Bylam u Rodzicow i wydobylam z czelusci starej, pobabcinej szafy, w ktorej
leza rozne ksiazki, ktore sa albo moje i czekaja u Rodzicow az bede miala
wystarczajaco duzo miejsca, zeby je upchnac u siebie, albo byly Babci i zal
je wyrzucac, te Kuchnie Polska z roku 1957. Ktos tam mruknal, ze to
komunistyczna ksiazka. No dobrze, moze wskazowki zywieniowe, sprzetowe,
gospodarcze etc traca myszka, ale ksiazka jest po prostu bajeczna. Jakies
potrawy, ktore robila Babcia, jakies inne smacznie brzmiace, takie smieszne
nazwy skladnikow jak "cukier w maczce", makaroniki z platkow owsianych,
ktorych nie moglam znalezc i manostwo roznosci. Ale najwieksza frajde
sprawiaja mi rozne babcinie karteluszki z zapiskami dot. przepisow, albo z
calymi przepisami. Siedze i rozszyfrowuje je. Moze nawet uda mi sie znalezc
przepis na babke, ktora jadlam raz w zyciu i byla to najlepsza babka. No ale
to dopiero po upieczeniu babek pewnie z wszystkich tych przepisow - nie mam
pojecia, ktore to moze byc. Maz bedzie zadowolony (mniej lub bardziej).

Pozdrawiam,

Marta MJ