Data: 2005-10-17 21:28:51
Temat: Re: Co to jest szczęście...
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Flyer" w news:dirse6$5uo$1@nemesis.news.tpi.pl...
/.../
> > Następnym krokiem, moim zdaniem, mogłoby być docenienie
> > potrzeby zbudowania w sobie pokory (i ciekawości). /.../
> Złośliwy paradoks tkwi w tym, że czasami układu nie da się
> ustabilizować, nie ze względu na przyczyny fizjologiczne, ale na
> otoczenie - pomaluj swój pokój na jaskarawe kolory, a zawsze będziesz
> albo zaniepokojony, albo zmęczony - to najbardziej neutralny przykład.
> Mniej neutralny jest palenie papierosów [wiem, sam palę] - wtedy
> niezależnie od działać, niepokój i jego efekty nie znikają, bo jednostka
> przynosi je z sobą - wtedy najprostsze wyjasnienie jest najlepsze. ;)
Przyczyny fizjologiczne, mówisz... A czy nie jest to obszar, którym
"zajmujemy się" w pierwszej, instynktownej wręcz fazie poznawania?
W końcu to sito działa, mniej lub bardziej świadomie, i jeśli takie rzeczy
są tolerowane wstępnie - to w jakim celu?
Może jako czytelne "wyjście awaryjne" na wypadek potrzeby ucieczki? ;)
Czy Twoim zdaniem nieświadomość jest zdolna do takich podchodów?
> A co racjonalizacji - posługuję się dostępnym zestawem pojęć,
> racjonalizacji, faktów - bardzo możliwe, że i racjonalizacje są
> intuicyjne [pomijam efekt końcowy, czyli stabilizację] - w pewnym
> momencie pojawia się "wynik", a wynik pozwala zupełnie inaczej zrozumieć
> zachowanie drugiej strony - zupełnie inaczej niż wskazują na to
> racjonalizacje - kiedy masz wynik i dane wejściowe, to możesz od nowa
> przeprowadzić "obliczenia", w taki sposób, żeby były prostsze. ;)
;) Nie dajesz akapitu bez tego magicznego słowa. A czy zgodzisz się,
że racjonalizacje są naturalnym następstwem każdego kontaktu, każdego
zderzenia informacji zmuszających do zajęcia stanowiska? Konsekwencją
budowania własnych interpretacji "obserwowanego"? Że różnica pojawia się
jedynie w ich odmianach autorskich, siłą rzeczy konstruowanych niezależnie
przez każdego z osobna odbiorcę informacji... Co więcej - różnica ta nie
staje się jawna (nie mamy dynamicznego dostępu do racjonalizacji
generowanych "po drugiej stronie") i nie wywołuje żadnego skutku
interpersonalnego - każda z racjonalizacji jest więc skazana na samą siebie
i z samej siebie może tylko korzystać... I jeśli korzysta (przeprowadzając
obliczenia od nowa) staje się modelem "wspinaczki", z użyciem skrótów?
Oczywiście, niekoniecznie prowadzącej do tego samego celu.
/.../
> > Inaczej więc spytam - czy nie obawiasz się, że Twoja inicjatywa jest tylko
> > pozorna? Aby zjeść ciastko, zdaje się trzeba je znaleźć, odpakować, ułożyć
> > na talerzyku, zaopatrzyć się w odpowiedni sztuciec ;) - no można tez palcami...
/.../
> Ale ja nie mogę zjeść ciastka - zapomniałeś o "porsche"?
Zapominam :). Opowieść jest jak nić babiego lata, ulotna - dla obserwatora...
A Ty na niej jednak podróżujesz...;)
> Dodatkowo -
> choć emocjonalnie i objawowo relacje zaszły daleko [powiedziałbym, że
> groziły "wybuchem" ;)], to w sferze "tworzenia faktów" były w powijakach
> - nie mam legitymacji, żeby wtrącać się w układ, który nie przewiduje
> mojego istnienia - zresztą Ona nie odpowiada - próba nacisku
> przyniosłaby może efekt [choć możliwe, że byłoby to motanie się pomiędzy
> dwoma facetami - najgorszy scenariusz /.../
Czyli ... jesteś tym spóźnionym? Ratownikiem?
Na domiar złego - wypieranym?!
