Strona główna Grupy pl.sci.medycyna Pacjent jak przedmiot

Grupy

Szukaj w grupach

 

Pacjent jak przedmiot

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 23


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2006-04-07 04:36:40

Temat: Pacjent jak przedmiot
Od: "Limcha" <l...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

Pacjent jak przedmiot


Elżbieta Bura 06-04-2006 , ostatnia aktualizacja 06-04-2006 15:48

Dlaczego odziani w szpitalne piżamy czujemy się czasem jak
ubezwłasnowolnieni, bez prawa do informacji czy zwykłego "dzień dobry"? -
Potraktowano mnie jak przedmiot. Lekarze w szpitalu nie raczyli mi się nawet
przedstawić, nie wiedziałam, jakie leki i po co są mi podawane - opowiada
pani Teresa


Ona akurat była pacjentką oddziału ginekologicznego szpitala klinicznego w
Białymstoku. Ale takie sytuacje zdarzają się wszędzie: w szpitalach
powiatowych, wojewódzkich, klinikach.

Pacjenci opowiadają o tym jednak przeważnie w gronie znajomych czy rodziny,
narzekają na zachowanie lekarzy, pielęgniarek. Dlaczego nie egzekwowali
swego prawa do informacji czy zwykłej uprzejmości? Najczęściej
odpowiadają: - Nie chciałem się narazić...

Pani Teresa podkreśla, że nie zetknęła się z rażącą nieuprzejmością czy
wrogością personelu. Raczej z zupełną obojętnością.

- Podchodzili do mnie ludzie w białych fartuchach. Chyba lekarze, bo żaden z
nich się nie przedstawił. W szpitalu wiedziano o mnie wszystko, ja o
leczących nic. Nie informowano, na czym polega zabieg i kto go przeprowadzi.
Jakbym była ubezwłasnowolniona, niewidzialna, a takie zachowanie wobec
mnie - normalne. Byłam tą "normalnością" porażona. W dodatku czekałam na
poważny zabieg. Nie odważyłam się domagać swych praw jako pacjentka i
drażnić lekarzy. Teraz jest mi trochę wstyd, że nie zareagowałam. Do tej
pory czuję niesmak. Zadzwoniłam do "Gazety", może jakoś poruszycie ten
problem.

Dyrektor szpitala klinicznego Bogusław Poniatowski zgadza się, że to
zachowanie niewłaściwe. A pacjent ma prawo do informacji i zgodnego z etyką
lekarską i kulturą traktowania. Po naszej interwencji przypomniał o zasadach
godnego i partnerskiego odnoszenia się do pacjentów na zebraniu wszystkich
kierowników klinik:

- Tyle mogłem zrobić. Lekarze przyjęli moje słowa do wiadomości. Czy
sytuacja się zmieni? Czekam na sygnały od pacjentów. Będę reagował w
konkretnych przypadkach. Panią Teresę zapraszam do złożenia oficjalnej
skargi. Będę mógł wówczas upomnieć konkretnych lekarzy. Zawsze bowiem
upomnienie lekarza z nazwiska jest skuteczniejsze.

Ale Czytelniczka nie wie jeszcze, czy złoży taką skargę: - Mam dobrego
lekarza prowadzącego, którego jako jedynego kojarzę miło z pobytu w klinice.
Nie chciałabym go zmieniać. A pewnie musiałabym, gdybym poskarżyła się
oficjalnie na jego kolegów. Chciałabym tylko, by lekarze sami czasem
postawili się w sytuacji pacjenta, którego usypia do operacji anonimowa
osoba, a gdy się potem budzi - nie wie, czemu ma założoną kroplówkę...

Jak wynika z informacji zarówno dyrektora Poniatowskiego, jak i rzecznika
praw pacjentów przy podlaskim NFZ Macieja Olesińskiego - prawie wcale nie
zdarzają się oficjalne skargi na niewłaściwe, nieetyczne zachowanie lekarzy
wobec pacjentów. Oni wybierają milczenie. I koło się zamyka.
-------------------------------------------

Czy pacjent w trakcie leczenia może być partnerem lekarza? I dlaczego nie
jest? Rozmawiamy z rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby
Lekarskiej w Białymstoku


Elżbieta Bura: Idealnie powinno być np. tak: dzień dobry, nazywam się Jan
Kowalski, jestem ordynatorem oddziału i będą panią, pana leczył tak i tak w
związku z takim czy innym schorzeniem.

