Data: 2009-08-04 11:41:03
Temat: Re: Chemia zakochania. Bossski stan. Czy podlega kontroli?
Od: XL <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Mon, 3 Aug 2009 05:03:24 -0700 (PDT), glob napisał(a):
> Matb napisał(a):
>> Ikselka napisał(a):
>>>I dzięki Bogu. Oprócz zamykania gęby. Tu trafiłaś bocznym rzutem w mój
>>>ogródek, a mogę Ci powiedzieć, że nawet kiedy kobieta "tylko" dba o
>>>dzieci i dom, a facet musi zarabiać, jest możliwe to COŚ, co nie
>>>przemija między nimi, nie pozwala się im "wyluzować" w tym złym
>>>sensie, który opisałaś, ani nie każe babie zamykać gęby... A moja
>>>gęba akurat najczesciej otwarta, w przenośni i dosłownie, mąż o niczym
>>>nie decyduje bez mojego zdania. Ale to chyba kwestia... coraz bardziej
>>>jestem przekonana, że jednak prócz miłości, głownie myślenia, tego
>>>myślenia o własnym i drugiej osoby życiu, o tym, że ono jest tylko
>>>jedno, nie do zmarnowania na pierdzenie, mijanie się w korytarzu idąc
>>>do i z łazienki, nie zauważając się nawzajem. Nawet wtedy możliwe
>>>(jesli się chce) są wzajemne muśniecia warg w przedpokoju, kiedy
>>>dzieci nie widzą lub przesuniecie jego dłoni po biodrze kobiety, a jej
>>>dłoni po jego włosach czy lędźwiach, sygnały pamięci, oczekiwania na
>>>wspólne chwile... Trzeba dbać o sygnały, te właściwe. Nie wolno
>>>zapominac o sygnałach. Permanentnie trzeba je dawać drugiemu. Bo
>>>inaczej przychodzi dzień, kiedy się tylko bez żenady pierdzi i beka,
>>>traktując się wzajemnie jak powietrze...
>>
>> No to bajka. Naprawdę bajka. Ja tez uważam, że to jest możliwe. A mi
>> klarują, że za dużo wymagam, że się z chionki urwałam, że się
>> naoglądałam reklam. Nie mając własnego wzorca rodziny nie bardzo wiem
>> jakie są "normy" - aczkolwiek to słowo może wywołać lawinę słów. Bo
>> dla każdego normą jest coś innego. Ujmę inaczej, szukam kochających
>> się rodzin, żeby zobaczyć czego brakło mojej generacyjnej, i czego
>> mogłabym się od "dobrych" rodzin nauczyć.
>> Nasuwa mi się pewne doświadczenie na myśl. Miałam ciocię, której
>> rodzinę uważałam za perfekcyjną. Synalek nieco dziwny, ale rodzina
>> niesamowita. Mąż uśmiechnięty, przy żoneczce, zajrzy jej przez ramię
>> co robi, razem robią zakupy, podejmują decyzje, jeżdża, zwiedzają....
>> Zamieszkałam z nimi gdy dostałam pracę w Niemczech. Mój obraz tej
>> rodziny, a tym samym obraz tego, że istnieją szczęśliwe rodziny, legł
>> w gruzach. Całość trzymała ona jedna w rękach. Gdyby nie to każdy
>> polazłby w inna stronę jak bez grawitacji... Jej mąż zasypiał z
>> pilotem przy telewizorze, synalek nie raczył wyjść z pokoju na żaden
>> posiłek, wszystko pod górkę, a jednak z wytrwałością wypracowaną przez
>> lata, zeby się nie rozleciało.... A teraz widze, że i przede mną taka
>> szansa... Moja matka, moja ciotka, moja druga ciotka, wszystkie tkwią
>> w czymś, z czego nie są zadowolone, co nie daje im spełnienia,
>> poczucia, ze są ważne, kochane. Mają mężów biorców, zasiedziałych,
>> stabilnych biorców, rozkosznych jedynie poza domem i poza wzrokiem
>> swojej żony.... Brak mi słów...
>
> To przestań patrzeć na innych i skup się na sobie, zastanów się na
> czym ci naprawdę zależy i czego chcesz, bo te rodziny które opisałaś ,
> spewnością patrzyły na zewnątrz i własnego szczęścia nie znalazły,
> tylko przywykły do tego co zobaczyły i uznały, że może być. Po co ci
> wzory innych, widać jak się bijesz miedzy sobą a wzorami, ty jesteś
> najważniesza, trochę pewności siebie, przecież ci ''inni'' zawsze
> bokiem w konsekwencji wychodzą.
Globek, Ty umiesz z sensem, naprawdę, kiedy się postarasz, i kiedy nie
chodzi o mnie :-D
|