Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Rodzice i ich dorosle dzieci...

Grupy

Szukaj w grupach

 

Rodzice i ich dorosle dzieci...

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2003-06-04 12:16:44

Temat: Rodzice i ich dorosle dzieci...
Od: "Nieufny" <l...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Wspominalem co nieco na ten temat w cudzym watku pt. "kasa", teraz jednak
chcialbym zajac sie tym dokladniej. Nie do konca pasuje mi to, co
przeczytalem tam w odpowiedzi, jednak w kontekscie tamtych wypowiedzi
chodzilo mi jedynie o aspekt finansowy doroslych dzieci mieszkajacych
wspolnie z rodzicami (mniej lub bardziej samodzielnie, ale w ich
mieszkaniu).
Dokladnie chodzi mi o prawa i obowiazki jednych i drugich, poszanowanie
wlasnej prywatnosci oraz odrebnosci w dazeniu do okreslonych celow, a takze
stopien (prawo) ingerencji w zycie takiego doroslego dziecka.
Ja mam prawie 27 lat i tak jakos sie zlozylo, ze nadal mieszkam z rodzicami
(prawie, bo w samodzielnym i odrebnym pomieszczeniu, bedacym jednak ICH
wlasnoscia), a do tego jestem w pewnym stopniu od nich zalezny finansowo.
Zarabiam zbyt malo, aby wystarczylo mi na wszystkie moje potrzeby,
przyjemnosci natomiast ograniczam do niezbednego minimum. Fakt, ze gdybym
wczesniej byl odpowiedzialniejszy i zawczasu pomyslal o tym, czy tamtym,
byloby teraz nieco inaczej. Czy jednak opisana wyzej pomoc rodzicow daje im
prawo do decydowania za mnie w pewnych sprawach? Rozumiem, ze oni chca jak
najlepiej (bo tak jest), ale w ktorym momencie powinien konczyc sie zakres
ich wtracania sie w moje zycie (o ile wogole powinien), a kiedy powinni to
robic? Moge zrozumiec pytanie (stwierdzenie) ojca: "wyjasnij mi, dlaczego ja
mam czuc obowiazek utrzymywania doroslego syna, a skoro Ci pomagam, musisz
dostosowac sie do moich warunkow". Czy to jednak jest do konca w porzadku?
Jesli tak, to dlaczego i na jakiej zasadzie? Dlatego, ze pomagajac mi, ma
prawo oczekiwac (zadac) cos w zamian, zwlaszcza ze robi to DLA MNIE? Dobra,
to tez moge zaakceptowac. Czy jednak nie jest przesada mowienie doroslemu
(27-letniemu) synowi, o ktorej ma wracac do domu (w sytuacji, gdy na drugi
dzien ow syn idzie do pracy - nie dotyczy dnia wolnego)??? Niby tez chce
dobrze, ale moim zdaniem sa pewne granice. To tak, jakbym ja, czy moj nieco
mlodszy brat, nie wiedzial, o ktorej trzeba sie polozyc, zeby rano wstac do
pracy i tak jakbysmy my nie byli swiadomi ewentualnych konsekwencji
(zmeczenia, niewyspania, itd.). Czy on powinien myslec za nas, nie
pozwalajac nam zyc naszym wlasnym zyciem? Nie pisze tu o powrotach skoro
swit (a gdyby nawet, to co z tego, jesli sporadycznie?), czy o
przesiadywaniu w knajpach, chlaniu i tym podobnych historiach, bo cos
takiego nie ma miejsca. Chodzi o zwykly wyjazd do kolegi, czy kolezanki -
godzina 23 i juz telefon z pytaniem, dlaczego jeszcze nie w domu. Czy fakt
pomocy ze strony rodzicow upowaznia ich do az takiej ingerencji w nasze
zycie???
Bardzo prosze o jakies konstruktywne opinie, gdyz ja z rodzicami nie
potrafie dojsc w tej kwestii do porozumienia i albo ja mam nawalone, albo
oni chca nas na sile uchronic przed zlem tego swiata, nie zdajac sobie nawet
sprawy, ze (imo) moga osiagnac skutek odwrotny od zamierzonego - oczywiscie
przy jakims niekorzystnym obrocie sytuacji. Mysle, ze ten problem nie
dotyczy tylko mnie i jest nieco szerszy, ma natomiast bezposredni zwiazek z
mysleniem, czy proba myslenia rodzicow za ich dzieci i uszczesliwiania
tychze dzieci "na sile", nie pozwalajac im zyc po swojemu i uczyc sie na ich
wlasnych bledach.

