Data: 2010-09-07 18:08:28
Temat: Re: Coby nie przeoczyć
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Tue, 7 Sep 2010 18:15:15 +0200, Vilar napisał(a):
> Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:ej0h38f0bhvo.1ubsdgrs8p4gh$.dlg@40tude.net...
>> Dnia Mon, 6 Sep 2010 10:10:56 +0200, Vilar napisał(a):
>>
>>
>>> Zupełnie nie rozumiem czemu przypisałaś jakieś intencje (poza
>>> koniecznością
>>> pisania artykułów i zdobywania punktów przez pracowników naukowych)
>>> autorowi
>>> artykułu.
>>
>> No pewnie - on tak sobie a muzom napisał :-/
> Mógł napisać z obowiązku pisania artykułów. Jak każdy pracownik naukowy.
No nie wiem, czy każdy. Moja córka pisze tylko o tym, co naprawdę ją
pasjonuje.
>>
>>
>>> Z mojego punktu widzenia wysmarował przyjemny i dosyć wyczerpujący
>>> kawałek o
>>> dosyć ciekawym zjawisku.
>>>
>>> Chyba, że chcesz zagaić....
>>> Wtedy to taaak :-)))
>>>
>>> Pytanie tylko, ze czego powinni być zwolnieni ludzie z aleksytymią. Z
>>> kochania męża/ żony?
>>
>> Z ODPOWIEDZIALNOSCI. Wobec nich i wobec siebie, w szerszych przypadkach
>> wobec społeczeństwa. Jak Polański za gwałt: "on tylko był ofiarą
>> wdzięków!"
>> Nowa kategoria. Stworzono dla niego specjalne, osobne kryteria.
>> Nadwrażliwiec taki, biedny, no. Sprawny inaczej?gwałciciel? - nie,
>> absolutnie normalny facet, który wie, ze nie powinien "obrabiać"
>> trzynastolatki, no ale czemu nie, skoro społeczeństwo samo mu uszykowało
>> wygodną "wyjątkowość" w tym względzie (rodzaj "dys"), więc oczywiście,
>> czemu nie "jechać" na głupocie tych, co go uwalniają od winy i tłumaczą?
>> :-///
>
> Zeskanuję potem coś, na co niechcący się napatoczyłam w piśmie SF. Jego
> redaktor naczelny jest z wykształcenia psychologiem i musiał go chyba szlag
> totalny trafić, bo wspomina, że "za jego czasów" za dysklektyków uznawano
> tych, którzy OPANOWALI ZASADY PISOWNI, ale nie byli w stanie ich użyć. Niby
> drobnostka, a jaka różnica. Popatrz na Pimpusia, jak stara się zrozumieć,
> opisać sobie regułkami świat emocji.
> Dodam, że tenże redaktor twierdzi, że obecnie warunek wstepny zasady szlag
> trafił i mamy wysyp...nieuków.
Leni, leni, Vilar.
Ci "nieucy" (matko, a moze "nieukowie???) w większosci okazują się nagle
zdolni do wielkich a owocnych wysiłków, kiedy tylko zauważą w perspektywie
wymierny w pieniądzach/władzy sens ich podjęcia.
>
>>
>>>
>>> I skąd, do cholery, wzięło Ci się zaprzeczenie Dobra i Zła.
>>
>> Nie "zaprzeczenie dobra i zła", ale zaprzeczenie dwoistości natury
>> ludzkiej
>> w aspekcie posiadania POCZUCIA dobra i zła.
>
> Ba, żeby ta nasza natura była tylko dwoista.
> Ona jest wielo-ista.
> Stąd tyle czasami zabawy z wyjojczeniem się o co właściwie człowiekowi
> chodzi.
Nienienie: to "jojczenie" to dzielenie włosa na czworo lub dziesięcioro,
owijanie w bawełnę, żeby tylko ominąć konieczność wyboru między dwiema
wartościami.
Zawsze tylko między dwiema.
>
> (W sumie to wkurzają mnie ludzie, którzy oczekują ode mnie sztywnego
> określenia się w pewnych ramach cech. Rozumiem ich gwałtowną potrzebę
> zaszufladkowania. Ale co mam im powiedzieć? Ulitować się i podrzucić coś na
> żer? Tak dla świętego spokoju? Nie ma).
>
>>
>>> Jak ty ten
>>> artykuł odczytałaś? Nie no Ixi...tłumacz się teraz.