Anatol Aksiucik, specjalista anestezjolog, kardiolog, rzecznik
odpowiedzialności zawodowej OIL w Białymstoku: Oczywiście. Pacjent ma prawo
do takich informacji. Tu bowiem interesy są wspólne: lekarza, który ma
wyleczyć i pacjenta, który chce być wyleczony. Niestety, od wieków pokutuje
podejście paternalistyczne, gdzie lekarz wie lepiej i ma niejako glejt na
nieomylność. Ale czasy się zmieniają i zwykle nie ma już jednej terapii,
której pacjent może być poddany. Chodzi o to, by wybrać wspólnie metodę
najlepszą. Choć jeśli chodzi o informację, jest jeszcze jedna delikatna
kwestia. Kiedy i jaka? Może nie na etapie tzw. kuchni, gdy lekarz dopiero
rozpoznaje, czy ma do czynienia np. ze złośliwym guzem, czy zwykłym
włókniakiem. Nie jestem pewien, czy od razu pacjentowi należy powiedzieć:
ale wie pan, to może być nowotwór, na który nie ma lekarstwa.

Od wyczucia lekarza zależy więc, jakie informacje i kiedy przekaże?

- Nie chodzi przecież o to, by pacjenta denerwować, podczas gdy jeszcze nic
nie wiadomo. Znam to z własnego doświadczenia. Wykryto u mnie pewną chorobę,
a ja rzuciłem się od razu do książek. I wystraszyłem się niepotrzebnie.

Bywa jednak, że nie ma żadnej rozmowy.

- Ja nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. To zresztą może rodzić potem
niepotrzebne konflikty. Skargi, które trafiają do mnie na lekarzy, dotyczą
np. niejasnych według rodzin pacjentów zgonów czy wątpliwości związanych ze
sposobem leczenia. Wynikają one właśnie z braku wcześniejszych rzetelnych
informacji ze strony lekarza.

Skąd zatem takie zachowanie lekarzy?

- Powodów może być wiele. Choćby zmęczenie. Podejście paternalistyczne, o
którym wspominałem. Brak czasu. Ale główny jest według mnie inny. Studenci
czy lekarze już praktykujący, tak jak dzieci, naśladują swoich nauczycieli.
Ze szkoły nabierają też manier np. swego ordynatora. Choć bywa, że ten nie
zauważy pewnych niegodnych zachowań asystenta. Wzorce wynosimy też z
rodzinnych domów. A przedstawianie się? W większości tego nie robimy. To
lekarzom nie weszło jeszcze w nawyk. Ale to się zmienia.

Czyżby pod wpływem pacjentów, którzy coraz głośniej zaczynają domagać się
godnego traktowania?

- Raczej nie. Pacjenci chyba jednak wciąż tego nie wymagają.

Słyszę opinie, że z tym partnerskim podejściem mniejsze problemy mają
szpitale w centralnej Polsce?

- Ja nie widzę różnicy. Powtarzam, to zależy od człowieka.

Gdzie jest miejsce na zagadnienia związane z etyką lekarską, prawami
pacjenta?

- To jest dość szeroko opisywane w prasie medycznej, również w Izbie
Lekarskiej dyskutujemy na ten temat. Inna sprawa: jak wielu lekarzy w tym
uczestniczy. Większość wybiera spotkania i szkolenia dotyczące żywej,
praktycznej medycyny. Wynika to z ogólnie bardzo złej organizacji służby
zdrowia, gdzie pacjenci czekają w gigantycznych kolejkach, a lekarze
rozciągają dobę, pracując w kilku miejscach, by dorobić. Jednocześnie wciąż
wymaga się od nich podnoszenia kwalifikacji. Na własny koszt. Brakuje czasu
na wszystko.

Czyli może jednak przyczyną niewłaściwego podejścia lekarza do pacjenta jest
frustracja?

- Prawdziwy lekarz, z powołania, jeśli nawet zarabia mało, będzie zachowywał
się etycznie.




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2006-04-07 07:32:12

Temat: Re: Pacjent jak przedmiot
Od: "el Guapo" <e...@v...pl> szukaj wiadomości tego autora

(...)

