Data: 2007-02-09 15:31:02
Temat: Re: zielona szkoła i komórki
Od: waruga <w...@o...peel>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Fri, 9 Feb 2007 14:21:48 +0100, Agnieszka napisał(a):
> Żeby się przypadkiem nie dowiedzieli, że panie nie dają
> sobie rady z opieką na dziećmi czy jak?
Zielona szkoła. Grupa przyjeżdża w godzinach późno wieczornych do budynku.
Bagaże wypakowane na hol, dzieci udają się na posiłek (kolacja- to słowo
ma tu ogromne znaczenie ;-) ), wychowawca do kierownika ośrodka w celu
ustalenia czegoś tam. Zazwyczaj jadąc na zieloną szkołę, biorę od ośrodka
rozpiskę pokoi, żeby rozdzielić dzieci jeszcze przed wyjazdem- kto z kim w
pokoju, żeby w dzień przyjazdu nie mieć zamieszania. Niestety na miejscu
okazało się, że moja rozpiska jest na nic, bo pozmieniano pokoje. Przy czym
rozrzucono mi dzieci po całym budynku, każdy pokój w innej części, część
dzieci w ośrodku kolonijnym, a 7 osób razem z panią w apartamencie (ciekawe
kogo by posądzono o molestowanie z powodu spania z dziećmi w jednym
pokoju). Tak więc warunki okazały się inne niż miały być, bo na nasze
pokoje rozlokowano grupę, która jeździ tam od zawsze i ma u nich fory.
Wyszła niezła awantura, która skończyła się moim oświadczeniem, że w takim
razie proszę o autokar na rano i wracamy do domu (wiem było to bardzo
ryzykowne) i nagle okazało się, że tak właściwie to za płotem w ośrodku
obok firma wynajmuje jeszcze jeden budynek i tam bez problemu zmieści się
nasza grupa. Wyszliśmy na tym bardzo dobrze, bo warunki były dużo lepsze
niż w pierwotnym ośrodku. Jedyne co trzeba było zrobić to po _kolacji_
wziąć bagaże ponownie do autobusu, by nie nosić do ośrodka, podjechać na
parking obok docelowego budynku, tam je rozpakować.
Następnego dnia, czy nawet jeszcze tej samej już _nocy_ telefony alarmowe
od rodziców co się dzieje, bo dzieci _w środku nocy_ musiały się
przeprowadzać. Okazało się, że trzy dziewczynki z komórki koleżanki
zadzwoniły do domu i powiedziały, że w nocy, bo przecież było już po
kolacji więc noc musiały się przeprowadzać. Następnego dnia rano-
spanikowany tata, co to za oszustwo, bo miał być ośrodek wypoczynkowy, a
syn powiedział, że mieszkamy w baraku. Barak okazał się budynkiem wolno
stojącym, ot takim blokiem, ale był ługi- więc barak, a że w środku
naprawdę dość komfortowe warunki to tego już dziecko nie powiedziało.
Tak, że nie zawsze chodzi o skargi, bo pani na mnie krzywo spojrzała, albo
zwróciła uwagę żebym wreszcie posprzątała, tylko takie różne dziwolągi,
które dzieci przekazują. Jestem więc w stanie zrozumieć niechęć tychże pań
do niechęci komórkowej.
Jeszcze raz powtórzę, że ja jestem otwarta na sugestie rodziców i staram
się nie utrudniać ani im, ani sobie. Dlatego wolę żeby dzieciaki brały te
komórki, niż egzekwować zakaz brania u użerać się z tymi, którzy zabrali.
A poza tym posiadanie komórki czasem jest niezłym atutem dyscyplinującym,
można powiedzieć "bierz komórkę dzwonimy do rodziców" ;-)
Ludzie, ale mi długie wyszło.
--
Elżbieta
|