienić
> (wyleczyć) tylko metodą psychiatrii (klinicznej?)
dobry jesteś :-) np. zrobisz skok jeden ,drugi ,trzeci ...
a panią nawiedzoną o porojonych zamysłach zaprowadzisz do lekarza by ją
wyleczyć z urojeń :-)
No tak ale ta Definicja zdrady o, której Ty piszesz to ta urojona, chora, i
fakt tą należy leczyć :-)
Sandra
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
55. Data: 2002-10-14 11:09:56
Temat: Re: zdrada - jeszcze raz Beata> To można zmienić
> > (wyleczyć) tylko metodą psychiatrii (klinicznej?)
>
> dobry jesteś :-) np. zrobisz skok jeden ,drugi ,trzeci ...
>
A jak nie zrobię? A jak nie będę miał żadnych kontaktów seksualnych
(!!!) z 'trzecią' a np. zaproszę ją do domu pod nieobecność TŻ co
zostanie uznane za zdradę.
> a panią nawiedzoną o porojonych zamysłach zaprowadzisz do lekarza by
ją
> wyleczyć z urojeń :-)
>
> No tak ale ta Definicja zdrady o, której Ty piszesz to ta urojona,
chora, i
> fakt tą należy leczyć :-)
>
>
Ja uważam że nie ma czegoś takiego jak zdrada w związku!
Pozdrawiam
Qwax
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
56. Data: 2002-10-14 12:12:19
Temat: Odp: zdrada - jeszcze raz Beata
Użytkownik Qwax <...@...Q> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:1...@2...17.138.62...
> A jak nie zrobię? A jak nie będę miał żadnych kontaktów seksualnych
> (!!!) z 'trzecią' a np. zaproszę ją do domu pod nieobecność TŻ co
> zostanie uznane za zdradę.
jak masz wyrozumiałą partnerkę to pewnie nie :-) jeżeli związek oparty jest
na zaufaniu :-)
> Ja uważam że nie ma czegoś takiego jak zdrada w związku!
ja też tak uważam , jeśli znamy sie jak łyse konie i ufamy sobie
bezgranicznie nawet przespanie sie z nie TŻ zostanie mi wynagrodzone :-)
Sandra
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
57. Data: 2002-10-14 13:34:44
Temat: Re: zdrada - jeszcze raz Beata>
> > Ja uważam że nie ma czegoś takiego jak zdrada w związku!
>
> ja też tak uważam , jeśli znamy sie jak łyse konie i ufamy sobie
> bezgranicznie nawet przespanie sie z nie TŻ zostanie mi wynagrodzone
:-)
>
Nic dodać nic ująć
Pozdrawiam
Qwax
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
58. Data: 2002-10-14 16:57:53
Temat: Re: zdrada - jeszcze raz Beata
Użytkownik "Qwax" <...@...Q> napisał w wiadomości
news:9563-1034598623@213.17.138.62...
> >
> > > Ja uważam że nie ma czegoś takiego jak zdrada w związku!
> >
> > ja też tak uważam , jeśli znamy sie jak łyse konie i ufamy sobie
> > bezgranicznie nawet przespanie sie z nie TŻ zostanie mi wynagrodzone
> :-)
> >
> Nic dodać nic ująć
>
> Pozdrawiam
> Qwax
Ciekawa jestem jeszcze w jaki sposób ocenicie konsekwencje zdrady. Bo
rozumiem że sam fakt zaistnienia jakiegoś stanu "popularnie zwanego zdradą"
został już przedyskutowany przez szanowne gremium. Głosy w dużej mierze
słuszne - nie powiem. Pozostało jeszcze jedno małe ale. Zawsze zostaje ta
(ten) trzeci - osoba z którą zdradziliśmy. Jak sądzę założenie jest takie ze
ta osoba wie w co się pakuje i gdy nasz stan oddalenia od osoby z które
zyjemy w związku mija ona potulnie usuwa się w kąt (bo przeciez jako osoba
psychicznie zrównoważona wie że w ten sposób zaspokoilismy tylko jakieś
nasze potrzeby). Tak więc nic nie mówi niczego od nas nie chce itp.
Rzeczywistość bywa inna (z czego mam nadzieję zdajemy sobie sprawę wszyscy).
