Data: 2006-07-01 07:33:12
Temat: Wybaczcie, ale są tacy którzy lubią o mnie deliberować...
Od: "Panslavista" <p...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
From: "Panslavista" <p...@w...pl>
Subject: GORLICE
Date: 1 lipca 2006 09:24
Moje miasto - quasi rodzinne, ale ukochane, w końcu rosłem tam...
Banda psów eSBuckich łażących za mną. Najlepsze było skrzyżowanie
Waryńskiego i Dworcowej. Parę różnych przejść, cofanie się itd. wyciągało
całą ekipę łażąca za mną... Dekonspirowali się momentalnie.
Wkurzała ich - kapulców piosenka nucona przeze mnie " A kto czaju nie
wypije- czaj, czaj, czaj" - każdy czajuś nerwowo reagował na moje "niby
hasło"... :-P))))))))))))))))))))))))
Pewnego razu wracając z Krosna pociągiem, wysiadłem w Gorlicach -
spostrzegłem wygaszone oświetlenie uliczne na Waryńskiego - to jak
Piotrkowska w Łodzi, to samo na "Foreście". Dziwne - "Forest" - gorlickie
zakłady drzewne - z powodu bezpieczeństwa zawsze oświetlone...
Idę dalej, w wjeździe do "Forestu" stoi samochód osobowy (zawsze
przeganiano - droga ppoż), a kierowca wystawia ryja w moim kierunku, gdy
mnie rozpoznał - wycofał na Waryńskiego, mrugnął dwa, czy razy razy
światłami hamulca (po zatrzymaniu) - droga zupełnie pozioma i pojechał do
przodu, czyli w kierunku centrum.
Ocho! Coś znowu przygotowali.
Rozbawiony - przebiegłem do przodu poczynając od miejsca, w którym z
dyżurki cieciów na bramie "Forestu" nie było mnie widać - jednocześnie
przebiegając na druga stronę ulicy. Przyspieszyłem bieg (w adidasach -
cichutko) i schowałem się (już blisko domu) za wielkie drzewo rosnące koło
jednego z moich sąsiadów.
Wtedy (w tym czasie, gdybym doszedł normalnie) stojący autobus zapalił
światła - takiej iluminacji nigdy "przed" ani :po" nie widziałem. Te światła
miały mnie oślepić, zaś banda (jak się okazało uczniów z ZSZ w Gliniku
Mariampolskim" plus inni "ciemno-cisi" (to, aby mnie obrażać cichociemnych)
dorośli wyruszyła mi na spotkanie, tylko, że mnie nie było...
Ktoś tam odwołał akcję - wsiedli chyba do tego autobusu - "choinka"
wygasła, a ja nie czekałem.
Poprzez otwartą furtkę prysnąłem przez posesję sąsiada (całe szczęscie, że
nie miał psów) - (czerwony i ubek) i poprzez dwa inne ogrody dotarłem do
domu.
Pierwsza wizyta z rana - ormowiec (cześć Maciuś!!!) i opowieść o
przesłuchaniach na komendzie - szukanie tego, kto zdradził, że tak starannie
zaplanowana akcja Lokalnego Kierownika eSBucji - wzięła w dupę. Jednym
słowem sądny dzień...
Zadowolony z siebie konsumowałem owoce porażki eSBuców - nie dałbym im nawet
kur szczać prowadzać "fachoFcom"...
|