« poprzedni wątek | następny wątek » |
101. Data: 2015-04-16 14:03:27
Temat: Re: Co z tym jajem?W dniu 2015-04-16 o 12:07, Jarosław Sokołowski pisze:
> Pani Ewa napisała:
>
>> Moja ciocia zrobiła kiedyś "wermut" z ryżu i rodzynek, o ile dobrze
>> pamiętam (rodzynki były na pewno, ale z tym ryżem mogłam coś pomylić).
> A więc to Pani ciocia za tym wermutem stoi! Ciociosan -- znamy, znamy!
No tak, Ciociosan to była wyższa półka. A Ciocia podrabiała podrabiane
martini.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
102. Data: 2015-04-16 16:18:56
Temat: Re: Co z tym jajem?Pani Ewa napisała:
>>> To było w czasach upadającej komuny i właściwie próbować tego
>>> wermutu wtedy jeszcze nie powinnam, ale smakowało podobnie do
>>> butelkowej Istrii. ;)
>> Żebym to jeszcze wiedziała, jak smakuje Istria w butelce...
>
> W czasach słusznie minionych był to chyba najpopularniejszy
> wermut w polskich sklepach, tak mi się zdaje. Czy sprowadzali
> go z Istrii, czy też produkowali na miejscu - tego nie wiem.
Ten wermut nazywał się "Istra", nie "Istria". A właściwie wciąż
się tak nazywa, bo jest do nabycia -- widziałem w Kauflandzie.
Na etykietce napisali, że z winogron pochodzących "z włoskiej
części półwyspu Istria". Ciekawa to deklaracja, bowiem znać po
niej subtelność podniebienia tego, kto to pisał. Z pewnością
potrafi on z łatwością odróżnić produkty winnego krzewu z części
słoweńskiej półwyspu i z tej chorwackiej. Z włoskiej oczywiście
też -- choć na skrawku ziemi włoskiej za Triestem wiele winnic
chyba się nie zmieści. Inna sprawa, że prawo zabrania, by wino
było produkowane w innym miejscu niż wyrosły winogrona. Ale z
drugiej strony wedle tego prawa wermuty do win się nie łapią,
więc ich to nie dotyczy. Skomplikowane to jakieś takie...
Ta Istra miniona była z pewnością po prostu jugosławiańska. Choć
nie wykluczam, że mogli ją też we flaszki nalewać w warszawskej
zajezdni metra. Coś mnie tknęło i zajrzałem na http://istra.com.pl
Dobrze pamiętałem -- "Winogrona wykorzystane w produkcji zostały
zebrane we włoskiej części półwyspu Istra", tak tam można przeczytać.
A potem porównałem z:
http://www.istravino-rijeka.hr/?rubrika=specijalna_d
esertna_vina&grupa=specijalna&proizvod=vermouth_bije
li_1
No i sprawa się rypła. To co innego jest. Czytam opis -- jakieś trele
morele na temat smaku, a o pochodzeniu tylko tyle, że z regionu Istrii.
Zatem podróba. Podrabia się u nas chrwacki wermut, ale żeby chłopcy
z Rijeki się nie przyczepili, to jest ta ściema o włoskich winogronach.
A z czego faktycznie robią -- tego sam diabeł nie wie. Może z buraków?
Jarek
PS
I tutaj prošek mają w tej samej kategorii co bjeli i crveni wermut.
--
Marsz, marsz Dąbrowski...
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
103. Data: 2015-04-16 16:23:20
Temat: Re: Co z tym jajem?Pani Ewa napisała:
>>> Moja ciocia zrobiła kiedyś "wermut" z ryżu i rodzynek, o ile dobrze
>>> pamiętam (rodzynki były na pewno, ale z tym ryżem mogłam coś pomylić).
>> A więc to Pani ciocia za tym wermutem stoi! Ciociosan -- znamy, znamy!
> No tak, Ciociosan to była wyższa półka. A Ciocia podrabiała podrabiane
> martini.
Gdyby cioci przypadkiem było na imię Marta, to by nawet nie musiało być
podrabiane.
--
Jarek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
104. Data: 2015-04-16 16:25:07
Temat: Re: Co z tym jajem?Pani Basia napisała:
>> Bałkańskim zwyczajem jest żeby wypić. I to nie tylko jak niektórzy tutaj,
>> przy dwóch okazjach -- oni powodów znają znacznie więcej. Aperitif przed
>> obiadem -- ten zwyczaj jest dość powszechny w całym świecie. Jak raz do
>> tej roli bermet pasuje.
