Data: 2009-08-04 11:39:04
Temat: Re: Chemia zakochania. Bossski stan. Czy podlega kontroli?
Od: XL <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Mon, 3 Aug 2009 04:57:21 -0700 (PDT), Matb napisał(a):
> Ikselka napisał(a):
>
>> Ależ oczywiście, ze było!!! Jestem przecież zdrowa i, jak mówi mąż (i
>> nie tylko...), cholernie kobieca, mam i hormony, i ciało, choleryczką
>> też jestem niezłą. Ale mam tez serce i głowę - to one rządzą :-)
>
> Skoro tak, chciałabym Cię zobaczyć na moim miejscu. Co Ty byś zrobiła
> mając za męża taki egzemplarz jak mój.
A on wziął się nagle? jak Filip az konopi? Wydaje mi się, że (skoro macie
już dziecko) sporo czasu minęło , a zapewne na ppczatku nie był taki?
> No wiem oczywiście, że nigdy byś sobie na męża takiego nie wybrała, bo
> masz oczy i mózg, ale przyjmijmy że się dałaś nabrać. Co teraz?
Kiedy pierwszy raz by beknął lub pierdnął - dałabym mu do zrozumienia, że
się tym brzydzę że mnie to odstręcz, a przynajmniej zrobniłabym minę w
rodzaju "A fuj!", a powiedziała "Cos mówiłeś, kochanie?" - plus miły
uśmiech :-PPP
Ty - pozwoliłas mu od początku na to, co teraz Cię mierzi, więc weszło mu
to w zwyczaj, bo myśli, że Ci to nie przeszkadza...
To po pierwsze. Dalej (czyli inne wady TŻ) - analogicznie. Ale trzeba było
od poczatku działać. Teraz zbierasz tylko plony włąsnej
uległości/tolerancji.
>
>>BŁĄD, BŁĄD, BŁĄD
>
> Błąd na błędzie. Taki układ rodzinny znam, weszłam w to automatycznie
> mimo pozornej świadomości katastrofy.
AUTOMATYCZNIE? - czyli miałam rację, że od startu pogodziłaś się ze
wszystkim, co Ci nie pasowało. Tak nie wolno - nie tylko dla samej siebie,
ale dal związku.
>
>> Postaraj sie znaleźć czas na swoje zajęcia i potrzeby. Cokolwiek by to
>> nie było. Wtedy nie będzie chwil na stanie w kącie, wtedy ON nie mając
>> Cię nagle "na podorędziu" i "w pogotowiu" - zacznie Cię szukać, kiedy
>> będziesz zajęta sobą... Zauważy, że COŚ ze sobą robisz. Zauważy
>> Ciebie.
>
> Tak by było w Twoim przypadku może. Ja mogę iść gdzie chcę, z kim chcę
> i po co chcę.
Ja też nie jestem więźniem we własnym domu. Ale różnica między Tobą i mną
polega na tym, że ja nie mam potrzeby szukania poza nim tego, co lubię,
akceptacji, uwielbienia, szarmu dla mnie jako kobiety...
> Nie wzrusza go to, jego podstawową wartością jest wolność jednostki i
> świadomość tego co się robi. Ufa i nie robi scen, nie jest zazdrosny,
Nie wierzę. tak Ci się tylko wydaje. Jesli toleruje twoje samotne wyprawy
wieczorne na tańce - to znaczy, że mu na Tobie nie zależy na tyle, aby tam
z Tobą iść i choćby pożądać Cię wzrokiem, kiedy tańczysz z innym :-)
> jesli pyta z kim i po co, to na zasadzie żartu i udawania zazdrosnego.
> Powtarza mi, ze on sobie radę da... Nikt nie jest mu do szczęścia
> potrzebny...
To chyba niesłusznie w ogóle się ożenił... To żart. A tak naprawdę - widzę,
że odczuwa rezygnację, maskowaną butą.
> Po części to dojrzałe,
???