Pozdrawiam,
Nieufny.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2003-06-04 13:42:01

Temat: Re: Rodzice i ich dorosle dzieci...
Od: "Marsel" <m...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

><...>
Mysle ze ojciec tak Cie traktuje bo pozwalasz mu na to.
Godzisz sie wystepowac w roli poslusznego dziecka w zamian za kieszonkowe.
Nie powiem zebym Ci zazdroscil.. choc pewnie jest Ci z tym wygodnie pod pewnym
wzgledami, to jednak ... czy w podejmowaniu decycji tez pomaga Ci ojciec?
A moze... wybacz... czy ojciec ma podstawy (procz tych nieszczesnych finansow)
aby Cie nadzorowac?
--
============= P o l N E W S ==============
archiwum i przeszukiwanie newsów
http://www.polnews.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-06-04 15:33:14

Temat: Re: Rodzice i ich dorosle dzieci...
Od: "Nieufny" <l...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Marsel" <m...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:03060415420191@polnews.pl...

> Mysle ze ojciec tak Cie traktuje bo pozwalasz mu na to.

Ja tez tak uwazam i mysle, ze on lekko przesadza - caly problem w tym, ze on
to robi w ramach jak najlepszej woli i po to, abym ja byl odpowiedzialny,
dazyl do zapewnienia sobie jakiejs przyszlosci, stal sie w koncu w pelni
amodzielny, itp., itd. Jakkolwiek by nie bylo, postepuje tak, aby uchronic
mnie, czy mojego brata przed tym, co zle, niewlasciwe i niepozadane.

> Godzisz sie wystepowac w roli poslusznego dziecka w zamian za kieszonkowe.

Nie no, na kieszonkowe to ja juz jestem za duzy (27 lat), a poza tym mam
prace:) Tyle, ze slabo platna, a on pomaga mi w przezyciu, zapewnia dach nad
glowa. itd. Uwaza, ze to daje mu pdstawe do decydowania o mnie, czy nawet za
mnie w pewnych sprawach lub sytuacjach.

> Nie powiem zebym Ci zazdroscil.. choc pewnie jest Ci z tym wygodnie pod
pewnym
> wzgledami, to jednak ...

Czy jest mi wygodnie... Prawde mowiac nie mam innego wyjscia. Nie stac mnie
na to, aby sie zbuntowac i zyc w pelni na wlasny rachunek, poniewaz moje
dochody bylyby niewystarczajace. Tak wiec jak na razie jestem na niego
skazany, od pewnego jednak czasu pewne sprawy zaczely mi przeszkadzac i
ostatnio probuje jakos delikatnie dopominac sie o swoje prawa, on jednak
uwaza, ze ma racje i trudno go przekonac.

> czy w podejmowaniu decycji tez pomaga Ci ojciec?

Niezupelnie. To znaczy czesc spraw, zwlaszcza tych istotnych konsultujemy,
ale mieszkajac razem to chyba normalne? Nie mowi mi z kim i kiedy mam sie
spotykac, albo cos w tym stylu. Jednak w kwestiach zawodowych, czy tez
powazniejszych zakupow, pewne sprawy uzgadniamy wspolnie - zwlaszcza biorac
pod uwage moja sytuacje finansowa i to jest jego glowny argument.

> A moze... wybacz... czy ojciec ma podstawy (procz tych nieszczesnych
finansow)
> aby Cie nadzorowac?

Hm, moze miec zal, ze gdy zarabialem dwa razy wiecej, niz obecnie, nie
pomyslalem, aby w jakis sposob zabezpieczyc sie w razie takiej wlasnie
sytuacji. Ja po prostu sobie zylem, a nawet przepieprzylem troche forsy na
glupoty, w wyniku czego mam teraz nawet troche do splacenia. To jednak moj
problem i ojciec nic do tego nie ma. Tak naprawde chodzi mu o to, ze w tym
wieku nie jestem w pelni samowystarczalny i nawet nie w tym rzecz, zeby mial
o to jakies pretensje, bo aktualne zarobki nie wynikaja z mojej winy. Gryzie
go jednak fakt, ze na przyklad niektorzy moi kolezy sa bardziej
samowystarczalni ode mnie, ze on w wieku 18 lat musial juz utrzymac rodzine,
ze moj 23-letni brat potrafil wygospodarowac ze swoich zarobkow wiecej ode
mnie, itd. Jest tak, bo na przyklad brat nie pali, bo ma mniejsze rachunki
za telefon, no i moze troche bardziej liczy te pieniadze, niz ja liczylem
kiedys... I nie ma tu znaczenia fakt, ze obecnie staje niemal na glowie, aby
jakos to bylo i ze sporo zrozumialem, przemyslalem, ze bardziej
odpowiedzialnie patrze na swiat i zycie, niz to bylo jeszcze niedawno. Dla
niego fakty sa takie, ze skoro on mi pomaga, ja musze sie dostosowac i nie
mam pojecia, jak uniknac NADMIERNEJ ingerencji rodzicow w moje zycie, ktorym
niemal zawsze cos sie nie podoba i prawie zawsze maja o cos pretensje.

