Data: 2002-07-24 08:17:33
Temat: felieton Mn - byc feministka
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka)
Pokaż wszystkie nagłówki
BYĆ FEMINISTKĄ
Przysłuchiwałam się ostatnio feministkom. Znaczy się
kobietom deklarującym się jako feministki. Niektóre należały do
konkretnych feministycznych organizacji, inne opowiadały się
tylko jako zwolenniczki tego ruchu. Przyznaję, że
przysłuchiwałam się tej rozmowie z nieładnie rozdziawioną
buzią, temat był dla mnie niecodzienny, jakoś nigdy nie
przymierzałam tego problemu do siebie.
Pewnie i ja powinnam czuć się feministką, bo żyję i myślę,
zresztą od zawsze, zgodnie z kryteriami tego ruchu. Zdobyłam
wykształcenie, pracę w zawodzie, wykorzystałam urlop
macierzyński i pewnie jakiś zasiłek z tego tytułu, o ile takowy
kiedyś w ogóle w Polsce był. Ale jest to dla mnie tak
oczywiste, naturalne, że gdy słyszę - feministki wciąż walczą,
zupełnie nie potrafię zrealizować, o co im jeszcze wciąż
chodzi. Zrobiły na pewno daleką drogę, której to jednak nie
śledziłam, nie doceniam więc postępu, konkretnych zwycięstw, a
i nie widzę na co dzień (przynajmniej we Francji) nierówności
związanych z różnicą płci.
Za to widzę przejawy rasizmu, antysemityzmu, reżimu
politycznego, fanatyzmu religijnego, problem ludzi z tzw.
problemem: chorzy na AIDS, narkomani, alkoholicy, kloszardzi,
itp. Pozostaje na pewno islam - ten w drastycznej, fanatycznej
formie - z kobietą całkowicie podporządkowaną, zamkniętą,
ukrytą pod kwefem, ale z drugiej strony ta religia jest
przecież całościowym, lecz odizolowanym systemem kulturowym? A
jednak feministki twierdzą, że walka ich jeszcze nie skończona
i powołują się na przekonywujące statystyki, których nie znam.
Przyznaję, że chciałabym poznać dzisiejsze racje kontynuowania
tej walki, jakieś aktualne rażące przykłady braku
równouprawnienia kobiet.
Akurat wczoraj oglądałam z mym synem amerykańską wersję
"Anny Kareniny" ze wspaniałą i piękną francuską aktorką Sophie
Marceau. Przypuszczam, że ta słodka dziewczyna musi być cichą,
platoniczną miłością Michała, bo na dramat Anny Kareniny
zareagował niemal egzaltowanie. Zniewolenie kobiety przez
konwenanse tamtejszej epoki (kościół, towarzystwo, prawo), jej
osobisty dramat i ostateczna porażka przyprawiły mojego (pewnie
zbyt wrażliwego) syna o autentyczny szok. Był zbulwersowany,
wzruszony, przepełniony buntem, zamiast grzecznie iść spać
zamęczał mnie pytaniami - czy to tylko fikcja, czy biografia
Tołstoja, czy to możliwe, że życie kobiety mogło tak wyglądać
naprawdę?!
Ta reakcja młodego chłopaka dała mi pewnie więcej do
myślenia niż krzyczące plakatowe hasła feministek. Zdałam sobie
sprawę, jak faktycznie daleką ten ruch już przebył drogę. Dla
mnie tego typu dramaty kobiet to zamierzchła przeszłość znana
jedynie poprzez literaturę, a dla dzisiejszego młodego
mężczyzny nawet więcej - szokująca i nieprawdopodobna
niesprawiedliwość. Ale przecież jednak tak było, gdzieś tam,
hen, dawno temu jakoś się to wszystko zaczęło. I daleko poszło.
Tym lepiej. Tym lepiej dla mnie, dla Ciebie, mojej
czternastoletniej córki i... Michała, a jakże, również dla
niego. :-)
A mężczyzni? W tej "babskiej" rozmowie panowie kręcili się
jak na rozżarzonych węglach. Chyba niezbyt lubią krzyczące
feministki - baba niech robi swoje i siedzi cicho. Jakby w
rewanżu odgrażają się przejęciem roli kobiet, że niby co to
takiego?! I tu się męski czynnik porywa z motyką na słońce.
Nabiera niemal nadprzyrodzonej pewności siebie i wrzeszczy -
nawet i ja mogę w tym domu robić za babę! No i zaczyna się
horror, muszą się z takim feministki w tempie przyspieszonym
rozprawić. Nic już nie jest normalnie, rozsypały się w drzazgi
wszystkie zmyślne trybiki babskiego domowego kieratu. A Pan
domu chodzi dumny z siebie i jeszcze szuka pełnej glorii.
Narzekały, to mają - urażony w swej ambicji, rozsierdzony
"antyfeminista" jest cholernie zawzięty.
Wziął w pracy trzyletni urlop wychowawczy na dzieci,
przysięga, że do roboty więcej nie wróci. Pęta się ochoczo po
domu, raz nos w gazecie, raz w szklance z piwem, wyrzucił
żelazko, maszynkę do mięsa, narzędzia ogrodnicze - będzie
korzystać się z usług, zapowiedział, do dzieciaków gada samymi
brzydkimi wyrazami, bo mu się skupić nie dają, a on ma właśnie
rewelacyjnie nowatorskie zmiany caaaałego domowego systemu. Do
kitu jest takie odwrócenie ról! - krzyknę tu z całym
przekonaniem. Nie jestem więc chyba feministką z prawdziwego
zdarzenia, wolę się jednak do tego nie przyznawać. ;-)
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
|