Data: 2015-01-17 12:27:51
Temat: Re: Biedoń w Słupsku
Od: XL <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Fri, 16 Jan 2015 20:20:16 +0100, Fragi napisał(a):
> (...) pewnego słoneczngo dnia ktoś przyjezdny
> "przypadkowo" [nie wierzę w przypadki :)] zawitałby na mszy i posłyszawszy
> Raya już by go nie zostawił... :)
A jak widzisz ewentualną dalszą karierę (w Polsce) Klenczona, gdyby ów nie
wyjechał? A Baczyński? - co byłoby, gdyby nie zginął,lecz żył po wojnie?
Pierwszy z nich przecież właśnie dlatego zniknął z tzw sceny (w przenośni i
dosłownie), że żyjąc w tak wielkim kraju, kraju (podobno) powszechnych
swobód i dostatków, miał nieograniczone możliwości... Paradoks?
Baczyński natomiast, zapowiadając się tak świetnie w sytuacji zagrożenia,
jak wg Ciebie rozwinąłby się w sytuacji dobrobytu i braku stresu zwiazanego
z nieodstępującą scenerią śmierci wokoło? Czy dalej pisałby tak płomienne,
porywajace wiersze, gdyby dane mu było żyć, ożenić się z ukochaną kobietą,
statusieć przy dzieciach z nią, może nawet siedząc na ciepłej posadce w
jakimś wydawnictwie czy Związku Literatów?
Ja uważam, że Klenczon właśnie pozostając w Polsce (tak!) byłby nadal
bożyszczem, a paradokaslnie to kraina swobody nic mu nie dała, bo to _on_ w
tamtych warunkach nie umiał z siebie niczego wykrzesać - nie mając w nich
"zakorzenienia". A Baczyński - cóż, w warunkach jakie wyżej opisałam, moze
właśnie zatraciłby ten "motor", który był mu dany WŁAŚNIE na ZŁE warunki i
na KRÓTKIE życie, tylko i wyłącznie, a który rozciągnięty na długi okres
dobrostanu po prostu by nie działał...?
Tak więc nie ma co zakładać, że byłoby tak, czy inaczej - skoro było
właśnie TAK, a nie inaczej...
|