Pozdrawiam,
Nieufny.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-06-04 17:21:15

Temat: Re: Rodzice i ich dorosle dzieci...
Od: "puesto" <p...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Nieufny <l...@p...onet.pl> napisał(a):

> Czy jednak opisana wyzej pomoc rodzicow daje im
> prawo do decydowania za mnie w pewnych sprawach?
ja bym nieco odwróciła schemat bo zastanawia mnie na ile ty sam dajesz swoim
rodzicom prawo do decydowania o sobie.Mam wrazenie, że sam niejako czujesz
się zobowiązany do spełniania ich oczekiwań, postepowania tak, aby to oni
byli zadowoleni.Innych ludzi, rodziców nie zmienimy, często nie mamy wpływu
na ich zachowanie, natomiast w sytuacji przekraczania przez kogoś naszych
granic, przesadnego ingerowania w sferę prywatności sami powinniśmy zadbać o
ochrone naszego terytorium, regulować zakres wywieranego na nas wpływu.
Często zaleznośc finansowa od rodziców,powoduje że uzurpują sobie prawo do
ingerowania w życie dziecka, zwłaszcza wtedy gdy juz nie muszą tego robić,
tak jak u ciebie. Pomoc jaką otrzymujesz nie obliguje cię moim zdaniem do
jakiejś źle pojętej lojalności, a ingerencja rodziców w życie prywatne 27
letniego syna jest nieuprawniona. Ale to ty regulować powinieneś swoje
granice i bronić sie przed nadmierną ingerencją. Ciekawe czy oni są
swiadomi, że pewne ich zachowania ci przeszkadzają, czy rozmawiałeś o tym z
nimi.I co by sie takiego stało gdybyś kiedyś postąpił wg własnego uznania,
nie ulegając ich naciskom. Piszesz,że mają do ciebie zastrzeżenia że jesteś
mało samodzielny i nieodpowiedzialny no i niejako dałes im się poznać od tej
strony, więc może swoim zachowaniem udowodnij że jest inaczej.

pozdrówka ;-)
aneta

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-06-04 17:25:00

Temat: Re: Rodzice i ich dorosle dzieci...
Od: "Marsel" <m...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

<....>
>Czy jest mi wygodnie... Prawde mowiac nie mam innego wyjscia. Nie stac mnie
>na to, aby sie zbuntowac i zyc w pelni na wlasny rachunek, poniewaz moje
>dochody bylyby niewystarczajace.

Wybacz, ale chyba sie powtarzasz..
.za swoim wlasnym ojcem pewnie zreszta. Gadasz tak, jak Cie "zaprogramowal"

Ok, nie mysl sobie ze Cie prowokuje, ale "nie stac mnie aby sie zbuntowac"
mozna rozumiec na dwa sposoby.. i szczerze mowiac nie pomyslalbym sam o tym,
ze nie stac z powodu dochodow.. tylko jakby tak rzec.. kapitalu ktorego nie
masz, albo boisz sie wyjac (moze dlatego ze nie ufasz sobie - w koncu sie
sparzyles)

reszta "buntowac sie"... nie ma chyba nic przewrotnego w usamodzielnianiu sie

doroslego (przepraszam za okreslenie;) mezczyzny. Jesli ktos tu moglby sie
buntowac to raczej Twoj ojciec - i w koncu przestac Cie sponsorowac (bo jak
rozumiem cos tam zarabiasz, dostajesz tylko premie na 'potrzeby' za
poddanstwo;)
Pewnie Cie strasznie kocha.. ale nie dosc aby wywalic na bruk czy placic bez
szemrania, wiec przyjał stanowisko posrednie - w sumie chyba najgorsze dla
Ciebie. Mysle ze tym razem ruch nalezy do Ciebie.
No tak, tylko poki co, poki jestes w dlugach, a tatus pomaga w ich splaceniu,
to nie obrazalbym sie na to. MOzesz potraktowac to jako kare za grzeszki
mlodosci, moze latwiej zniesiesz ;) W koncu to stan przejsciowy, jak
zrozumialem. I pod wzgledem dlugow i obecnych zarobków. Zycze ci tego
(to znaczy - aby to byl stan przejsciowy, a nie "zycze ci dlugow i obecnych
zarobkow ;)
( bo w sumie to juz masz, wiec co to byloby za zyczenie..)

