Data: 2005-10-18 12:33:04
Temat: Re: Co to jest szczęście...
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Flyer" w news:dj1rsf$alh$1@atlantis.news.tpi.pl...
/.../
> > zgodzisz się,
> > że racjonalizacje są naturalnym następstwem każdego kontaktu, każdego
> > zderzenia informacji zmuszających do zajęcia stanowiska?
> Są procesem stabilizującym [racjonalizacje] i tyle - mz. ważniejsze jest
> zrozumienie ich celu, a nie treści i przyporządkowywanie ich do pojęć
> humanistycznych.
Nie zmierzam do przyporządkowania ich czemukolwiek - jeśli już zmierzam,
to do powiększenia świadomości posługiwania się nimi, do przesunięcia granicy
między nieświadomym a świadomym ich stosowaniem. Cel w postaci
zaspokojenia potrzeby stabilizacji (minimalizowania niepokoju) zdaje się być
nie tylko dla nas oczywisty. Ważne, aby był rozumiany jako przymusowa droga
na skróty, gdzie najrozmaitsze przeszkody utrudniają bądź uniemożliwiają
dalsze pozyskiwanie informacji w celu zbliżenia się do konsensusu, bądź
pozostawienie sprawy do rozstrzygnięcia - czyli zawieszenia w niestabilności.
Dlaczego tak trudne jest Twoim zdaniem zawieszanie czegokolwiek w niestabilności?
(o ile się z tym zgadzasz - oczywiście).
> > > /.../ zapomniałeś o "porsche"?
> > Zapominam :). Opowieść jest jak nić babiego lata, ulotna - dla obserwatora...
> > A Ty na niej jednak podróżujesz...;)
> Podróżuje - e tam - separuję wartości emocjonalne poszczególnych
> racjonalizacji tak, żeby na siebie wzajemnie nie wpływały - stare
> racjonalizacje nie giną jako budulec nowych racjonalizacji.
A jak na to wpływa upływ czasu? Co powoduje, że pewne elementy tej układanki
zanikają szybciej od innych, a inne, niespodziewanie stają się składnikiem czegoś
nowego? Może to jakiś kolejny poziom?
[widzę kiczowaty obrazek torów kolejowych, filmowanych z centralnych drzwi
ostatniego wagonu - klasyczna symetria i stopnie - podkłady - uciekające
nieustannie w siną dal ...;))]
> > Zamiast na grzyby, chyba jednak lepiej by było na .... "duplikaty"..;)
> To w końcu nie pojechałem - znalazłem duplikat whipku, a wczoraj
> duplikat na przystanku - zabawa zaczyna mi się podobać. ;)
Obyś tylko zdążył, zanim przestanie Ci się chcieć ;)).
Bo chyba nie wątpisz, że kiedyś przestanie?
> > Skoro więc z jednej strony masz, a raczej nie masz swobody "odpalenia
> > porsche", a z drugiej sam wbijasz się w łańcuchy, kajdany braku innych
> > wyobrażeń - czy to jest jakaś forma masochizmu?
> Nie - właściwość fizjologiczna ludzkiego mózgu - nie da się uwolnić od
> ręki od wspomnień, one są cały czas z człowiekiem - niby mógłbym, na
> kobiecą modłę, mantrować - "ona durna szmata była" - ale sepracja
> racjonalizacji, o której wspomniałem powyżej, prowadzi tu do utworzenia
> nowej racjonalizacji i niezniszczenia już istniejącej - mało efektywne
> rozwiązanie.;)
To mi z kolei przypomina mój ulubiony obrazek - koleiny, wąwozu zdarzeń,
z którego nijak nie można się wydobyć, a każde następne jest ścisłą
konsekwencją poprzedniego. Z jednej strony pamięć emocji pożądanych,
oczekiwanych (coś na kształt postawy roszczeniowej wobec pana B.;),
a z drugiej, twarda rzeczywistość odmawiająca współpracy, współdziałania
w tym zbożnym dziele;).
Mantrowanie tu rzeczywiście psu na budę - jest tylko formą zamydlania,
bicia piany i mnożenia bąbelków przesłaniających przykry widok.