>
> Dla mnie był mocno za słodki, jak na aperitif, ale smaczny na ewentualny
> deser. Ale jak pisałam, ze mnie marny smakosz %.
Jednak wermut często podawany jest w tej roli. W zasadzie głównie w tej.
Druga, to w pomieszaniu z jakimiś sokami, wodą, wódą czy innym cósiem.
Zastosowania deserowe bym dał na trzecim miejscu.
--
Jarek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
105. Data: 2015-04-16 16:37:44
Temat: Re: Co z tym jajem?Pani Basia napisała:
>> Ech, nienawiść... Próbuję odszukać w pamięci smak, który byłby
>> dla mnie nienawistny -- nie udaje mi się.
>
> OK, to abominacja. Anyż na mnie działa zdecydowanie odstraszająco.
>
>> Już prędzej jakieś danie znajdę, ale coraz mniej tego. Smaki, te
>> zdecydowane i charakterystyczne zwłaszcza, nie są by je kochać
>> bądź nienawidzić.
>
> Oczywiście, że nie są po to, ale samosię robi. To, że brzydzę się
> wątroby i flaków jest w jakiś podświadomy sposób sterowane myślą
> i wyobraźnią, a nie ich smakiem, czy zapachem,
To na ogół ma takie podłoże. Moja babcia tak miała z rybami. Przez
myśl by jej nie przeszło, że zwierza takiego można zjeść. Ale pamiętam
też, jak raz nie mogła się nachwalić zupy rybnej, tego smaku wybornego
i delikatnego. Zupa podana została bez żadnego podstępu, bez świadomości
u podającego, że taka fobia ma miejsce.
> natomiast w przypadku anyżu ten wstręt jest czysto zmysłowy,
> pozarozumowy, bo roślinka- niewinka, nie kojarzy mi się z żadnymi
> wnętrznościami ociekającymi posoką. Tylko ten zapach powodujący
> gardłościsk. Stąd nie tknę ouzo.
Jeden i drugi anyż, ten w gwiazdki i ten z baldachów? Jak z podobnymi
zapachami, na przykład z ziarenkami kopru włoskiego. Tam zdaje się jest
nawet ta sama substancja aromatyczna. Zapachy samodzielnie mogą działać
całkiem inaczej niż w zestawie -- ciekawym jak jest tutaj. Bywa wręcz
tak, że stężona sobstancja pachnie nieprzyjemnie, a w śladowym stężeniu
wręcz przeciwnie. W kompozycji taka "nuta anyżu" może być inaczej
odbierana niż w ouzo.
O abominacji anyżkowej słyszę nie pierwszy raz. Drugą taką rośliną,
która powoduje czasem powoduje równie gwałtowne reakcje jest lukrecja.
Mnie też ten smak niespecjalnie leży. Ale co ciekawe -- intensywne
lukrecjwe cukierki zjem jako ciekawostkę smakową. Wiem też, że mała
niewyczuwalna osobno domieszka lukrecji dobrze robi w mieszankach.
Najgorsze są intensywności pośrednie.
Ciekawe, jakie jeszcze charakterystyczne smaki i zapachy można dopisać
do tej listy.
Jarek
--
Obrzydzanie cynaderką,
Usuwanie śladów ścierką,
Dokuczanie radiem z góry,
Wymuszanie przez tortury.
Całą listę takich dań
Oferuje tani drań.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
106. Data: 2015-04-16 17:33:21
Temat: Re: Co z tym jajem?W dniu 2015-04-16 o 16:18, Jarosław Sokołowski pisze:
> zajezdni metra. Coś mnie tknęło i zajrzałem na http://istra.com.pl
Na oko ta Istra bardziej wygląda na podróbę Martini.
> porównałem z:
> http://www.istravino-rijeka.hr/?rubrika=specijalna_d
esertna_vina&grupa=specijalna&proizvod=vermouth_bije
li_1
Ale z tamtych czasów ja właśnie pamiętam ją z powyższego linka - tak ów
wermut wyglądał.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
107. Data: 2015-04-16 17:37:22
Temat: Re: Co z tym jajem?W dniu 2015-04-16 o 16:37, Jarosław Sokołowski pisze:
> Jeden i drugi anyż, ten w gwiazdki i ten z baldachów? Jak z podobnymi
> zapachami, na przykład z ziarenkami kopru włoskiego. Tam zdaje się jest
> nawet ta sama substancja aromatyczna.