> No i dzięki powyższemu wysłałem Jej "dobrej nocy" - z jednej strony mogę
> zamotać, z drugiej strony [czyli nie dania możliwości wykrystalizowania
> się werbalizacji zgodnej ze scenariuszem - przynajmniej będzie mogła się
> związać z moim następcą] muszę zamotać. Tak już jest w weekendy -
> człowiek jest mniej zmęczony fizycznie, emocje są silniejsze, a "dobrej
> nocy" nic nie znaczy, choć wiele znaczy - jutro pojadę na grzyby, to się
> zmęczę.;)
Zamiast na grzyby, chyba jednak lepiej by było na .... "duplikaty"..;)
> > Dajesz mu jakieś znaki, że masz na nie ochotę? Czytelne?
> > Ochotę być może dożywotnią (ale lepiej się z tym nie wychylać nawet
> > gdyby tak było).
> Przecież nie wyobrażam sobie dalszego życia, bez jej "maskowanych"
> złośliwości - wtedy jest najpiękniejsza, kiedy próbuje mi przysolić, ale
> się boi. :))))))))))
Skoro więc z jednej strony masz, a raczej nie masz swobody "odpalenia
porsche", a z drugiej sam wbijasz się w łańcuchy, kajdany braku innych
wyobrażeń - czy to jest jakaś forma masochizmu?
/.../
> > Wizja iście z głębin kajuty... wymaga jednak co najmniej dwupoziomowego
> > kadłuba - jeśli spektakl nie ma się odbywać na pokładzie ;)).
> Ech - doświadczenie - choć, Bogiem a Prawdą, pod koniec związków
> zachowywałem się racjonalnie, tak jak powinno zachowywac się każde
> zdrowe zwierzę - wychodziłem - tkwienie w granicznym stresie jest
> objawem braku samoświadomości.;)
Wniosek - trzeba mieć _dokąd_ wychodzić...
> > > Chcę duplikat /.../
> Jakie nieletnie? - wybieram równolatki, albo ze dwa, trzy lata starsze -
> duplikat miał ze 25 lat - dziś widziałem w hipku duplikat w odpowiednim
> wieku,
Może więc trzeba zdjąć kolejne kajdany? :).
> choć z bardziej umalowanymi oczami [na sylwetkę się nie patrzę -
> raczej na sposób ubioru] - poszukam, to znajdę duplikat w odpowiednim
> wieku. Wczoraj widziałem duplikat szczuplejszy [ale co ja bym z rękami
> wtedy zrobił?;)] i mniejszy. ;)
Jeszcze chwila a będzie ich jak grzybów po deszczu ;).
> /.../ stan szczęścia opisywany przez schizofreników, ich
> katharsis [de facto - w pewnych sytuacjach mogę go wywołać na zawołanie]
> jest stanem dynamicznym - stanem równowagi dla silnych emocji i silnych
> racjonalizacji - prawdziwy stan szcześcia, nie wywołany np. seksem, jest
> statyczny, może trwać i tydzień, a można go wywołać minimalną ilością
> "środków wyrazu" - tyle tylko, że jest bez wyrazu, jest "Niczym", jest
> sprzeczny z postulatami społecznymi i potrzebą doznań.
Czyli .. ten "prawdziwy" jest niezależny od czynników zewnętrznych?
No bo nie istnieją przecież społecznie użyteczne warunki zewnętrzne,
które są stabilne w tak długim okresie czasu jak .. tydzień.
> > poznawania i wzajemnego oswajania. Czasem, w dojrzałych układach,
> > jest to wręcz świadome generowanie "niespodzianek". O ile obustronne
> > i ze zrozumieniem - szczęście ma przesłanki by się umacniać... Ale to,
> > niestety, rzadka rzadkość.
> Nie zrozmiałeś - w dojrzałym układzie niespodzianki nie są potrzebne.
Opowiesz, czym się żywi dojrzały układ?:)
> Widzisz, wielokrotnie miałem spowolnienie ruchowe - dysonans pojawia się
> wtedy, kiedy próbujesz [albo ktoś z zewnątrz] z nim [spowolnieniem]
> walczyć - szczęście pojawia się w momencie aceptacji,
> dostosowania/podporządkowania woli aktualemu stanowi emocjonalnemu.
Skoro aktualnemu, to raczej dynamicznemu. A nie jest to czasem stan ekstazy?
/.../
> Ano, niestety - znaczy się najpierw trzeba zreformować kobietę, a
> dopiero później bawić się w dzieci. ;)
Dobrze, że tego kobiety nie słyszą ;).
> Flyer
All
|