Personel może sobie na takie rzeczy pozwolić z uwagi na patologię samego
systemu: lekarzowi płaci nie pacjent, a państwo - pacjent jest tylko
upierdliwym elementem niezbędnym do otrzymania przez medyczny personel
wynagrodzenia. Prywatyzacja służby zdrowia z jednej strony dałaby pacjentom
poczucie podmiotowości ("płacę moimi własnymi pieniędzmi, więc wymagam"), zaś z
drugiej nagięłaby karki lekarzy ku lepszemu odnoszeniu się do pacjentów,
ponieważ w przeciwnym wypadku zwyczajnie straciliby oni ich - ergo straciliby
źródło dochodów. System państwowej opieki medycznej to krok wstecz - to
feudalizacja służby zdrowia: status pacjentów odbiega niewiele od statusu
chłopów zdanych na łaskę widzimisię szlachty - lekarzy, którzy puszą się, jakby
byli z lepszej gliny ulepieni.
Dokładnie taką samą feudalizację zaobserować można w NHS w UK.


Pozdrawiam
EG

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2006-04-07 08:20:56

Temat: Re: Pacjent jak przedmiot
Od: Critu <k...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Gdyby zlikwidować takie instytucje jak ZUS, a pieniążki które z naszych
zarobków odciągane są na tą instytucję (wszystkie składki jakie są tam
rozdzielane), przelewać na osobne konto danego pracownika, to z
powodzeniem z tych pieniążków mógłbym opłacić sobie prywatne leczenie
wraz z pobytem w szpitalu. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem chory ale
jak przychodzi co do czego to pogotowie nie chce przyjechać, a w ośrodku
mówią że na ten miesiąc limity im się skończyły. W gruncie rzeczy muszę
i tak iść prywatnie. Więc moim zdanie należy służbę zdrowia
sprywatyzować oraz składki które na ten cel są pobierane oddać w ręce
danego pracownika tak aby on sam mógł zadecydować gdzie i u którego
lekarza pójdzie się leczyć aby traktowany być jak człowiek a nie jak
przedmiot.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2006-04-07 10:55:15

Temat: Re: Pacjent jak przedmiot
Od: "el Guapo" <e...@v...pl> szukaj wiadomości tego autora

(...)

Osobiście jestem ortodoksyjnym UPRowcem i uważam, iż najlepszym rozwiązaniem
jest pełna prywatyzacja, ale mogę zrozumieć punkt widzenia tych, którzy
obawiają się powstania grupy takich, którzy wogóle płacić nie będą chcieli, zaś
w taki, czy inny sposób pomoc medyczną wymuszą. Jako formę przejściową
akceptowałbym więc pozostanie przy przymusie opłacania składek ZUS, ale pod
warunkiem, iż rozdysponowywać nimi będą sami pocjenci, a nie urzędasy. Pacjent
za swoje składki dostawałby bony lecznicze, które przekazywłby za leczenie
lekarzowi, zaś ów otrzymywałby za nie pieniądze z NFZ. Zaowocowałoby to
konkurowaniem lekarzy o pacjentów, a nie o przychylność urzędasów. Taki sam
system możnaby z powodzeniem wprowadzić w dziedzinie edukacji i jakiejkolwiek
innych usług obecnie tzw. 'bezpłatnych' (tfu!).


Pozdrawiam
EG

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2006-04-07 12:34:06

Temat: Re: Pacjent jak przedmiot
Od: "Paweł W." <a...@s...pl> szukaj wiadomości tego autora

el Guapo napisał(a):
> (...)
>
> Osobiście jestem ortodoksyjnym UPRowcem i uważam, iż najlepszym rozwiązaniem
> jest pełna prywatyzacja, ale mogę zrozumieć punkt widzenia tych, którzy
> obawiają się powstania grupy takich, którzy wogóle płacić nie będą chcieli, zaś
> w taki, czy inny sposób pomoc medyczną wymuszą.
Bo w sytuacji zagrożenia życia każdemu się należy. Ale wygląda to trochę
inaczej. Jeśli ktoś przy przyjęciu do szpitala nie ma zaświadczenia o
płaceniu składek na ubezpieczenie zdrowotne, to przy opuszczaniu dostaje
informację w jakim czasie ma donieść zaświadczenie, bo w przeciwnym
razie to ON zostanie obciążony kosztami leczenia.
W USA (wiem to od znajomego znajomego, więc mogę coś przekręcić) szpital
też nie może odmówić przyjęcia w stanach nagłych i jeśli pacjent nie
jest ubezpieczony, to jest to ryzyko związane z działalnością szpitala (
Biorąc pod uwagę koszty leczenia w stanach nagłych (OIT) taki pacjent w
USA mógłby nie wypłacić się swoim skromnym - skoro oszczędza na
ubezpieczeniu - majątkiem).