Załózmy więc, że ta osoba jest niezrównoważona psychicznie, lub wręcz
przeciwnie zrównoważona a do tego wie czego chce - chce miec tego z kim się
przespała, miała romans (lub tego który dla zaspokojenia swoich potrzeb
zabral ją około 3 razy na kolecję bo własnie potrzebował wydać na nienaną
kobietę trochę pieniędzy). Załózmy tez ze ta kobieta na drodze do swego celu
wydzwania do żony (np. 18 razy w ciągu dnia), do jej rodziny (grożąc
śmiercią córki jeśli ta nie rozwiedzie się), snuje mniej lub bardziej
prawdziwe opowieści, odgrywa ofiarę, wydzwania do matki zdradzającego
twierdząc że życie jej zmarnował itd itp. Załóżmy równiez ze ten stan trwa 6
miesięcy i bez znaczenia jest czy związek się rozpadł czy trwa dalej - wiemy
jedno zdradzający (przyjmijmy tę terminologię bo będzie łatwiej) nie chce
mieć z nia już nic wspólnego (przeciez zaspokoił swoje potrzeby).
Jeśli ktoś kto to przeczyta pomyśli że naoglądałam się głupich filmów to
lepiej niech się nie wypowiada. Znam cztery takie historie z zycia - w tym
jedna z mojego.
Tylko bardzo proszę nie opowiadajcie, że żal jaki wtedy czuje osoba
zdradzona (żal że została na to narażona) nalezy leczyć klinicznie.
Pozdrawiam Beata
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
59. Data: 2002-10-14 21:54:03
Temat: Odp: zdrada - jeszcze raz Beata
Użytkownik beatassp <b...@p...onet.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:aoetjm$ou$...@n...onet.pl...
> Rzeczywistość bywa inna (z czego mam nadzieję zdajemy sobie sprawę
wszyscy).
ale nie wykluczasz związku niezobowiązujacego jak wcześniej napisałaś takowe
też istnieją...spotykają się bo jest im z sobą fajnie pozniej wracają do
swoich stałych partnerów , kieruje nimi niekiedy poczucie np.
odpowiedzialności za dzieci, mają ich dobro na względzie wiedząc ,że
definitywne odejście byłoby dla nich szkodą.
nie chce
> mieć z nia już nic wspólnego (przeciez zaspokoił swoje potrzeby).
on tak ale niekoniecznie ona albo odwrotnie ona tak a niekoniecznie on
to miał wpadkę i to zdrową to świadczy o jego głupocie moim skromnym
zdaniem, każda tego typu sytuacja niesie za sobą jakieś ryzyko i podejmując
je musi się z podobną sytuacją liczyć, i niekoniecznie osoba musi być chora
ale może też faktycznie coś do niego/niej poczuć
> Jeśli ktoś kto to przeczyta pomyśli że naoglądałam się głupich filmów to
> lepiej niech się nie wypowiada.
prawdziwa historia / nie zdradze w jakim miejscu to sie działo/ ...była
sobie dziewczynka, smarkula trafila w pewne miejsce w ,którym spotkała
wielu mężczyzn żonatych , dziewczyna zdemoralizowana ale panom to nie
przeszkadzało , kilku z nich sie z nią zabawiało , precedens trwał kilka
miesiecy , ustaliła gdzie,który mieszka , i własnie sie tak zachowywała jak
opisałas wyżej,
sprawa trafiła do własciwych władz i wtedy sie dopiero zaczeło ... pomyśl
jak się czuły żony tych panów , panowie bardzo oburzeni ,ze smarkula
nachodziła ,wydzwaniała, szantażowała
> Tylko bardzo proszę nie opowiadajcie, że żal jaki wtedy czuje osoba
> zdradzona (żal że została na to narażona) nalezy leczyć klinicznie.
Sama wiesz co czułaś jednak związki niezobowiązujące mają miejsce w naszej
rzeczywistości i niekiedy jest to wynikiem złych relacji między partnerami w
związku, niekiedy wynikające z głupoty j.w /autentyczny przykład/, a
niekiedy z samej natury człowieka inaczej nie potrafi żyć ...
dlatego wspomniałam we wcześniejszych postach, że zazdrość nie jest tylko
wynikiem choroby osoby zdradzonej ...jak i takie przypadki również bywają,
ale to już jest faktycznie choroba
Sandra
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
60. Data: 2002-10-15 00:06:51
Temat: Re: zdrada - jeszcze raz Beata
Użytkownik "Sandra" <d...@w...pl> napisał w wiadomości
news:aofe6o$ana$1@absinth.dialog.net.pl...
