Data: 2010-09-03 08:47:31
Temat: Re: Alfred Kinsey - więc jest kłopot, czy nie ma?
Od: "Vilar" <v...@U...TO.op.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "1634Racine" <1...@R...pl> napisał w wiadomości
news:i5mpio$nbl$2@news.task.gda.pl...
>Z jednej strony Raport Kinseya opisywany dzisiaj (powszechnie ?) jako
>gigantyczne oszustwo epoki tyczące badań seksualności Amerykanów w latach
>50-tych (demaskowanie rozpoczęła Judith Reisman, książka "Kinsey - seks i
>oszustwo" w 1990 roku, 50 lat od opublikowania Raportu) - a więc z jednej
>strony oszustwo Kinseya, falszywe wnioski Kinseya z błędnych, skandalicznie
>naginanych metod badan Kinseya, w tle moralnie dwuznaczne metody badan:
>
> http://www.wprost.pl/ar/?O=73669
> oraz
> http://pl.wikipedia.org/wiki/Raport_Kinseya
>
> ale z drugiej strony - czytam w sprawie Kinseya rozmowe ze Starowiczem
> i... jakby jakis inny Kinsey byl u niego w glowie:
>
> http://piekielko.info/artykuly/socjologia/raport_kin
seya.html
>
> - Starowicz pieje z zachwytem nad Kinseyem, cmoka, wielbi. O oszustwie
> Kinseya - ani slowa. Dlaczego Starowicz nic. Bo nie zostal zapytany? Bo
> nie wie o światowym skandalu? Absurdalna odpowiedź.
>
> O co chodzi? Co naprawde wiadomo "w sprawie Kinseya"?
Globku,
a kiedy wprowadzono (opracowano) jakieś metody w miarę obiektywnych badań
psychologicznych? Ten facet nie był aby jakimś prekursorem? Wiesz...że
pierwsze koty za płoty itd.
A o Kinsleyu w sumie warto poczytać (więc poczytam w wolnej chwili). Tylko
nie wiem, czy artykuły gazetowe (Wprost). Te są zawsze skrojone tak, by
wzbudzać sensację.
MK
|