--
_ _ _ _
|_| |_| \ / |_ | \ / | |
| | | \/\/ |_ |_ \/\/ |_| @ klub.chip.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2006-04-07 12:38:30

Temat: Re: Pacjent jak przedmiot
Od: "Paweł W." <a...@s...pl> szukaj wiadomości tego autora

el Guapo napisał(a):
> (...)
>
> Personel może sobie na takie rzeczy pozwolić z uwagi na patologię samego
> systemu: lekarzowi płaci nie pacjent, a państwo - pacjent jest tylko
> upierdliwym elementem niezbędnym do otrzymania przez medyczny personel
> wynagrodzenia.
Zgoda.
> Prywatyzacja służby zdrowia z jednej strony dałaby pacjentom
> poczucie podmiotowości ("płacę moimi własnymi pieniędzmi, więc wymagam"), zaś z
> drugiej nagięłaby karki lekarzy ku lepszemu odnoszeniu się do pacjentów,
> ponieważ w przeciwnym wypadku zwyczajnie straciliby oni ich - ergo straciliby
> źródło dochodów. System państwowej opieki medycznej to krok wstecz
Też się zgodzę, ale muszę sprostować. Służba Zdrowia już została
sprywatyzowana. Tylko system płacenia za usługi jest chory.
- to
> feudalizacja służby zdrowia: status pacjentów odbiega niewiele od statusu
> chłopów zdanych na łaskę widzimisię szlachty - lekarzy, którzy puszą się, jakby
> byli z lepszej gliny ulepieni.
Status pacjentów wcale nie jest taki zły. Tylko nie znają swoich praw i
ich nie egzekwują, a personelowi nie na rękę jest uświadamiać pacjentów,
bo jak wszyscy, nie chcą utrudniać sobie pracy.
Każdy pacjent ma prawo do informacji na temat swojego zdrowia i zabiegów
jakimi ma być poddawany. Lege artis to nawet osłuchanie chorego wymaga
zapytania się o zgodę.
> Dokładnie taką samą feudalizację zaobserować można w NHS w UK.
>
>
> Pozdrawiam
> EG
>


--
_ _ _ _
|_| |_| \ / |_ | \ / | |
| | | \/\/ |_ |_ \/\/ |_| @ klub.chip.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2006-04-07 13:25:57

Temat: Re: Pacjent jak przedmiot
Od: "el Guapo" <e...@v...pl> szukaj wiadomości tego autora

> el Guapo napisał(a):
> > (...)
> >
> > Personel może sobie na takie rzeczy pozwolić z uwagi na patologię samego
> > systemu: lekarzowi płaci nie pacjent, a państwo - pacjent jest tylko
> > upierdliwym elementem niezbędnym do otrzymania przez medyczny personel
> > wynagrodzenia.
> Zgoda.
> > Prywatyzacja służby zdrowia z jednej strony dałaby pacjentom
> > poczucie podmiotowości ("płacę moimi własnymi pieniędzmi, więc wymagam"),
zaś z
> > drugiej nagięłaby karki lekarzy ku lepszemu odnoszeniu się do pacjentów,
> > ponieważ w przeciwnym wypadku zwyczajnie straciliby oni ich - ergo
straciliby
> > źródło dochodów. System państwowej opieki medycznej to krok wstecz
> Też się zgodzę, ale muszę sprostować. Służba Zdrowia już została
> sprywatyzowana. Tylko system płacenia za usługi jest chory.

Kazuista - w takim razie również służba zdrowia PRL i CCCP były prywatne, bo
przecież lekarze nie pracowali tam za fistaszki (a i wówczas otrzymywaliby za
pracę wynagrodzenie, więc pracowaliby 'prywatnie' ;).

> - to
> > feudalizacja służby zdrowia: status pacjentów odbiega niewiele od statusu
> > chłopów zdanych na łaskę widzimisię szlachty - lekarzy, którzy puszą się,
jakby
> > byli z lepszej gliny ulepieni.
> Status pacjentów wcale nie jest taki zły. Tylko nie znają swoich praw i
> ich nie egzekwują, a personelowi nie na rękę jest uświadamiać pacjentów,
> bo jak wszyscy, nie chcą utrudniać sobie pracy.
> Każdy pacjent ma prawo do informacji na temat swojego zdrowia i zabiegów
> jakimi ma być poddawany. Lege artis to nawet osłuchanie chorego wymaga
> zapytania się o zgodę.

Konstytucja CCCP była najdemokratyczniejsza na świecie, tylko ta praktyka...
Pacjent ma również prawo zaskarżyć lekarza za błąd w sztuce, tak samo prawnika,
tylko, że solidarność środkowiska stoi na przeszkodzie rzeczywistemu
egzekwowaniu owych praw. Owej zaś solidarności sprzyja upaństwowienie, które
kanalizuje tysiące rozbieżnych interesów pojedynczych lekarzy do jednej
ogromnej rury interesów lekarze<->NFZ. Prywatyzacja rozproszyłaby owe interesy
na ich właściwe miejsce - tysięcy pojedynczych (rozbieżnych - co ważne)
interesów właśnie. Obecny system to dźwignia lekarze-NFZ, gdzie żadna ze stron
nie ma specjalnego interesu w dbaniu o dobro pacjenta.

> > Dokładnie taką samą feudalizację zaobserować można w NHS w UK.
> >
> >
> > Pozdrawiam
> > EG
> >
>
>
> --
>  _   _          _            _                        
> |_| |_| \    / |_ |  \    / | |
> |   | |  \/\/  |_ |_  \/\/  |_| @ klub.chip.pl


Pozdrawiam
EG

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2006-04-07 16:22:56

Temat: Re: Pacjent jak przedmiot
Od: "siliana" <t...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Limcha" <l...@o...pl> napisał w wiadomości
news:e14qdf$oe7$1@nemesis.news.tpi.pl...

> Dlaczego odziani w szpitalne piżamy czujemy się czasem jak
> ubezwłasnowolnieni, bez prawa do informacji czy zwykłego "dzień dobry"? -
> Potraktowano mnie jak przedmiot. Lekarze w szpitalu nie raczyli mi się
> nawet
> przedstawić, nie wiedziałam, jakie leki i po co są mi podawane - opowiada
> pani Teresa

bylam niedawno w ponoc najlepszym czy tez b.dobrym szpitalu i traktowano
mnie tak samo. jedyne szczescie, ze operacji nie spartolili.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2006-04-07 18:11:32

Temat: Re: Pacjent jak przedmiot
Od: "Paweł W." <a...@s...pl> szukaj wiadomości tego autora

Przecież piszę, że szpitale nie są już państwowe. Mają samodzielny
budżet, a właścicielami przeważnie są gminy.


--
_ _ _ _
|_| |_| \ / |_ | \ / | |
| | | \/\/ |_ |_ \/\/ |_| @ klub.chip.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2006-04-08 17:30:51

Temat: Re: Pacjent jak przedmiot
Od: " stoki" <s...@W...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Pacjent za swoje składki dostawałby bony lecznicze,
> które przekazywłby za leczenie ...
Jestem za państwową służbą zdrowia, ale coś w tym stylu :

Powinien być system bonów/punktów przynależnych pacjentom i lekarzom, np, na
rok.
Pacjent by miał do swojej dyspozycji jakąś ich ilość i mógłby w granicach
zdrowego rozsądku wybierać dowolne badania (w granicach zdrowego rozsądku by
sobie skrajnie nie zaszkodził).
Lekarz miał by drugą, dodatkową pulę, z której robił by badania komu chce i
jakie chce.

Kolejki do wszystkich świadczeń powinny być w pełni jawne.
W pełni tzn powinna być dostępna np przez internet cała kolejka oczekujących,
może być bez imienia i nazwiska pacjenta, ale z jednoznacznie identyfikującym
go numerem (pesel, numer dowodu osobistego, albo numer ubezpieczenia).
Oczywiśćie włącznie z dokładnym terminem, co do godziny, rodzajem świadczenia.
System umieszczania pacjentów w takiej kolejce powinien być dokładnie
określony tzn, albo chorzy sami się umieszczają tam (dla niektórych badań),
albo umieszcza ich tam rejestratorka na podstawie skierowania do lekarza,
albo sam lekarz (np w nagłych przypadkach).




--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 . 3


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Crestor (rosuvostatyna)
TRACHEOTOMIA - po zabiegu krtani
Przesunięcie ósemki w miejsce po siódemce
czy mozna tak dzialas w medycynie?
Testowanie leków

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Demokracja antyludowa?
Semaglutyd
Czym w uk zastąpić Enterol ?
Robot da Vinci
Re: Serce - które z badań zrobić ?

zobacz wszyskie »