O, tak, koper włoski też.
W zamierzchłych czasach robiąc herbatki z kopru włoskiego odwracałam
głowę, by mniej czuć zapaszek.
Zapachy samodzielnie mogą działać
> całkiem inaczej niż w zestawie -- ciekawym jak jest tutaj. Bywa wręcz
> tak, że stężona sobstancja pachnie nieprzyjemnie, a w śladowym stężeniu
> wręcz przeciwnie.
Piżmo przykładem.
W kompozycji taka "nuta anyżu" może być inaczej
> odbierana niż w ouzo.
Nutę anyżu wyczuwam wszędzie, gdzie jest i niestety, nie dla mnie już
ten sznur samochodów.
> O abominacji anyżkowej słyszę nie pierwszy raz. Drugą taką rośliną,
> która powoduje czasem powoduje równie gwałtowne reakcje jest lukrecja.
> Mnie też ten smak niespecjalnie leży. Ale co ciekawe -- intensywne
> lukrecjwe cukierki zjem jako ciekawostkę smakową. Wiem też, że mała
> niewyczuwalna osobno domieszka lukrecji dobrze robi w mieszankach.
> Najgorsze są intensywności pośrednie.
Lukrecja też jest mi wstrętna, a szczególnie te czarne cukierki. Znam
kogoś, kto nie tknie cynamonu, choćby w śladowej ilości. A ja lubię.
--
B.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
108. Data: 2015-04-16 17:42:58
Temat: Re: Co z tym jajem?W dniu 2015-04-16 o 16:23, Jarosław Sokołowski pisze:
> Pani Ewa napisała:
>
>>>> Moja ciocia zrobiła kiedyś "wermut" z ryżu i rodzynek, o ile dobrze
>>>> pamiętam (rodzynki były na pewno, ale z tym ryżem mogłam coś pomylić).
>>> A więc to Pani ciocia za tym wermutem stoi! Ciociosan -- znamy, znamy!
>> No tak, Ciociosan to była wyższa półka. A Ciocia podrabiała podrabiane
>> martini.
> Gdyby cioci przypadkiem było na imię Marta, to by nawet nie musiało być
> podrabiane.
Nie, nie Marta.
Ale gdyby było różowe, to mogłoby być oryginalne...
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
109. Data: 2015-04-16 17:47:51
Temat: Re: Co z tym jajem?W dniu 2015-04-16 o 16:37, Jarosław Sokołowski pisze:
> O abominacji anyżkowej słyszę nie pierwszy raz. Drugą taką rośliną,
> która powoduje czasem powoduje równie gwałtowne reakcje jest lukrecja.
> Mnie też ten smak niespecjalnie leży.
Lukrecji nie znoszę, zwłaszcza w cukierkach o intensywności dużej.
Natomiast anyż lubię. Choć oba te smaki wydają mi się w sumie pokrewne,
lukrecja ma posmak sztuczności i przesady.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
110. Data: 2015-04-16 17:51:46
Temat: Re: Co z tym jajem?Dnia 2015-04-16 08:24, obywatel bbjk uprzejmie donosi:
> W dniu 2015-04-16 o 08:14, FEniks pisze:
>
>> Moja ciocia zrobiła kiedyś "wermut" z ryżu i rodzynek, o ile dobrze
>> pamiętam (rodzynki były na pewno, ale z tym ryżem mogłam coś pomylić).
>
> Jeśli to u cioci był wermut, to pewnie i ziółek było tam sporo. Nie
> lubię ziółek w alkoholu, kojarzy mi się to z lekarstwem, ale i ogólnie
> nie jestem amatorką ani znawczynią alko, no, może poza winkiem czasem.
> Dlatego zdziwiłam się, że ten bermet mi smakował, bo na ziołach stał,
> nie wyczuwałam tam ich tzw. bukietu, a szczególnie ani śladu
> znienawidzonego anyżku.
Najlepsze lekarstwo na żołądek: Jagermeister.
Q
--
Kobieta została stworzona po to, by umilać życie mężczyźnie, a nie -
żeby cały dzień pracować, wieczorem zaś gotować mu mrożonki.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |