Data: 2002-02-04 10:35:28
Temat: Re: Bal
Od: "MOLNARka" <g...@h...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "jolkakami" <j...@p...onet.pl> napisał
> Wiesz, żle Ci wydaje Molnarko ale łatwo jest oceniac powierzchonie!
Ale pozwalasz mi mieć własne zdanie na ten temat ? Dziękuję :-/
> Dla
> mnie najważniejsza jest rodzina!
Dla mnie też ! Ale częścią składową mojej rodziniy jestem zarówno JA jaki i
Mężczyzna Mojego Życia.
A w Twojej ? Mam wrażenie, że tylko(!) dzieci i mąż.
> i powiem Ci tylko tyle że jest mężatką z 15
> latenim stażem bardzo szczęścliwą, mająca swoje własne życie zawodowe
> bardzo intesywne) jak również towarzyskie, ale gdy dzieci mają
> temperature - to siedze w domu! chociaż mogłabym w tym czasie się świetnie
> bawić.
Rób sobie co chesz .......... :-)
A swoją droga - to winni się tłumaczą.
>Na Twoim
Tu pewnie chciałaś przekazać jakieś treści ..... szkoda, że Ci się nie
udało.
Nie umiem czytać w Twoich myślach i tym bardziej się do nich odnieść ;-)
> A poza tym po co Ci mąż i dzieci , skoro lubisz być wolna a
> zdanie męża i dzieci jest dla Ciebie nieważne a na dodatek uważasz że to
> kajdany, wszystko w swoich granicach..
Nigdzie nie powiedziałam, że to dla mnie nieważne albo że to kajdany - nie
wkładaj mi w usta nie moich słów.
Ja mam faceta i będę miała dzieci ale to wcale nie znaczy dla mnie, że
przestanę funkcjonować jako JA-samodzielna. Według mnie można te rzczy
pogodzić.
I tym się różnimy - Ty wychodząc za mąż i rodząc dzieci stałaś się żoną i
matką ... i z tego co da się wyczytać z Twoich postów nie jesteś już Jolą.
Ja myślę i robie coś całkiem innego. I dobrze mi z tym.
> Małżeństwo polega na kompromisach
> (chyba nie wszyscy o tym wiedzą) czasami należy uledz mężowi i nikomu z
tego
> powodu korona z głowy nie spadnie.
Ależ Ty możesz sobie uleDZać mężowi ile tylko chcesz.
Ja nie muszę ... dogadujemy się inaczej. Dla mnie uleganie to swego rodzaju
poddaństwo i tłamszenie - a przecież nie o to chodzi w małżeństwie.
Na pewno nie w miom !
> A Ty Molnarko nie wyciągaj pochopnych wniosków.
Moje wnioski ... moje prawo.
> Ciekawe jak Wy byście się
> czuły ( niestłamszone) kobiety gdyby Wasi mężowie poszliby bez Was z
> koleżankami na imprezę a Was zostawili z chorymi dziećmi, bo tak mieli
> zaplanowane.
Widać, że u ciebie się takie rzeczy nie zdarzają ... po prostu nic takiego
nie planujesz i masz problem ze zrozumieniem takich mechanizmów.
Ja z moim Mężczyzną Życia bardzo często chodzimy gdzieś osobno. I wcale nie
mamy chorych dzieci - po prostu tak ustalamy. I nikt do nikogo nie ma
pretensji. To wszystko jest kwestia dogadania się w związku.
> A tak poza tym to mąz też może mieć własne zdanie, może on
> chciał sobie z Tobą posiedzieć sam na sam, to nie jest ważne?
Jeśli wiedział wcześniej, że ja mam zaplanowane coś innego - to jego chcenie
nie jest ważne :-(
Może ze mną posiedzieć sam każdego innego dnia a nie jak ja się gdzieś
umówiłam i mam zobowiązania.
To takie argumenty stosuje Twój mąż żebyś nigdzie nie chodziła ?
Żal mi Ciebie i tyle. Rób sobie jak chcesz ale ... błagam ... nie zagub
siebie w tym wszystkim ... bo możesz kiedyś żałować ;-(
Pozdrawiam
MOLNARka
|