>
> Użytkownik beatassp <b...@p...onet.pl> w wiadomości do grup
> dyskusyjnych napisał:aoetjm$ou$...@n...onet.pl...
>
> > Rzeczywistość bywa inna (z czego mam nadzieję zdajemy sobie sprawę
> wszyscy).
>
> ale nie wykluczasz związku niezobowiązujacego jak wcześniej napisałaś
takowe
> też istnieją...spotykają się bo jest im z sobą fajnie pozniej wracają do
> swoich stałych partnerów , kieruje nimi niekiedy poczucie np.
> odpowiedzialności za dzieci, mają ich dobro na względzie wiedząc ,że
> definitywne odejście byłoby dla nich szkodą.
Pewnie że nie wykluczam ale w nie nie do końca wierzę. Poza seksem oni
przecież ze sobą rozmawiają - snują marzenia, opowiadają sobie głupoty,
obiecują cuda - nigdy nie wiesz na jaki grunt trafisz. I myślę, że zgodzisz
się, że jeszcze ciągle mało ludzi odróżnia seks od miłości. A po za tym
powroty z powodu dzieci, odpowiedzialności, szkody to dość kretyńskie. Jak
już wczesniej napisałam jesli w związku nie ma uczucia, namiętności to
należy odejść a nie wymyślac powody w postaci dzieci i tego wszystkiego o
czym wyżej bo tą swoja odpowidzialnością można wyrządzić wiekszą krzywdę.
Przy okazji odnosząc sie do wcześniejszej dyskusji - żeby wszystko bylo ok w
związku (nazwijmy go podstawowym) - tzn zdradzany nie czuł się zdradzany, a
zdradzający jak potwór to układ między nimi tez musialby być jasny. Takich
układów na początku naszej drogi życiowej w zasadzie brak - panna młoda
myśli jak panna młoda a pan młody obiecuje złote góry - to że w ten sposób
się oszukują to prawda ale jak wyżej napisałam "żyli długo i szczęśliwie" i
miejmy nadzieję że wydorośleli.
> nie chce
> > mieć z nia już nic wspólnego (przeciez zaspokoił swoje potrzeby).
>
> on tak ale niekoniecznie ona albo odwrotnie ona tak a niekoniecznie on
>
> to miał wpadkę i to zdrową to świadczy o jego głupocie moim skromnym
> zdaniem, każda tego typu sytuacja niesie za sobą jakieś ryzyko i
podejmując
> je musi się z podobną sytuacją liczyć, i niekoniecznie osoba musi być
chora
> ale może też faktycznie coś do niego/niej poczuć
Jeśli musi się liczyc z podobną sytuacją to musi się tez lliczyć z
konsekwencjami jakie być może będzie ponosić zarówno żona jak i ta co moze
się zakochała. Dlatego uważam że najpierw zastanówmy sie nad związkiem w
którym jesteśmy - jesli nic się nie da zrobić to odchodzimy - nawet jeśli po
jakims czasie spadnie na nas olśnienie i będziemy chcieli wrócić to wrócimy
z tarczą a nie na niej. W sumie przeciez ktos kto znalazł się w sytuacji gdy
jedna kocha go w domu a druga poza domem to nawet jesli wkalkulował to
ryzyko to nie jest w sytuacji do pozazdroszczenia. A jak jeszcze dorzucimy,
że uczucie w związku "podstawowym" nie wygasło to ma przekichane i nie
chciałabym przeżywać emocjonalnie tego co on (ona).
> > Jeśli ktoś kto to przeczyta pomyśli że naoglądałam się głupich filmów to
> > lepiej niech się nie wypowiada.