I jeszcze jedno szczypie mnie w oczy:
Twoje dochody sa niewystarczjace. Nie zaspakajaja wszystkich Twoich potrzeb.
Czy poprzednie dochody zaspakajaly wszystkie twoje potrzeby? nie, ale od czego
sa kredyty..
Czy dochody Twojego ojca zaspakaja wszystkie jego potrzeby?
Mysle ze ...pewnie jak wszyscy zongluje kasa aby starczylo na to i owo, ale z
pewnoscia nie na wszystko. Tak to juz jest, ze nie mozna w zyciu zaspokoic
wszystkich potrzeb. Jedna zaspokoisz, a juz wyskakuja dwie nowe. Mozna pasc z
na twarz z wyczerpania, a potrzeby beda skakaly Ci po plecach. Niedawno temu
miales wyzsze dochody i nie wystarczalo. Nieciekawie sie potoczylo. Wiesz o
tym prawda? Ale myslisz ciagle tak samo - "przede wszystkim zaspokoic
wszystkie potrzeby!"
ale to tak na marginesie.

Wg Twojego ojca (i sila rzeczy wg Ciebie) najogolniej rzecz biorac
samodzielnosc _opiera sie_ na samodzielnosci finasowej. Decyduje o pewnych
twoich sprawach bo uwaza ze nie jestes dosc samodzielny, a nie jestes
samodzilny bo ojciec ingeruje w twoje sprawy.... Innymi slowy dopiero wtedy
sie usamodzielnisz, kiedy bedziesz juz samodzielny.

Jednak Twoj starszy chyba sie zapetlil - nie moze skutecznie naklaniac Cie do
samodzielnosci jednoczesnie chroniac przed konsekwencjami wlasnych dzialan.
Miales juz pierwsza ciekawa lekcje, ale nie mozesz jej wykorzystac w zyciu.
Rany! To pułapka!
;)

Ale to ze on sie zapetlil to w sumie jego problem. Gorsze jest to, ze sam sie
dales w to wciagnac, i razem ganiacie sie wkolo. Ciekaw jestem kto sie
pierwszy zmeczy... Kondycyjnei moze jestes i lepszy, ale ja stawiem na jego
technike

Mysle ze.. (aha, tak tylko sie wymadrzam, absolutnie sie nie znam na ojcach!)
ze w tej sytuacji, gdzies na luku, obaj bedziecie dyszec na siebie, raz Ty na
niego, raz on na Ciebie, w zaleznosci kto komu bedzie siedzial na plecach.
Jest to sytuacja nienormalna, i nawet jesli bedziesz super posluszny a ojciec
bedzie super platny, to i tak bedziecie niezadowoleni.

Ty wolalbys byc samodzielny i on wolalby abys byl samodzielny. Problem tylka z
ta kasa. No tak, bez kasy nie mozna byc samowystarczalnym,
samodzielnym, ...odpowiedzialnym, doroslym. Ty potrzebujesz ojca takim jaki
dla ciebie jest. Samodzielnosc to kasa, im wieksza kase sie ma tym jest sie
bardziej samodzilnym. Zajebiscie proste.

Ale bez kasy nie mozna byc samodzilnym.
Bo przeciez gdyby to bylo mozliwe juz dawno podjabys SAMODZILENA DECYZJE ze
NIE CHCESZ jego pieniedzy.
(nawet jesli przydalaby sie dodatkowa kaska, to NIE MUSISZ jej brac)


>Tak wiec jak na razie jestem na niego
>skazany, od pewnego jednak czasu pewne sprawy zaczely mi przeszkadzac i
>ostatnio probuje jakos delikatnie dopominac sie o swoje prawa, on jednak
>uwaza, ze ma racje i trudno go przekonac.

A nie pomyslales zeby pojsc na uklad "Ty mi nie dajesz kasy, a ja nie musze
sie stosowac do Twoich zalecen"?

>> czy w podejmowaniu decycji tez pomaga Ci ojciec?
>
>Niezupelnie. To znaczy czesc spraw, zwlaszcza tych istotnych konsultujemy,
>ale mieszkajac razem to chyba normalne? Nie mowi mi z kim i kiedy mam sie
>spotykac, albo cos w tym stylu. Jednak w kwestiach zawodowych, czy tez
>powazniejszych zakupow, pewne sprawy uzgadniamy wspolnie - zwlaszcza biorac
>pod uwage moja sytuacje finansowa i to jest jego glowny argument.