Niemniej, czymś ten widok należy przesłonić, aby nie przegapić ...
przystanku. Bo przystanki (stacje, perony, poczekalnie) istnieją na tej
krótkiej trasie, bez wątpienia.
Im więc skuteczniej zorientujemy się w istocie błędu własnej koleiny - tym
lepiej dla nas i często dla części świata.
> > > Ech - doświadczenie - choć, Bogiem a Prawdą, pod koniec związków
> > > zachowywałem się racjonalnie, tak jak powinno zachowywac się każde
> > > zdrowe zwierzę - wychodziłem - /.../
> > Wniosek - trzeba mieć _dokąd_ wychodzić...
> Po zapałki do kiosku za rogiem? ;)
No... nie tylko ;). Trzeba pamiętać, że w pudełku po zapałkach nie da się
mieszkać :). Tak jak i nad brzegiem rzeki, choćby i była pełna rybek.
Tak jak i ... w pracy, choćby i była najbardziej satysfakcjonującą formą
zagospodarowania swego czasu.
/.../
> > Może więc trzeba zdjąć kolejne kajdany? :).
> Czy chciałbyś mieć hipopotama w łazience - nie - jak chcesz zobaczyć
> cudaka, to idiesz do zoo - po co mi więc 25 latka? - wystarczy, jak ją
> sobie obejrzę na ulicy. ;)
Ograniczasz kajdany do wizualnych ;))
W takim razie teraz ja Ci powiem, że jesteś idealistą.
Póki co, niepoprawnym.
Od tego się wprawdzie nie umiera, niemniej oprzytomniawszy, cośkolwiek
można stracić a cośkolwiek w zamian zyskać.
> > Jeszcze chwila a będzie ich jak grzybów po deszczu ;).
> Ale to swoją drogą ciekawy przyczynek do urojenia prześladowania - z
> czasem coraz łatwiej mi odnaleźć duplikaty - ciekawi mnie tylko, czy to
> efekt rozmywania się pamięci, czy po prostu tak jest, że duplikatów nie
> zauważamy - do czasu.
Ja bym stawiał bardziej na to drugie. Oczywiście też, tylko na pewnym etapie.
Sytuacje, gdy doznajemy coup de foudre należą jednak do rzadkości
i charakteryzują czas młodociany. Nawiasem mówiąc, bardzo to interesujące,
co się za tym kryje - nie sądzisz?
Ale lepiej nie próbuj dawać tu odpowiedzi ;)).
> > > /.../ w dojrzałym układzie niespodzianki nie są potrzebne.
> > Opowiesz, czym się żywi dojrzały układ?:)
> Makaronem z sosem grzybowym? Ops - to chyba o moim psie.;)
Sugerujesz, że się "nie żywi"?
Traktowałem pytanie poważnie.
Ale zapomniałem - przyznaję, że poniekąd pytam teoretyka, a kto wie,
może i sam jestem teoretykiem mimo stosu praktycznych doświadczeń...
Nie sądzisz, że z tym to jest tak, jak z każdym procesem? Ma z pewnością
swój początek, ale koniec to jest jakaś tam asymptota, i to w każdym
przypadku o innej granicy?
> > > Widzisz, wielokrotnie miałem spowolnienie ruchowe - dysonans pojawia się
> > > wtedy, kiedy próbujesz [albo ktoś z zewnątrz] z nim [spowolnieniem]
> > > walczyć - szczęście pojawia się w momencie aceptacji,
> > > dostosowania/podporządkowania woli aktualemu stanowi emocjonalnemu.
> > Skoro aktualnemu, to raczej dynamicznemu. A nie jest to czasem stan ekstazy?
> Dynamiczny się robi, jak z nim walczysz. I nie jest to stan ekstazy.
Czyli szczęście widzisz wyłącznie jako stan ustabilizowany, ewentualne
następstwo czegoś co było (bądź nie?) dynamiczne.
A jak sądzisz - taki bardzo doświadczony kierowca rajdowy formuły I - może
odczuwać szczęście PRZED rajdem? Na samą myśl o nim i wszystkim,
co się z tym wiąże?
> Flyer
All
--
"Aby móc nakreślić granicę myśli, powinniśmy poznać obie strony tej granicy [...]
musielibyśmy umieć pomyśleć, czego nie można pomyśleć." [Ludwig Witgenstein]
|