>
> prawdziwa historia / nie zdradze w jakim miejscu to sie działo/ ...była
> sobie dziewczynka, smarkula trafila w pewne miejsce w ,którym spotkała
> wielu mężczyzn żonatych , dziewczyna zdemoralizowana ale panom to nie
> przeszkadzało , kilku z nich sie z nią zabawiało , precedens trwał kilka
> miesiecy , ustaliła gdzie,który mieszka , i własnie sie tak zachowywała
jak
> opisałas wyżej,
> sprawa trafiła do własciwych władz i wtedy sie dopiero zaczeło ... pomyśl
> jak się czuły żony tych panów , panowie bardzo oburzeni ,ze smarkula
> nachodziła ,wydzwaniała, szantażowała
też z "tzw. życia" rodzice panny nachodzili żonę bo przecież ich córka się
"zmarnuje". A do matki zdradzającego wydzwaniali zachwalając córeczkę. Pół
roku to trwało plus oczywiście zaloty, szantaże czy tez mącenie samej panny
i jej koleżanki. a wszystko tak robione, że to niby nie ona - przynajmniej
do czasu.
to tylko by cos dorzucić do opowieści o smarkulach. Szkoda że te panny
nieraz mają po 30 lat i więcej - mnie się kiedyś wydawało że od osób które
już dawno wyszły z piaskownicy można wymagac czegoś więcej - widac
"smarkulowatość" zdarza się w każdym wieku.
my tu o pannach ale podoby przypadek znam z drugiej strony (bez rodziców co
prawda ale za to z pobiciem męża).
> > Tylko bardzo proszę nie opowiadajcie, że żal jaki wtedy czuje osoba
> > zdradzona (żal że została na to narażona) nalezy leczyć klinicznie.
>
> Sama wiesz co czułaś jednak związki niezobowiązujące mają miejsce w naszej
> rzeczywistości
Jeśli dobrze rozumiem chodzi o związki niezobowiązujące poza związkiem
"podstawowym".
Mają miejsce i nie robią szkody - już się z tym zgodziłam. Ale jak sama
wspomniałas ryzyko ponosi się zawsze. A ja nie bardzo potrafię się zgodzić z
tym żeby konsekwencje tego ryzyka dotykały "zdradzanych". I proszę
przynajmniej Ty nie pisz jak niektórzy, że on/ona tylko "zdradził" i
przecież te konsekwencje to nie jej/jego sprawka. Jest akcja i reakcja,
naczynia połączone czy jak to nazwiemy.
i niekiedy jest to wynikiem złych relacji między partnerami w
> związku, niekiedy wynikające z głupoty j.w /autentyczny przykład/, a
> niekiedy z samej natury człowieka inaczej nie potrafi żyć ...
Wydaje mi się że czesto jest to wynikiem niedorozwoju emocjonalnego - ale o
tym moze porozmawiamy innym razem.
> dlatego wspomniałam we wcześniejszych postach, że zazdrość nie jest tylko
> wynikiem choroby osoby zdradzonej ...jak i takie przypadki również bywają,
> ale to już jest faktycznie choroba
Masz rację z tym że nie zawsze mamy do czynienia jedynie z zazdrością
zdradzanej bywa (bywa zazdrość tej/ tego drugiego) ale - zazdrość osoby
zdradzonej często przeradza się w banał (lub taka się wydaje) a zazdrość
tej/ tego z którym się częściej jest odbierana jak objaw miłości. Nawiasem
mówiąc idotyczne, że ten/ ta druga jest zazdrosna - przeciez on/ona też
podjęła ryzyko i że tak powiem wiedziała w co się pakuje.
Moim zdaniem rozmawiajac o zdradzie nie bardzo można czegokolwiek uogólnić.
I zważmy też na to że decydując się na "zdradę" nie możemy przewidziec
równiez jak to będzie oddziaływac na nas. Nie jesteśmy ze stali i moze się
zdarzyć tak że jestesmy zauroczeni (zakochani jak to zwał tak zwał) a wtedy
nie widzimy manipulacji emocjonalnej tylko przejaw miłości (klapki z oczu
spadają później). Powiezsz że to świadczy o głupocie - może. Dla mnie
głupotą jest przekraczanie granicy miedzy "flirtem" a "romansem" (czy też
zdradą - mam nadzieję że wiesz o czym piszę, jest dość późno i już mi się
placze - kończę więc).
Pozdrawiam Beata
ps. przy okazji dzięki za brak współczucia - naprawdę mnie wkurza.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |