Data: 2002-01-08 08:34:00
Temat: Smierc
Od: Joanna <c...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Doswiadczylam wczoraj bezbrzeznego smutku i leku - znienacka i
niespodziewanie, w trakcie czytania ksiazki o tresci niezwiazanej z
umieraniem.
Czy ktos z Was tego doswiadczyl - nagly bol i zal, ze to nieukninione i ze
tak malo czasu zostalo [mam 30].
Bez powodu, przynajmniej w tej chwili.
Choc moze to nawarstwienie ostatnich wydarzen - uspienie kota, potem smierc
Ciechowskiego, jakis ostry poslizg samochodem na wiadukcie przedwczoraj,
perspektywa bliskiej przeprowadzki i zmiany pracy [co uwidacznia przemijanie
i nietrwalosc wszystkiego - miejsca i ludzi].
Wydawalo mi sie, ze podchodze pogodnie do przemijania, ze jest we mnie
zgoda. Ale ten bol i zywy smutek byly przez moment nie do zniesienia.
Przynajmniej nie w samotnosci, choc ostatecznie przeciez umieramy samotni
[choc mniej lub bardziej sami].
Ten lek zwiazany jest jeszcze jest z koniecznoscia pozegnania zludzenia, ze
jutro bedzie lepiej - ze to bedzie ciagly rozwoj do bycia piekniejsza,
sprawniejsza fizycznie itd. A wiec koniec odkladania na jutro.
Ciekawa jestem, czy ktos z Was mial takie doswiadczenia.
Pozdr.
Jo
|