Path: news-archive.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!news.man.poznan.pl!n
ewsfeed.tpinternet.pl!newsfeed01.sul.t-online.de!newsmm00.sul.t-online.com!t-on
line.de!news.t-online.com!not-for-mail
From: waldemar z domu <w...@t...de>
Newsgroups: pl.rec.kuchnia
Subject: francuskie żarcie, trochę OT
Date: Fri, 17 Oct 2003 22:10:39 +0200
Organization: w domu
Lines: 32
Message-ID: <bmpich$n1j$01$1@news.t-online.com>
Reply-To: w...@t...de
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=iso-8859-2
Content-Transfer-Encoding: 8Bit
X-Trace: news.t-online.com 1066421457 01 23603 VXwxVzwVSia66N 031017 20:10:57
X-Complaints-To: u...@t...de
X-ID: XHZ8jwZSZewBi3qA7sWlEs99jQ0XjjZSwhl3iVSbkzgSh0WNEcPMk3
User-Agent: KNode/0.7.1
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.rec.kuchnia:176707
Ukryj nagłówki
Cześć wam,
wróciłem właśnie z "ciężkich robót" z Bordeaux. Co robiłem jest gdzie
indziej opisane, tu ograniczę się do spraw kuchennych. Co się jadało? A
różniście. Wcinałem na ogół bagietkę z serem. Carfour był w zasięgu
samochodowym, więc się skubnęło zestaw serów, jakieś kozie i inksze i
wbijało w hotelu. Na kolację też sobie poszedłem, ale wyszło mi, że
delegacja na 10 dni pójdzie w 2, a i tak byłem głodny, choć jedzenie
niezłe: rybka z oberżynami. Niestety nie wiem jaka to była ryba. Malizną
niestety zalatywało. Na szczęście na łykęd pojechałem sobie do Paryża,
gdzie spotkałem w (kolejności) Ewę (siostrę Ani), w przelocie Anię,
niestety na robotach, i Newtona, kota Ani. Po splądrowaniu serów, szynki i
win Ani udaliśmy się z Ewą na podbój Paryża. Byliśmy w świetnej
restauracji, ale nie spamiętałem, co jadłem, to się jakoś wszystko tak
strasznie po francusku nazywało, ale było wspaniałe ;-) Niestety w
niedzielę musiałem wracać do Bordeaux pracować.
Ale już wracam do Bordeaux. W trakcie pracy żywiliśmy się w sąsiedniej
stołówce, jedzenie takie sobie, choć jak na stołówkę przyzwoite. Na
przykład raja z soczewicą, wesoła kombinacja, ale smakuje. Pomidory z kozim
serem też były ok. W stołówce można było wziąć sobie wino do jedzenia,
niestety nam nie było wolno (ze względu na pracę, nie stołówkę).
Na zakończenie robót udaliśmy się do miasta na muszle w maśle, łososia z
ryżem i ser biały z czerwonym sosem (a toto jadła Ewa na deser, pamiętam
;-)). Na zakończenie wieczoru (no dzisiaj rano to było) obaliliśmy w 4
flaszkę Talisker single malt whisky. Po 3 godzinach snu wróciłem do
Berlina, gdzie mnie szef zaraz dopadł :-!( Teraz mam oczy na zapałkach i
spadam do wyra...
W poniedziałek udaję się do Stuttgartu, tam będzie kuchnia szwabska, to też
jakieś kombinację podam.
Waldek
|