Data: 2004-09-30 07:31:33
Temat: Bezy
Od: "Nell" <n...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
No wiec zaopatrzona w tone wlasnych dzialkowych mikroskopijnych, pysznych
jablek zabralam sie wczoraj do pieczenia. Wyszlo drozdzowe z jablkami i
rodzynkami. Ale jak sie rozpedzilam, to postanowilam zrobic jeszcze bezy.
Prawdziwe, chrupiace, slodkie bezy. Jako, ze pierwszy raz w zyciu, to z
wielkim przejeciem ;) (nie, wlasciwie to ja zawsze z jakims takim
przejeciem gotuje :D ). Wygooglowalam przepis M.Basset. Niestety, z racji
piekarnika (minimalna temperatura to ok 150stC), pospiechu (byla 1 w nocy,
a przede mna jeszcze to drozdzowe juz na blasze, jeszcze nie upieczone) i
spostrzezen sensualistycznych (po mieszkaniu rozeszla sie delikatna won
spalenizny a bezy zrobily sie jasnobrazowe) - pieklam je krócej, niz w
przepisie - ok45min. Zostawilam potem na jakies 10min w piekarniku i
wyjelam - jasnobrazowe, ale piekne - wyrosniete, aromatyczne i chrupiace
:). Na noc przykrylam je papierowym recznikiem kuchennym i nie otweiralam
okna w kuchni, w obawie, by nie wciagnely wilgoci (tak sobie to
tlumaczylam). No i dzis rano, po 7 godzinach snu, do sniadania zamarzyla
mi sie owa beza na deser, no i klapa. Wygladaja moze ladnie, ale sa
miekkie i nie maja nic ze swojej wieczornej (nocnej ;P) chrupkosci :((( Co
zrobilam zle? Moze jednak powinny byc dluzej w piekarniku? Ale ja to
zrobic, skoro nie moge ustawic mniej niz 150st? Czy da sie je jeszcze
uratowac, jakos ta wilgos wyciagnac? Poradzcie
Pozdrowionka
Nell_chyba_sie_pociesze_drozdzowym :)
|