Data: 2001-11-07 14:04:09
Temat: Trufle Bozenki (nie nadziewane)
Od: "Bozena" <b...@s...pw.edu.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Mam teraz chwile, wiec wklepie. Sa bardzo proste do zrobienia - nie moga sie
nie udac, moze troche pracochlonne, ale efekt jest wart tego :o), zreszta w
robieniu moga pomagac wszyscy, nawet dzieci. Przepis jest "testowany" juz od
wielu wielu lat przez cala ogromna rodzinke. To by bylo tyle tytulem wstepu
:o)
Ciasto:
5 ugotowanych jajecznych zoltek
2-3 lyzki smietany
1/2 lyzeczki proszku do piecz. lub sody
2 szkl. maki
250gr margaryny
Zoltka dobrze rozetrzec ze smietana i proszkiem do piecz.
Schlodzona margaryne zetrzec na tarce i wymieszac z maka.
Polaczyc obie masy i zagniesc ciasto. Z ciasta robic male kulki (ok. 1-1,5
cm) i ukladac na blache. Piec w 180-200 C az beda zolciutkie.
Masa czekoladowa:
3 lyzki kakao
50 gr masla (nie margaryny)
3 lyzki mleka
1 szkl cukru
Wszystko polaczyc (radze kakao wymieszac z cukrem - nie bedzie grudek) i
podgrzewac (nic strasznego, jezeli sie zagotuje), az cukier sie rozpusci i
bedzie jednolita masa. Lekko ostudzic.
Do posypania najlepiej pasuje cos kwaskowatego, w tym jest caly smak
baaardzo kruche, topniejace w ustach ciasto, slodka czekolada i kwaskowata
posypka. W Wilnie to sa takie wafelki cytrynowe jak np. wedlowskie tylko
nadzienie maja cytrynowe, super sie nadaja do trufli. Te wafelki trzeba
zetrzec na najdrobniejszej (ziemniaczanej) tarce. Gdyby nie udalo sie
znalezc takich, to jest wersja zastepcza (wyprobowana, gdy ze sklepow
zniknely cytrynowe). Mozna na takiej tarce zetrzec takie suche wafle bez
zadnego nadzienia, aby byly kwaskowate, mama dosypywala troche kwasku
cytrynowego. Jeszcze jedna wersja, to wiorki kokosowe lub drobno posiekane
orzechy, tyle ze wtedy nie sa kwaskowate.
Gdy juz wszystko mamy, przystepujemy do polaczenia naszych "polfabrykatow"
;o). Mniammm... Najsmaczniejsza czesc pracy ;o) mozna czesto lizac palce,
tylko - uwaga! - nie za czesto.... Tu moze pomagac cala rodzinka. A wiec
bierzemy, kulke wrzucamy do czekolady, potem do posypki, gdy jest juz cala
piekna wykladamy na balche aby zastygla, potem znow bierzemy kulke, wrzucamy
do czekolady.... i td. Czekolade trzeba czasami lekko podgrzewac, bo dosyc
szybko zastyga. Mam kilka usprawnien tego procesu. Radze nie wrzucac kulek
do calego garnka z czekolada, a wziasc lyzke i maczac w lyzce, mniej
czekolady zostaje na palcach i laduje w brzuszku, wiec jest wieksza szansa,
ze wystarczy na wszystkie kulki ;o). To samo z posypka, ja wsypuje czesciami
na jakis nieduzy talerzyk. Rowniez dobrze gdy jedna osoba jest od czekolady,
a inna od posypki, bo gdy robie to sama, czesto musze oblizywac palce - duzo
posypki przykleja sie na czekolade i palce staja sie grube (nie nazekam ;o),
ale szybko koncza sie skladniki i zostaja same kulki). To wszystko. Prawda,
ze proste? :o)
Bozenka z Wilna :o)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
ICQ 81838200
http://bozena.samorzad.pw.edu.pl
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
=================================
Galeria grupy: http://www.pl-rec-kuchnia.prv.pl/
Archiwum: http://niusy.onet.pl/pl.rec.kuchnia
=================================
|