Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.icm.edu.pl!uw.edu.pl!mimuw.edu.pl!news.mimuw.edu.pl!news.internetia.pl!isdn
et!newsfeed.icl.net!newsfeed.fjserv.net!colt.net!newsfeed00.sul.t-online.de!new
smm00.sul.t-online.com!t-online.de!news.t-online.com!not-for-mail
From: waldemar z domu <w...@t...de>
Newsgroups: pl.rec.kuchnia
Subject: sprawozdanie z urlopu [OT]
Date: Fri, 09 Aug 2002 20:36:15 +0200
Organization: w domu
Lines: 58
Message-ID: <aj120j$8jp$07$1@news.t-online.com>
Reply-To: w...@t...de
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=iso-8859-2
Content-Transfer-Encoding: 8Bit
X-Trace: news.t-online.com 1028918099 07 8825 XSsib5JTSZaL-6 020809 18:34:59
X-Complaints-To: a...@t...com
X-Sender: 5...@t...net
User-Agent: KNode/0.7.1
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.rec.kuchnia:119574
Ukryj nagłówki
Witam pourlopowo!
przed paroma godzinami wróciłem z urlopu z Hiszpanii i jestem lekko
zmęczony, ale zadowolony. Teraz krótkie sprawozdanie.
Jak pisałem przed urlopem, była to wyprawa samochodowa, bez rezerwacji, bez
niczego. W Algarrobo (Malaga) teść ma mały apartament, więc cel był, ale po
drodze jechaliśmy na durnego rysia. Pierwszy etap doprowadził nas do okolic
Karlsruhe, gdzie telefonicznie (mieliśmy listę hoteli po drodze DO
Hiszpanii, powrotne niestety nie) żona poszukiwała hotelu. Znalazła fajny
hotelik, w międzyczasie musiałem dokonać uniku, bo mi przed nosem spadła
paka styropianu (przy 150km/h żadna przyjemność), odpadł tylko dekiel od
koła po kolizji z tym styropianem. W drodze zjechaliśmy na półdupki (TM)
(dla niewtajemniczonych, to MC Donald) i zaświeciła się lampka awarii
poduszki powietrznej, która nam aż do Malagi świeciła, gdzie mi to
zreperowano (diagnoza: interferencias de ondas telefono mobil) i to za
darmo.
Nic, samochód nie kuchnia. W hotelu kuchni nie było, przeszliśmy się do
sąsiedniej knajpy i wciąłem mieszanego grilla ze spaetzle i do tego wino
lokalne, Schwarzriesling.
Na następny dzień, po przedśniadaniowej pływalni, następny etap do Beizers
(z dokładnością do pisowni). Już w Niemczech myślałem, że holenderskie
poldery zostały zalane, bo tysiące holendrów z kompletnym dobytkiem
ciągnęło na południe. We Francji to samo: tysiące holenderskich samochodów
kampingowych i z przyczepami. O dziwo korka nie było, choć przed Marseille
mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu, bo udało nam się uciec przed
olbrzymim deszczem (zalana autostrada i korek), bo wypędziłem rodzinę w
normalną ulewę do samochodu.
Aha, jak mi ktoś jeszcze powie, że francuzi mają dobrą kuchnię, to skażę
takowego na jedzenie we Francji za własne pieniądze. Otóż, jak się nie wie
gdzie i co jeść i się jest skazany na jedzenie w drodze, to żarcie jest tam
okropne i drogie. Następny etap był krótszy (te 2 poprzednie to w sumie
1900km), bo wycelowaliśmy w Benicassim (koło Castello, między Barceloną i
Walencją). Mieścinę już znałem, byłem tam parę lat temu na kongresie.
Właściwie chciałem tam 2 dni pomieszkać, ale niestety hotel był wolny tylko
na jeden dzień. Poszliśmy z dzieciakami popływać, potem na kolację: różne
tapas (przystawki), chlebek, ryba dla mnie, sałata dla żony. Z Benicassim
do Algarrobo już tylko rzut kamieniem, jakieś 700km. Trochę było po drodze
ciepło, temperatura osiągała 38°C w cieniu, ale w samochodzie było chłodno.
Na miejscu żywiliśmy się raczej śmiesznie, bo gotować się nam zbyt nie
chciało. Temperatura rzadko spadała poniżej 25°C, a to tylko w środku nocy.
W dzień mieliśmy średnio 32°. Pływanie i sjesta. Co drugi dzień kupowałem w
okolicznym Eroski pół sandia negra (arbuz) wagi 4-5kg i jeden melon taki
żółty formatu piłki do rugby. W okolicach parę knajp też się obskoczyło.
Zrobiliśmy dwie większe wycieczki, jedną do Gibraltaru, pooglądać małpy i
jedną do Granady, pooglądać Alhambrę. Alhambra nam dobrze w tył pleców
dała, bo temperatura w cieniu była powyżej mojej temperatury ciała, a ja
tego nie lubię.
Drogę powrotną i parę wrażeń kulinarnych opiszę następną razą, jeśli kogo
interesuje.
Waldek
|