Data: 2000-11-15 14:00:21
Temat: NET - owa przyjazn
Od: "Mechanik" <m...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Czesc!
Postanowilem napisac o tym, co przezylem, bo rzecz jest dla mnie dosc wazna.
Kilkanascie juz miesiecy temu, na poczatku tego roku majac niewiele pracy
zabawialem sie w pogadki irc-owe i wsrod wielu, wielu napotkanych ludzi
spotkalem Pania nazwijmy ja NN. Rozmawialismy najpierw czasami, potem
czesciej, a w koncu bardzo, bardzo czesto, przegadywalismy cale dnie, nie
pracujac prawie wogole przez to. Nigdy nie spotkalismy sie, i byla to
swiadoma decyzja, ze nasza znajomosc pozostanie sieciowa, chociaz nie
wykluczalismy spotkania kiedys tam..., rozmawialismy czasem tez
telefonicznie, ale nie bylo to juz to, co w sieci. Dodam, ze ja mam swoja
rodzine, ona ma swoja, ale nigdy chyba tez nie wyszlismy poza ta subtelna
granice, za ktora konczy sie przyjazn, a zaczyna cos wiecej. Byla (i jest)
mi bardzo bliska, az czasem lapalem sie na tym iz to, ze mysle o niej
stanowi jakies zagrozenie dla mojego malzenstwa. Teraz z roznych wzgledow
kontakujemy sie dosc rzadko (ona jest na macierzynskim), w mailach, i widze,
jak strasznie mi tego brakuje. Byc moze jest w tym cos z uzaleznienia nie od
konkretnej osoby, ale od szczerosci, ktora mozna wyrazic w sieci. Moja
osobowosc jest chyba dosc skomplikowana i porabana i nie potrafie o pewnych
rzeczach rozmawiac z zona.
Co o tym myslicie? Czy ktos z Was przezyl/przezywa cos podobnego?
Czy wyrzuty sumienia, jakie czasem miewalem z tego powodu, iz dopuscilem do
bardzo bliskiej psychicznie znajomosci sa uzasadnione?
|