Data: 2005-06-13 17:58:49
Temat: nawracanie przez dobre uczynki
Od: alicja <a...@W...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
jechałam dziś stopem po wielkopolsce, w pewnym misteczku zabrał mnie
facet. niepozorny, skromny, słuchający z radia tylko dwójki i toku
(czyli zupełnie jak ja).
rozmowa była urywana, chaotyczna, i ogólnie trochę dziwna, aczkolwiek
nie miałam większych zastrzeżeń (facet sam się tłumaczył, że "pitoli" bo
jedzie aż z Krakowa).
w czasie drogi pytałam gdzie w Poznaniu ma punkt docelowy, okazało się
że na rynku, mieszkam w centrum, więc stwierdziłam że jest nieźle.
jedziemy uliczką przy rynku, facet mówi - "tutaj mieszkam, a tutaj msze
odprawiam". zdębiałam, po odzyskaniu głosu dowiedziałam się że jest
salezjanem.
powiedział, że zawiezie mnie pod dom.
nie było to konieczne.
on na to że nawrócę się może przez to że mi pomoże.
w czasie całej drogi nie było słowa o religii, właściwie cały czas
rozmawialiśmy o muzyce.
skąd więc wniosek, że trzeba mnie nawracać?
alicja
a bóg jest mi obcy - faktycznie. to tak na marginesie.
|