>a po częsci sprawia, że nie czuje się w ogóle
> relacji.
Prawidłowa relacja musi mieć dwa obiekty. Chyba, ze on/Ty jesteście sami ze
sobą w relacji zwrotnej, tzn Ty ze sobą, a on ze sobą na sam...
> ale i Pilnuj się stada, bo bez stada zginiesz, a w stadzie każdy
> sobie rzepkę skrobie...
W rodzinie? Chyba pomyliłaś stado...
>
>> Fajnie. Ale pomysl, czy on nie przywiązuje jednak do tego tańca wagi
>> mniejszej, niż Ty... O to mi chodziło. Takich donżuanów sa setki... a
>> kobiety cierpią.
>
> To znowu uzupełnienie niepełnego obrazu sytuacji jaki przedstawiłam.
> Znam go długo, zaiskrzyło mioeędzy nami dość niespodziewanie.
> Rozmawialiśmy o tym na gg. Zna mnie, wie o mnie sporo. To jest ktoś,
> kto pisze po to tylko, żeby spytać o samopoczucie, żeby pomóć, żeby
> pogadać gdy jest kiepsko. I ten ktoś nie radzi i nie ocenia, on się
> dzieli swoją wizją świata, swoimi marzeniami, mnie zachęcając do tego
> samego, on trzyma kciuki za moje przedsięwzięcia i gra ze mną w gry na
> kurniku, gdy mamy czas odpoczynku. On po prostu jest, i jest dla mnie
> często w nieoczekiwanych momentach. Wie, że iskrzenie było, że było
> super, że to było niesamowite i kompletnie nieoczekiwane, ale
> niewygodne z racji mojej sytuacji, może i z racji tego, że przecież
> znamy się, nijak z tego nie może wyjść nic na dłużej. Zbyt często mnie
> irytuje, ale jest serdeczny, słoneczny i kurcze kto by pomyślał, że
> tak sobą wywija na parkiecie! ;)
A czy sprawdziłby się, gdybyś nagle potrzebowała pomocy realnej (powiedzmy
spora ratująca życiena pożyczka bez weksla, użyczenie mieszkania w sensie
prawnym z zameldowaniem - np w razie pożaru i straty Twojego... itp itp
itp)? Czy tylko deklaruje i czaruje, póki nic go to nie kosztuje? Tak to
niestety wygląda...
:-/
>
>
>> I znajdź czas dla siebie - ale nie taniec z obcymi facetami.
>
> Obcymi = innymi niz mąż?
TAK.
Ja ostatnio tańczyłam na imprezie głównie z TŻtem. Wyobrażasz sobie? Zrobił
to dla mnie wreszcie! Po 30 latach! Co prawda musi sobie liczyć
raz-dwa-trzy, widzę, ze naprawdę się męczy, kiedy ja płynę, ale co tam, dał
się porwać :-)
>
>> To ważne,
>> aby coś robić dla siebie, nie narażając się na "obcą chemię", szukaj
>> okazji do wzbudzenia tej własnej, małżeńskiej.
>
> O tak, access denied.
Nie rozumiem. Tzn co - brak więzi?
>
>>Wtedy też się dostaje
>> iskrzenia w oczach - kiedy czujesz się zadbana, atrakcyjna. Kuś męża,
>> aż do skutku - taka jest rola kobiety od tysięcy lat, bo to ona ma być
>> kusicielką ;-)
>
> Ależ chętnie skorzysta!! Naprawdę!! Zwróci oczy, pomruczy coś,
> przymili się, ale często pracuje, jest zajęty, albo bardzo zajęty,
> albo zmęczony, albo zły. Kiedyś robił mi dużo zdjęć, teraz nie robi.
> To ja zabiegam o rodzinne zdjecia naszej trójki, jemu do głowy to nie
> przyjdzie... Ehhh, wszystko sama, sama i sama.
> A on na gotowe.
Skoro mu pozwalasz... Może trzeba też trochę wymagać.
|