>>
>> W KAŻDYM zdrowym psychicznie człowieku jest POCZUCIE dobra i zła. Tutaj
>> sugeruje się, że nagle istnieje jakas specjalna, pośrednia kategoria -
>> kategoria ludzi go pozbawionych, ale w zasadzie normalnych, których
>> powinniśmy traktować łagodniej, bo oni są tacy jak my, tylko nie wiedzą,
>> jak sie poruszać wśród labiryntu NASZYCH uczuć, sami ich nie mając.
>> Czyli co: mogą nas zdradzać, sprawiać nam cierpienie fizyczne i
>> psychiczne,
>> kłamać, oszukiwać, mordować, eksterminować - bo oni po prostu NIE WIEDZĄ,
>> co to uczucia, oni po prostu są pokrzywdzeni nieczułoscią, a to my, jako
>> ci
>> LEPIEJ potraktowani i wyposażeni przez biologię/naturę, aby czuć się
>> dobrze
>> sami ze sobą, aby być "w porządku", powinniśmy im na to pozwalać, bo
>> inaczej zakwalifikuje się nas według tych samych kryteriów, automatycznie,
>> jako znęcających się nad ułomnymi. Do tego TO własnie cichcem wiedzie!
>> :-///
>
> No tak, oprócz wzmiankowanych psychopatów.
> Wydaje mi się, że aleksytymicy mają poczucie dobra i zła, emocji nie czają.
> Chyba można od nich wymagać mnóstwa rzeczy, tylko nie męczyć sferą
> emocjonalną - a ta jest poza rozróżnieniem dobra i zła.
Ale rozróżniają chyba, kiedy im się ukradnie samochód oraz da samochód?
Podstawowe, pierwotne poczucie dobra i zła mamy u Kalego. No, chyba nie
posądzasz ww. ludzi emocjonalnie ubogich o brak orientacji co do swojego
własnego umiejscowienia między dobrem a złem? Dlaczego tłumaczysz ich z
umiejętności utworzenia sobie analogii - dla innych ludzi, tych "na
zewnątrz"?
3-)
>
> Może, gdyby taki aleksytymik posiadał wcześniej wiedzę o swojej konstrukcji
> psychicznej po prostu nie wchodził by w związek z osobą o, z naszego punktu
> widzenia, normalnej (a z jego jakże niepotrzebnie rozbuhanej)
> emocjonalności?
> Może poszukałby/ałaby po prostu partnera, przyjaciela, takiego jak on/ona,
> który byłby w stanie funkcjonować w związku o okrojonych "parametrach
> emocjonalnych"?
> Czysto pragmatyczne podejście do sprawy.
Związki istnieją na dwóch zasadach: albo dwoje obdarza się nawzajem, albo
jedno żeruje na drugim (jedno bierze, drugie daje). NIE MA takiego związku,
gdzie dwoje sobie tylko zabiera. Z definicji ZWIĄZEK musi być CZYMŚ
związany. Związać moze człowieka z drugim człowiekiem tylko możliwość
otrzymywania lub możliwość dawania. Najpiękniej jest, kiedy wiąże oboje
relacja obustronnego dawania. Ale bywa też dawanie jako relacja
jednostronna i też świetnie wiąże, he he :-(
O relacji wzajemnego zabierania jako trwale wiążącej - nie słyszałam.
>
> Zysk z tego artykułu widzę taki, że poszerza nasze rozumienie świata.
> I daje zrozumienie siebie tym, którzy tego potrzebują
> Bo jak sama wiesz (jak każdy z nas wie) najbardziej męczące są te chwile,
> kiedy nie wiemy o co chodzi. Kiedy nie rozumiemy co się z nami dzieje.
Nie miałam nigdy takich chwil - no, moze jako małe dziecko, ale to
oczywiste. Naprawdę odkąc żyję jako w pełni świadoma, wiem, co we mnie
piszczy. To tylko kwestia mówienia prawdy... samemu sobie o sobie.
Jeśli się spotka drugiego takiego człowieka i na dodatek moze z nim spędzić
życie - to jest cudowne. Tego doświadczyłam. Moze własnie to mnie
przekonało o istnieniu Boga najbardziej. Bo skoro ja, istota mala i nic nie
znacząca, pyłek tylko, spotkałam Prawdę w drugim pyłku, jednym z miliardów,
to dlaczego nie moglabym spotkać Boga?
>
>>
>>>
>>> MK
>>>
>>> PS. Bo nie myliłabym aleksytymika z psychopatą, wiesz..... To jednak
>>> spora
>>> różnica.
>>
>> No widzisz, cóż tu tłumaczyć... kiedy właśnie TO już zadziałało u Ciebie.
>>
> :-P
;-PPP
|