Data: 2018-02-09 22:45:00
Temat: Re: Cytryna do herbaty.
Od: FEniks <x...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 09.02.2018 o 22:37, Jarosław Sokołowski pisze:
> Pani Ewa napisała:
>
>> W dniu 09.02.2018 o 19:06, Stokrotka pisze:
>>> pszecież antyciała mam poza skalą, takie wielkie.
>> Jakie "antyciała"?
> Takie wielkie.
>
> Raz w jednym instytucie uczeni na wszelkie sposoby
> Robili doświadczenia, jak by tu osłabić mikroby,
> Na przykład jeden uczony budził bakterię śpiączki,
> Szczypiąc tę śpiączkę pęsetką w pośladki, nóżki i rączki.
>
> Drugi uczony czerwonkę podłączał po pompek i dętek,
> Aż się robiła blada jak jaki biały krętek,
> Krętka natomiast skręcano i rozkręcano biedaczka,
> Od czego był bardziej żólty niż najżółciejsza żółtaczka,
>
> Odnośnie zaś do żółtaczki, wprowadzono ją w taką rozpacz,
> Że poczerniała zupełnie i była jak czarna ospa,
> Podczas gdy ospę -- tę czarną -- macerowano w wódkach,
> Więc była ciągle na kacu, jak białaczka bialutka...
>
> A działał wśród tych uczonych Piotr Dreptak, asystent młody,
> Który stosował swe własne, zupełnie odmienne metody,
> I zamiast zarazki dręczyć -- on karmił swoje zarazki
> I ciągle się ich pytał: -- Nie zjecie, zarazki, kaszki?
>
> No więc zarazki wciąż rosły, wpierw były jak turkucie,
> Potem ogromne jak myszy latały po instytucie,
> Na próżno woźny je z miotłą jak oszalały ganiał --
> Nie dość, że się z niego śmiały, to mu jeszcze wyżerały śniadania.
>
> Aż kiedy profesorowi przegryzły w aucie resor,
> To wtedy Piotra Dreptaka wezwał do siebie profesor
> I obaj włożyli płaszcze, i poszli się przejść na deptak,
> A pan profesor rzecze: -- Drogi kolego Dreptak,
>
> Rozumiem że doświadczenia, badani, cacy -- cacy,
> Ale jak dalej tak pójdzie, to ja was wyleję z pracy!
> Rzecz jasna, że ma pan dość duże, ba, szokujące wyniki,
> Lecz rób pan to sobie gdzie indziej, ot, idź pan hoduj tuczniki...
>
> -- Chwileczkę! -- Piotr Dreptak na to, prędziutko teczkę odmyka
> I z wnętrza wyjmuje bakcyla wielkiego jak królika:
> -- Zobacz pan, profesorze, gdy mamy taką gadzinę,
> Możemy streptomycynę wyrzucić i penicylinę!
>
> Lekarz przy mikroskopie oczu już niszczyć nie musi,
> Bo bierze to bydlę za szyję i je po prostu dusi...
> I rzeczywiście udusił Piotr Dreptak tego zarazka,
> Więc pan profesor Dreptaka chwalił, całował i głaskał,
>
> Załatwił mu order, mieszkanie, fiata, Nagrodę Nobla,
> I wszyscy koledzy się zeszli, żeby ten Dreptak to oblał,
> A Dreptak siedzi ponury nad uduszoną zwierzyną
> I szloch mu wyrywa się z piersi, a z oczu łzy wielkie mu płyną...
>
> -- Dlaczego -- pytają koledzy -- nie chcesz zabawić się z nami?
> -- A bo jak dusiłem Kubusia, to on tak łypał oczkami...
> Tu biedny Dreptak o ścianę uderzył głową trzy razy...
> Oj, można się, można przywiązać i do najgorszej zarazy!
>
> Z tymi ciałami może być podobnie.
Piękne!
Można się tak przywiązać aż do pokręcenia.
Ewa
|