Hm.. cos mi to przypomina.. Znam takich ludzi. Owszem, maja wlasne zycie,
prace, rodziny, dzieci, mieszkaja oddzielnie... ale osrodek decyzyjny ich
mozgu mieszka u starych. razem z porfelem zreszta. jezdza tam w kazdej wolnej
chwili. Sa cali taaaaacy szczesliwi. zwlasza rodzice. Mysle sobie, ze gdzies
tak.. od jakiegos wieku powiedzmy, nie mozna sie juz przestawic w sposb
naturalny na wpelni samodzielne zycie. jak to sie mowi - tylko smierc moze nas
wyzwolic..

i.. w sprawach zawodowych? czy to az taka trudna praca, ze dwoch (doroslych)
ludzi musi sie nad nia zastanawiac? a placą tak malo? ok, to byl zlosliwy
zart ;-)

tak, praca, zarobki, zakupy.. wymieniacie sie tez pewnie uwagami na temat
oprecentowania kredytow, stawek, notowan, kursow... hej, czy wasze zycie nie
kreci sie wokol kasy!? ;-)

Oczywiscie, fajnie ze mozesz o tym z kims zyczliwym Ci, doswiadczonym,
pogadac, nawet poradzic sie, czy chocby wysluchac opinii.
Wszystko zalezy jaki to ma wplyw na Twoje decyzje, np. decydujacy?

To jest jego glowny argument powiadasz.. pozbaw go tego argumetu. Nie bierz
kasy. Jesli sie nie zgodzi, to znaczy ze nie to jest tak naprawde dla niego
wazne. Wiesz, moment kiedy usamodzielniaja sie dzieci.. moze byc trudny - Ano
starzejemy sie dziadku ;)

A jesli Ty sie nie zgodisz.. no coz.. ojciec ma racje - jestes
niesamodzielny :)

>> A moze... wybacz... czy ojciec ma podstawy (procz tych nieszczesnych
>finansow)
>> aby Cie nadzorowac?
>
>Hm, moze miec zal, ze gdy zarabialem dwa razy wiecej, niz obecnie, nie
>pomyslalem, aby w jakis sposob zabezpieczyc sie w razie takiej wlasnie
>sytuacji. Ja po prostu sobie zylem, a nawet przepieprzylem troche forsy na
>glupoty, w wyniku czego mam teraz nawet troche do splacenia. To jednak moj
>problem i ojciec nic do tego nie ma. Tak naprawde chodzi mu o to, ze w tym
>wieku nie jestem w pelni samowystarczalny i nawet nie w tym rzecz, zeby mial
>o to jakies pretensje, bo aktualne zarobki nie wynikaja z mojej winy. Gryzie
>go jednak fakt, ze na przyklad niektorzy moi kolezy sa bardziej
>samowystarczalni ode mnie,

no, Ciebie tez gryzie. Zzera.

> ze on w wieku 18 lat musial juz utrzymac rodzine,

no tak, chce Cie uchronic od tego co sam...
ale chyba przegina w druga strone.
..dajac Ci zasilek. hej, czy on aby nie traktuje Cie jak niepelnosprawnego?

>ze moj 23-letni brat potrafil wygospodarowac ze swoich zarobkow wiecej ode
>mnie, itd.

>Jest tak, bo na przyklad brat nie pali, bo ma mniejsze rachunki
>za telefon, no i moze troche bardziej liczy te pieniadze, niz ja liczylem
>kiedys...

bystry chlopak, uczy sie na cudzych błedach.
Ale nie martw, moze to genetyczne i u Ciebie w koncu wyplynie ;)

>I nie ma tu znaczenia fakt, ze obecnie staje niemal na glowie, aby
>jakos to bylo i ze sporo zrozumialem, przemyslalem, ze bardziej
>odpowiedzialnie patrze na swiat i zycie, niz to bylo jeszcze niedawno.

A to, to sie dopiero okaze... Z pusta kieszenia latwiej przychodzi to
patrzenie... A potem znowu zacznie sie: nadrabianie zaleglosci, zaspakajanie
potrzeb, wszyskich potrzeb, zasluzone nagrodki.. itd.
To czego sie nauczyles wykorzystaj teraz, a nie "jak juz bede samodzielny"

zrozumiales i patrzysz. Jak juz sie napatrzysz to, proponuje, zacznij zyc
samodzielnie.

>Dla
>niego fakty sa takie, ze skoro on mi pomaga, ja musze sie dostosowac i nie
>mam pojecia, jak uniknac NADMIERNEJ ingerencji rodzicow w moje zycie, ktorym
>niemal zawsze cos sie nie podoba i prawie zawsze maja o cos pretensje.

