Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!news.nask.pl!news.nask.org.pl!newsfe
ed00.sul.t-online.de!t-online.de!border2.nntp.dca.giganews.com!border1.nntp.dca
.giganews.com!nntp.giganews.com!postnews.google.com!j27g2000cwj.googlegroups.co
m!not-for-mail
From: "uookie" <u...@g...com>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: modlitewnik
Date: 2 Mar 2007 14:44:50 -0800
Organization: http://groups.google.com
Lines: 94
Message-ID: <1...@j...googlegroups.com>
NNTP-Posting-Host: 217.96.117.15
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: quoted-printable
X-Trace: posting.google.com 1172875496 15811 127.0.0.1 (2 Mar 2007 22:44:56 GMT)
X-Complaints-To: g...@g...com
NNTP-Posting-Date: Fri, 2 Mar 2007 22:44:56 +0000 (UTC)
User-Agent: G2/1.0
X-HTTP-UserAgent: Mozilla/5.0 (Windows; U; Windows NT 5.1; pl; rv:1.8.1.2)
Gecko/20070219 Firefox/2.0.0.2,gzip(gfe),gzip(gfe)
Complaints-To: g...@g...com
Injection-Info: j27g2000cwj.googlegroups.com; posting-host=217.96.117.15;
posting-account=Yf75Rg0AAADuSiVBNs_CfHNksCMAQJNB
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:364401
Ukryj nagłówki
Witam! Będę teraz pisał o modlitwie. Modlitwa pewnie kojarzy się wam z
wiarą religijną, a ta słusznie kojarzy się z Bogiem, a Bóg z myśleniem
ciemnogrodzkim, lub z czymś (czego ludzie używający określenia
'myślenie ciemnogrodzkie') nie pojmują, czyli z wiarą w Boga. Ale po
kolei - pewnie nie znajdziecie czasu, czy też chęci by czytać dalej,
ale ja, by pisać, ten czas mam, i chęć też.
Pierwsze moje modlitwy to była recytacja pacierza w tempie jadącego
ekspresu zanim powstała stacja we Włoszczowej. Gdy jednak w końcu
przyznałem się sam przed sobą (nie bez skrępowania, czy wręcz
wstydliwego rumieńca na twarzy), że jaki świadomy i cyniczny bym nie
był, to w głębi tej świadomości jestem człowiekiem wierzącym... i od tej
pory przestałem się tej wierze opierać.
Ani litry alkoholu, kłęby marihuanowego dymu, czy tomy przeczytanych
książek nie przybliżyły mnie do poznania istoty tej wiary, dlatego
uznałem, że jest to najczystsza forma wiary - wiara niewytłumaczalna,
nieracjonalna, nielogiczna; po prostu wiara taka, jaką Bóg ją
zaprojektował, aby mogła do śmierci stanowić dla człowieka wielką
nierozwiązywalną zagadkę.
Dlatego się jej nie wypieram, ale też nikomu jej nie narzucam, więc
też jej nie wymagam. Bo uważam ją za dar; ale nie taki dar, jak talent
do śpiewu, czy uwodzenia. To taki sam dar, jak objawy nadwrażliwości u
Janka Muzykanta, czy przypadek oddania i pokory u Hioba. Czyli
kosztowny dar; dar, który może być i brzemieniem, i zbawieniem.
Okropnie filozoficznie nadymanym uczyniłem ton tej wypowiedzi, ale to
samo jakoś tak wyszło. Ja tylko pisałem, co i jak myślę; reszta
uformowała się sama. Haha; nie, nie uważam się za natchnionego
(ubiegam wasze posądzenie mnie o zapędy prorockie) ;P Ale zanim
przejdę do meritum postu, jedna tylko sprawa.
Bo dodatkowym elementem wręcz fantastyczności* mojej wiary jest to, że
nie wiem do kogo się modlę. Jestem ochrzczony w obrządku
rzymskokatolickim, ale nie praktykuje. Jestem za to pod wielkim
wrażeniem tekstu Biblii i jej teologicznych, i powiedzmy
pseudonaukowych interpretacji. Ale oczywiście nie odbieram jej
dosłownie. Uważam ją za swego rodzaju recepturę, a przedstawionego w
niej Boga za... no właśnie.
[* Domyślam się, że użycie w tym przypadku określenia 'fantastyczna
wiara' naraża mnie na skierowanie wobec mnie epitetologii typu
'fanatyk'; ale naprawdę dla mnie, dla kogoś, kto prawie całe
dotychczasowe życie walczył z Bogiem, przeklinał go i negował,
odkrycie i zaakceptowanie tego, że jednak sam w niego wierze, a nawet
oddaje mu cześć, to jednak jest fantastyczne przeżycie. Ktoś powie: -
Nawrócenie - a i to nie obejdzie się bez symboliki; wszakże nazywam
się Łukasz Nawrocki.]
Mój Bóg jest coraz mniej osobowy. Pewnie dlatego, że sam żyje w coraz
większym odwróceniu od jego (powiedzmy) nauki. Nie wykorzystuje danych
mi talentów, służę niewłaściwym celom, unikam miłości. Z czymś takim
na sumieniu nie potrafię swobodnie odnosić się do Boga; wstydzę się.
Dlatego zmienił się kanon mojej modlitwy.
Nie napisze, jak ten kanon wyglądał wcześniej. Nie dlatego, że uważam
to za zbyt osobistą sprawę, ale dlatego, że sporo tu na grupie
intrygantów, a nie mam ochoty dawać im powodów, aby mogli bezcześcić
mnie i moje posty. Zdradzę więc, jak to wygląda dzisiaj.
Dzisiaj kładę się przed snem na plecach i przez kilka chwil oczyszczam
umysł z myśli. Zaczynam się wsłuchiwać w cisze. Gdy się w nią
wsłucham, okazuje się, że cisza nie istnieje; słyszę za to szum. Szum
pracujących elementów ucha wewnętrznego, a może szum świata? Leże
bezwładnie z rękoma skrzyżowanymi na brzuchu. Jestem żywym organizmem,
składam się z żywej tkanki, jestem elementem żywej planety, a wewnątrz
mnie zachodzą biologiczne procesy, wytwarzam też ciepło i przechowuje
energię. Z zewnątrz jestem jak wielki nieruchomy kamień leżący na
polnej miedzy, a wewnątrz jestem Bogiem w działaniu. Łączę się w tym z
całym światem, z wszystkimi kamieniami i drzewami. Czuje, jak Bóg mnie
przenika.
To jeszcze jeden mój post bez wyraźnej puenty. Pewnie dlatego, że nie
udało mi sie go dokończyć. Po prostu już nie wierze, że dalsze pisanie
ma sens. Kogo jeszcze to interesuje...
|