Pewnie nie bedzie im sie podobalo jesli "wypniesz sie" na ich pomoc.
Ale gwarantuje Ci, ze beda bardzo zadowoleni kiedy okaze sie, ze jednak stac
Cie na samodzielnosc. Ze juz zrozumiales, ze umiesz radzic sobie nawet w tych
trudniejszych warunkach. Kto wie, moze nawet beda pokazywac Cie bratu jako
przyklad (po Tobie on tez pewnie bedzie mial ten problem, ludzie lubia
powtarzac sprawdzone schematy;)

pozdaw marsel

--
============= P o l N E W S ==============
archiwum i przeszukiwanie newsów
http://www.polnews.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-06-04 21:02:03

Temat: Re: Rodzice i ich dorosle dzieci...
Od: "Nieufny" <l...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Marsel" <m...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:03060419250062@polnews.pl...

[cut]

Duzo tego tam zawarles i w wielu sprawach masz racje..
W wieku 18-stu lat, zaraz po skonczeniu szkoly, wyjechalem do Poznania,
chcac zyc samodzielnie. Praca byla byle jaka, ledwo sobie radzilem i po
dwoch latach meczarni, wrocilem za namowa rodzicow do domu. Byc moze to byl
blad, ale gdybym tam zostal, trafilbym pewnie na dno. Nie narobilem wowczas
sobie dlugow, a radzilem jak umialem. Tu znalazlem inna prace, jakos tam
sobie radzilem, z biegiem czasu zaczalem tez dokladac sie do jedzenia - w
pewnym sensie bylem samowystarczalny, ale w ICH mieszkaniu. Dosc szybko
zaczeli mi wypominac, ze gdyby nie oni... itd. Po jakiams czasie zaczeli
dawac mi do zrozumienia, ze jestem dla nich uciazliwy (z tych, zy innych
powodow). Dla mojego dobra wykupili niedawno ze starej i zlikwidowanej
szkoly szkoly po drugiej stronie podworka kawalek powierzchni, wyremontowali
mi to, i tam mieszkam. Nie stac mnie jednak na samodzielne utrzymanie (w
chwili obecnej). Dlugi, ktorych sobie niedawno narobilem, ojca nie
obchodza - ani mi nie pomaga, ani nie przeszkadza w ich splaceniu. Dopoki
jednak nie bede mial w pelni czystej sytuacji, nie moge sobie pozwolic na
pewne rozwiazania...
Obecnie kluczowym problemem jest MOJ komputer, ktory jednak stoi w ICH domu
ze wzgledu na dostep do internetu (ja u siebie nie mam linii telefonicznej).
W sytuacjach zspornych to jest ich kluczowy argument - ilez to ja razy bylem
juz straszony, ze mi go wyniosa!:)) Wkyrze sie kiedys i sam to zrobie,
zaloze sobie telefon i ja zaczne decydowac sam za siebie. Na to na razie
mnie nie stac (wlasnie finansowo), a i na papu tez bym teraz nie bardzo
mial. No i co dalej??? Moge tylko dostosowac sie do ICH ukladow, a moje
stanowisko jedynie delikatnie akcentowac, co tez ostatnio robie - z roznym
skutkiem, ale minimalne postepy sa. Dla mnie cala ta sytuacja nie jest na
dzien dzisiejszy ani latwa, ani kolorowa. Zreszta to niby moje mieszkanie
tez jest ICH. Az sie boje, co bedzie dlaej, gdy juz usamodizlenie sie na
tyle, ze bede mogl obyc sie bez ich pomocy... Oni nie maja zlych intencji,
ale w pewnych (moich) sprawach czesto nie potrafimy sie zrozumiec...

Pozdrawiam,
Nieufny.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-06-04 21:14:42

Temat: Re: Rodzice i ich dorosle dzieci...
Od: "Nieufny" <l...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "puesto" <p...@N...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:bbl9qb$9ae$1@inews.gazeta.pl...

> ja bym nieco odwróciła schemat bo zastanawia mnie na ile ty sam dajesz
swoim
> rodzicom prawo do decydowania o sobie.Mam wrazenie, że sam niejako czujesz
> się zobowiązany do spełniania ich oczekiwań, postepowania tak, aby to oni
> byli zadowoleni.

Tak, do niedawna tak bylo. Nawet nie po to, aby byli zadowoleni, ale aby nie
czepiali sie mnie o to, co im nie pasuje... (na przyklad powrot do domu
pozniej niz o 23, bo przeciez rano jade do pracy).

> Innych ludzi, rodziców nie zmienimy, często nie mamy wpływu
> na ich zachowanie, natomiast w sytuacji przekraczania przez kogoś naszych
> granic, przesadnego ingerowania w sferę prywatności sami powinniśmy zadbać
o
> ochrone naszego terytorium, regulować zakres wywieranego na nas wpływu.

To tez od niedawna probuje robic, co jest przyczyna czestych nieporozumien,
ale widze, ze oni tez probuja cos z tym zrobic, choc sami sobie nie zdaja,
ze to ne do konca tak... Ja nie jestem idealny, bo nie jestem, mam swoje
wady i przywary. Oni chyba jednak oczekuja ode mnie, ze bede przykladnym
synkiem, takim jakiego oni chcieli by miec, i zdaje sie, ze nie akceptuja
mnie w pelni takim, jakim jestem. Jesli cos mi sie nie podoba, maja SWOJE
argumenty...:/

> Często zaleznośc finansowa od rodziców,powoduje że uzurpują sobie prawo do
> ingerowania w życie dziecka, zwłaszcza wtedy gdy juz nie muszą tego robić,
> tak jak u ciebie.

Nie wyszedlem z zalozenia, ze oni postepuja zle... Szczerze mowiac wolalbym
znalezc w samym sobie cos, co jest nie tak - wowczas moglbym to w miare
latwo i bezkonfliktowo zmienic.

> Pomoc jaką otrzymujesz nie obliguje cię moim zdaniem do
> jakiejś źle pojętej lojalności, a ingerencja rodziców w życie prywatne 27
> letniego syna jest nieuprawniona.

Jak im to wytlumaczyc? ;)))))

> Ale to ty regulować powinieneś swoje
> granice i bronić sie przed nadmierną ingerencją.

Opornie to idzie...:/

> Ciekawe czy oni są
> swiadomi, że pewne ich zachowania ci przeszkadzają, czy rozmawiałeś o tym
z
> nimi.

Od niedawna probuje ich w tym uswiadamiac, ale delikatnie...

> I co by sie takiego stało gdybyś kiedyś postąpił wg własnego uznania,
> nie ulegając ich naciskom.

Pewnie awanturka... Z mniejszymi lub wiekszymi konsekwencjami dla mnie (a
moze zadnymi), w zaleznosci od mojej postawy...

> Piszesz,że mają do ciebie zastrzeżenia że jesteś
> mało samodzielny i nieodpowiedzialny no i niejako dałes im się poznać od
tej
> strony, więc może swoim zachowaniem udowodnij że jest inaczej.

Na dzien dzisiejszy nie jest to mozliwe, ale juz dawno doszedlem do tego, ze
to jedyny sposob. Hm, sporadyczne zasypianie do pracy i jazda "na ostatnia
chwile" nie dzialaja tu raczej na moja korzysc...

Pozdrawiam,
Nieufny.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-06-05 13:13:51

Temat: Re: Rodzice i ich dorosle dzieci...
Od: "Anita" <a...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Nieufny"

> > Pomoc jaką otrzymujesz nie obliguje cię moim zdaniem do
> > jakiejś źle pojętej lojalności, a ingerencja rodziców w życie prywatne
27
> > letniego syna jest nieuprawniona.
>
> Jak im to wytlumaczyc? ;)))))

Nie tlumaczyc. Przyjac do wiadomosci, ze sa ludzie, ktorzy milosc rozumieja
jako dominacje, posluszenstwo, wladze i jak najszybciej sie calkowicie
usamodzielnic.

pozdrawiam
A.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-06-06 09:20:46

Temat: Re: Rodzice i ich dorosle dzieci...
Od: "Nieufny" <l...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Anita" <a...@a...pl> napisał w wiadomości
news:bbnfpt$3rs$1@nemesis.news.tpi.pl...

> Nie tlumaczyc. Przyjac do wiadomosci, ze sa ludzie, ktorzy milosc
rozumieja
> jako dominacje, posluszenstwo, wladze

Hm, to nie tak... Ja pewnie znow nie wyrazilem sie zbyt precyzyjnie, ale oni
nie sa wladczy, restrykcyjni, bezwzgledni, itd. Caly problem w tym, ze oni
sa NADOPIEKUNCZY. Zaglaskaliby na smierc dla naszego dobra, natomiast w celu
podporzadkowania nas sobie stosuja rozne metody, czasem wlacznie z forma
malego szantazu (jak kto woli sugestywnej mobilizacji), czy nawet
wyzwalaniem poczucia winy w okreslonych sytuacjach. Oni sie nie dra, ani nie
rozkazuja, ale wymagaja takich, a nie innych zachowan. Jesli cos jest nie po
ich mysli, my (ja, czy moj mlodszy brat) mamy pelna swiadomosc, ze robimy
zle i jak bardzo ich zawodzimy badz ranimy. Moze nawet nie byloby w tym nic
zlego, gdyby nie fakt, ze my mamy tyle i tyle lat... Ingeruja w nasze zycie
po to, zeby nas uchronic, czy tez pomoc nam, ale moim zdaniem za bardzo
naruszaja nasza prywatnosc, zwlaszcza, gdy my chcemy podjac wlasna i
samodzielna decyzje, dotyczaca nas samych. W kwestiach zspornych maja jeden
argument - jestesmy od nich zalezni, a poza tym oni chca dla nas jak
najlepiej - jak cos sie nie podoba, to droga wolna. Brat nie zwraca na to
uwagi, albo przywykl, albo jest mu wszystko jedno. Natomiast ja w tej
sytuacji staje sie tym zlym i niedobrym, bo przeciez jak ja smiem miec
wlasne zdanie, albo cos im wypominac, czy zwracac uwage. Dla porzadku dodam,
ze sa tolerancyjni, towarzyscy, i rozmowni, ale jak cos sobie wmowia, to
AMEN. Nie maja pretensji, ale maja zal; nie wymagaja, ale oczekuja
okreslonych zachowan; itd. Dokladnie tak to wyglada.

> i jak najszybciej sie calkowicie
> usamodzielnic.

Tia... Latwiej powiedziec, niz zrobic. Zwlszcza, ze juz mam wlasne (ICH)
mieszkanie obok ich domu, a ojciec zaczal robic cos (badz co badz dobrze
robi, zwlaszcza dla nas), aby wciagnac nas do rodzinnego interesu (przewoz
osob) i obecnie inwestuje w w rozne badania i kursy, abysmy zdobyli
potrzebne uprawnienia. Kazdy wie, jak jest dzisiaj z praca. "Chciec" to
sobie mozna - i tylko tyle. Byc moze cos sie zmieni, jesli ja na dobre
wyniose sie do tego niby-mojego domu i zaczne byc w pelni samodzielny
finansowo - bo glownie o to im chodzi. Tam mnie nie kontroluja i nie
wnikaja, co robie. To jednak i tak nie zmieni pewnych spraw i albo zaczne
jakos sie z nimi dogadywac, albo nie wiem... I kazdy ma racje - i ja, i oni!
:-/

Pozdrawiam,
Nieufny.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-06-06 10:05:52

Temat: Re: Rodzice i ich dorosle dzieci...
Od: "Anita" <a...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Nieufny"

> > jako dominacje, posluszenstwo, wladze
>
> Hm, to nie tak...

To moze tak: dla Twojego "dobra" z "milosci" zabranie swobody wyborow i
danie ograniczen i kontroli ;-)

> Nie maja pretensji, ale maja zal; nie wymagaja, ale oczekuja
> okreslonych zachowan; itd. Dokladnie tak to wyglada.

Dla mnie dalej nic to nie zmienia. Zrob test i powiedz im przy najblizeszj
okazji, ze decyzja o tym czy Ty cos musisz nalezy do Ciebie, a nie do nich.
Odnosze wrazenie, ze bardziej tlumaczysz ich dla siebie, ale wydaje mi sie,
ze im szybciej nazwiesz rzecz po imieniu i podejmiesz decyzje, czy Ci to
odpowiada i dalej chcesz sie w to bawic, tym lepiej dla Ciebie. Znam problem
z autopsji, sama wdepnelam w relacje z czlowiekiem, u ktorego w rodzinie
wszyscy sie w to bawia. Poniewaz dla mnie wolnosc, niezaleznosc maja bardzo
wysoki piorytet po przeprowadzeniu powyzszego testu dowiedzialam sie, ze w
takim razie nie bede nalezec do rodziny. Tez dobrze ;-) Dlatego sam musisz
sobie odpowiedziec na pytanie, co dla Ciebie jest najwazniejsze.
>
> > i jak najszybciej sie calkowicie
> > usamodzielnic.
>
> Tia... Latwiej powiedziec, niz zrobic. Zwlszcza, ze juz mam wlasne (ICH)
> mieszkanie obok ich domu, a ojciec zaczal robic cos (badz co badz dobrze
> robi, zwlaszcza dla nas), aby wciagnac nas do rodzinnego interesu (przewoz
> osob) i obecnie inwestuje w w rozne badania i kursy, abysmy zdobyli
> potrzebne uprawnienia.

Smycz.

Kazdy wie, jak jest dzisiaj z praca. "Chciec" to
> sobie mozna - i tylko tyle.

Z tym sie absolutnie nie zgadzam, ale sam musisz do tego dojsc. Jak
poszukasz, to znajdzesz, nawet w sieci.

I kazdy ma racje - i ja, i oni!

Oczywiscie :-)

> :-/

Usmiechnij sie :-), zycie jest zachwycajaco piekne i nie ma granic
szczescia, ktore moze Cie dzisiaj spotkac :-)

pozdrawiam
Anita


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Jak to zrobić?
jak dotrzeć do natreta netowego?
Szukam materiałów - PILNE
Śmierć psychologiczna dziecka - skąd ten cytat???
proszę o radę .......

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »